czwartek, 27 czerwca 2024

Dzieci Hiroszimy - Atak na człowieczeństwo



To zarazem trzeci film japońskiego reżysera Kaneto Shindō, a także jeden z pierwszych dokumentów filmowych japońskiego okresu powojennego, wydany zaledwie siedem lat po zrzuceniu bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. Na przemian sentymentalny, gorzki oraz rozliczeniowy z powojenną Japonią borykającą się z zapaścią ekonomiczną, skutkami choroby popromiennej, jak podczas awarii jądrowej w Czarnobylu. Gdy ,,Oppenheimer'' (2023) zignorował skutki, jak Stany Zjednoczone zaatakowały kraj kwitnącej wiśni, to rodowity operator przedstawia tę masakrę bez nadęcia z Hollywood. Gdy Nolan gloryfikował morderców oraz dwuznacznych amoralistów, to Kaneto jest szczery z widzem i przedstawia wylęgarnię złamanego pokolenia Japończyków, którzy doznali wstrząsu w poranionej duszy pozbawiając naturę narodu w wiarę w mitologiczny shintoizm.

To trzeźwe, pełne empatii spotkanie z ludźmi starszej daty, którzy nabawili się choroby skóry, co pamiętają dzień wielkiego oślepienia, oraz trwogi wynikającej z makabrycznej postawy zachodu, jak wpłynęło to na zdrowie narodu azjatyckiego. Autor unika nadmiernego podniecania się emocjami, i nie stara się przekazywać wstrząsających obrazków z didaskaliami - pozostaje bierny wobec łatwego szoku oraz zarzucania obrzydliwymi scenami z pornografią śmierci. Woli skupić się na nauczycielce, która odwiedza dawne miasto, które nawiedziło fala termojądrowej broni. Nuklearna dewastacja ujawnia się w kadrach, jak mały chłopiec przebiega po pustych, nietrwałych pałacach, gdzie zrujnowane ściany budynku odczuwają ciężar dawnej zagłady. Jak starszy pan dźwiga brzemię znaku, bo twarz pokryta jest bliznami z wymalowaną tragedią przeszłości. 

Wychudzone dzieci, post-apokaliptyczny krajobraz, wyliniała wioska - raczej nieprzyjemny pejzaż miejskiej zabudowy, lecz podróż promem do rodzinnego miasta w Hiroszimie wciąż przypomina o wydarzeniach, które na zawsze odcisnęło piętno w japońskiej kulturze. Osierocone dzieci, groby zmarłych, nędzne zabytki znające strach amerykańskiej broni, to przytłaczające, jak obserwujemy post-wojenny wyrzut sumienia, jak świat przestał być miejscem bezpiecznym oraz fascynującym. Kryzys duchowy XX-wieku wraz z systemami totalitarnymi sprawia, że łatwo ulec pokusie, do czego prowadzi niezdrowy fanatyzm oraz kult wojny, ale to kujący pokaz beznadziejnej biedy, wspólnoty, która musiała radzić sobie z efektami ubocznymi śmiercionośnej broni i przekonujący wymiar, do czego prowadzi niepohamowana siła zniszczenia wroga kosztem straconego pokolenia, gdzie osierocone dziecko straciło rodziców, bo jakiś upośledzony troglodyta musiał dać zielone światło na masowe ludobójstwo. 



Nauczyciel błąka się w anegdotach zubożonego miasta, gdzie spotykamy niezwykłe osobistości, jak bezpłodny mężczyzna, niewidomy, co był sługą swoich rodziców. Widok pokaleczonego miejsca, gdzie kamienie przypominają o rozpadzie boleśnie odziera świat z bezbronności zamieniając go w jaskrawy kryminał o sennej grozie, jak osierocone maluchy błąkają się po śladach minionej cywilizacji. Jest to połączenie realizmu z formą dokumentalną, bo fabuła jest doczepiona do gadających głów, gdzie przedstawiają nam wizje z koszmarów powojennej traumy, a jak obudzić się z letargu, gdy wstajesz świtem i i widzisz pokraczny trakt, domy stojące, jak kulawy żołnierz? Wspomnienia bliskich, którzy zginęli w bombardowaniu są uczczeni modlitwą, gdzie kapliczki i cmentarze przypominają nam o trupiej zagładzie. Nie pokazuje widzom, co działo się przed wojną, czy przed zrzuceniem atomówki - pokazuje okoliczności, co działo się po epizodzie, gdy było po zawodach, a Hiroszima doznała zmasowanego ataku, o którym historycy nie zapomną, jak mieszkańcy tamtych regionów. 

Obok mamy dosyć niewiarygodny wątek, smutny epizod żebraka, który nie chce opuścić chaty, porzucić wnuka, mimo że ślepota utrudnia w egzystencji oraz w trosce o młodsze pokolenie, które trwa w powojennej truciźnie społecznych przemian w narodzie japońskim. Tę bezradność dawnego świata przedstawia w obolałych zbliżeniach na twarze zmartwionych bohaterów, ogromne, rozpięte panoramy, które przedstawiają totalną degrengoladę miasta tuż po bombie atomowej. A cisza podkreśla to niezdrowe środowisko, gdzie choroba, bieda, zmarli rodzice, kalectwo i cierpiętnictwo zastąpiło optymizm dnia codziennego, ale mimo dramatu - nie pozostawia obserwatora wydarzeń w obojętności czy zmartwieniu. Stara się podtrzymać na duchu, jak żebrak, co nie widzi, ale trwa w swojej tułaczce godząc się z losem. Osierocone dzieci, co biegają po dworze, choć widok martwy i zastygły, a rodzice pochowani w grobach - nie stracili wiary w lepsze jutro. 

O bosonogim genie pisał między innymi Nakazawa Keiji, który przedstawiał swój punkt widzenia okiem dziecka po bombardowaniu oraz utraty rodziny. Atomowe piekło rzuciło cień na całą historię Japonii, która do dziś przedstawia nowe fakty z tamtego niespokojnego okresu. Gdzie okrucieństwo spalonej skóry, płonących ludzi czy zwierząt był na porządku dziennym. Nie trzeba wspominać, że to antywojenne sprawozdanie, które ostrzega przed podobnymi zamachami na społeczeństwo, podniesieniem ręki na obcą kulturę i montując ludobójstwo dla współczesnej historii. W najbardziej zapadających w pamięć scenach wspomina ostatnie minuty przed uderzeniem bomby o 8:15 rano 6 sierpnia 1945 roku, gdzie muza reżysera, Nobuko Otowa, gra pierwsze skrzypce w powojennym pandemonium Japonii, która musi powstać z kolan po gigantycznym ataku ze strony Amerykanów przez Little Boy, która była naszpikowana uranem raniąc ludność nieodwracalną chorobą skóry.

Japonia, 1952, 98'

Reż. Kaneto Shindō, Sce. Arata Osada, Kaneto Shindō, Zdj. Takeo Ito, Muz. Akira Ifukube, prod. Hiroshima City, Japan Teachers Union, Hiroshima Peace Cultural Center, wyst.: Osamu Takizawa, Nobuko Otowa, Masao Shimizu, Jun Tatara




0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz