czwartek, 8 lutego 2024

Ojcze nasz, diabeł - Brzemię przeszłości

 


Pozostając w obrębie debiutantów skusiłem się na nieco szykowny thriller, który nie miał oficjalnej premiery w Polsce, a co najwyżej na festiwalach filmowych. Temat dość skomplikowany i nieprzyjemny mógł zostać sprowadzony do łzawej moralizacji czy obleśnej pornografii przemocy, ale twórca unika wielokrotnie pułapek, które czyhały w trakcie ,,śledztwa''. Przygotujcie się na mocny materiał, chociaż nie jest to najbardziej dwuznaczny kryminał o bolesnej przeszłości, co wiecznie ściga naszych bohaterów na ekranie.

Protegowaną dramatu jest afrykańska uchodźczyni o imieniu Marie, której dobrze się powodzi, bo jest szefową kuchni gdzieś na południu we Francji, w drzemiącym górskim miasteczku. Pracuje w dość nieoczywistych miejscach na mapie kinematografii, gdyż opiekuje się seniorami w domu dla staruszków. Wybrała ciche, spokojne miejsce, aby mogła odciąć się od przeklętej historii swojej rodziny, która zginęła niefortunnie przez oprawców. Wydawałoby się, że nie ma lepszego miejsca na nowy rozdział w życiu - nic bardziej mylnego. To, co miało stanowić pewnego rodzaju azyl od okupowanej przeszłości stanie się przekleństwem. Do narracji wkracza ojciec Patrick - sympatyczny ksiądz, który jest miły dla personelu, prowadzi rekolekcje ewangelizacyjne, opowiada o zbawieniu, czyli standard. I niby, co w tym gorszącego, że Patrick wkracza na scenę? Ano Marie od pierwszego wejrzenia zauważa w nim dawniejszego watażkę, który sprawił, że jej rodzina bezpowrotnie przeminęła, a ona sama doznała upokorzenia, gdyż została zgwałcona. 

Śliski temat, bez dwóch zdań, ale wywiązuje się z obranej koncepcji. Marie przez to, że ma napady - upada na widok księdza wygłaszającego mowy. Budzi się przy dobrej przyjaciółce z pracy, która regularnie dba, aby nie mdlała. Mierzy jej ciśnienie, pyta się, czy jest w porządku, i zaczynamy zabawę w kotka i myszkę. Marie, za wszelką cenę, chce unikać spojrzeń dawnego oprawcy, ale nie da rady, gdyż regularnie przybywa do placówki dla seniorów, którymi opiekuje się personel, zapewniając im wikt oraz dobre samopoczucie. Zresztą ,,pacjenci'' czują się swobodnie wśród gromady opiekunów. Nasza Marie, z racji że popada w liczne paranoje - potrafi wywinąć niezłego ,,orła'' w trakcie seansu. Towarzyszący jej lęk idealnie odzwierciedla scena, gdy samotnie spaceruje po zaułkach, a z tyłu ktoś nadchodzi bez żadnych uprzedzeń, ona w ścisku wewnętrznej rozpaczy wyciąga nożyk z torebki i próbuje zagrozić przypadkowej osobie, która musi tłumaczyć się, że nie śledził niczyich kroków. Jest to paranoja, która będzie niebezpieczna na późniejszym etapie scenariusza. 

W trakcie historii ojciec Patrick - niegroźny oraz łagodny, który nie ma do nikogo uprzedzeń - wpada do kuchni prosząc o małe co nieco, po czym Marie drży, bo nie zamierza spędzać czasu z byłym rzeźnikiem. Kumulacją negatywnych emocji pozostanie drobny szczegół, który zaowocuje napędzającą się koleiną nieszczęść. Przez budzące się demony oraz wrodzoną paniczność spowoduje, że w ruch pójdzie patelnia, która obezwładni, rzekomo, niebezpiecznego, udawanego wielebnego. Zabiera go tylnym wejściem do samochodu oraz mocno przywiązuje w małej chacie niedaleko lasu. Ojciec nie wie, czym zawinił - tłumaczy się, że został pomylony z kimś innym, ale Marie nie wierzy w jego słowa. Trzyma go pod kluczem, związanego, spętanego wolą rozszalałej kobiety, która przez jego wybryki straciła wszystko, co miała, więc wyjechała z kraju - z Gwinei. 

Jest to dramatyczna opowieść o ciążącej nienawiści, która trawi naszą biedną czarnowłosą, bo nie może pogodzić się ze zbrojnymi atakami, co przyczyniły się do pogarszającego stanu jej zdrowia. Sogo, czyli domniemany ojczulek przybywający z Kinszasy (ze stolicy Demokratycznej Republiki Konga) - broni się początkowo, zarzeka, że nie ma nic wspólnego z brutalnym atakiem na wioskę, ale wiadomym jest, że w takiej sprawie nie mogłaby się pomylić, choć początkowo zakładamy, kto wie? Może ojciec Patrick jest niewinny stając się ofiarą lęku oraz wewnętrznego pola bitwy, którą nieustannie toczy Marie, gdyż trzęsą się jej dłonie podczas palenia papierosów, robi dziwne spojrzenia, unika randek z mężczyznami, a dodatkowo zachowuje się podejrzanie, więc nic dziwnego, że wokoło niej powstaje istne larum. Jeden z okolicznych barmanów jest nią zainteresowany, ale wiadomo, że w takim stanie nie jest gotowa na żadne wygibasy w pościeli czy na swobodny flirt, bo jej sama obecność wytwarza zaniepokojenie na naszych twarzach. Jest gotowa trzymać, jak w więzieniu, człowieka, który najwidoczniej pogodził się z grzechami i nawrócił na ścieżkę pana, ale zapewnienia byłego oprawcy nie przekonują, żądnej krwi zemsty, szefa kuchni. 


Mamy tę dramatyczną oś, gdzie dwoje aktorów przeprowadza konwersacje. Ojciec Patrick jest gotowy zapomnieć o sprawie - wystarczyłoby poluzować wiązki, i zapobiec dalszej psychozie. Marie idzie o krok dalej, bo brzemię przeszłości dudni w jej sercu, jak chaos mordowanej familii. Nie pozwoli odejść mordercy, bo nie potrafi wybaczać, jest przeładowana gniewem, który nie odnajduje ujścia. Choć nie raz będzie miała okazję przypalać go ogniem, a montaż świetnie komponuje się z torturami, jak w kuchni dziobane mięso zamienia się w krzyk księdza, który cierpi przez okaleczanie, to symbolicznie obdziera Marie z jej kobiecej wrażliwości. Nie potrafi zaakceptować siebie w formie obecnej - drenuje tematy z przeszłości, a nerwowe palenie papierosów tylko wzmaga niepoczytalność. Marie nie szuka kompromisów, gdyż została opętana przez zemstę, która w tych okolicznościach nie ma racji bytu. Zamiast cieszyć się nowym życiem roztrząsa najmniejsze boleści stale przypominając księdzu o jego podłej naturze. Bo, w przeciwieństwie do Marie - wybaczył sobie oraz stara się wieść katolickie przymierze w ramach pokuty. Co z tego, że Marie uciekła z Gwinei, skoro mentalnie tkwi w Afryce - nieustannie drążąc, jak mordowano jej najbliższych. Jest to podłe okrucieństwo, i Patrick zdaje sobie z tego sprawę, więc próbuje się wyrwać z klatki brzemienia głosząc dobre nowiny jako nawrócony grzesznik. 

To, w jakimś stopniu nieprzepracowana trauma, która spowodowała, że Marie oszalała. Trzyma byłego mordercę, jak zakładnika czy przestępcę politycznego - stale zadając nowe rany, jakby chciała uciszyć własne sumienie, ale spokoju nie odnajduje, bo nie szuka zrozumienia w sobie tylko rozdrapuje rany, które nie chcą się zabliźnić. Pogrywa sobie z prawem oraz uczciwością, bo nie trudno odgadnąć, że będzie trwać śledztwo w sprawie zaginionej ważnej osobistości dla miasteczka. Ksiądz nie szuka dla siebie żadnego usprawiedliwienia, ale nie chce pogarszać sytuacji, lecz szuka alternatywy, o której Marie najwidoczniej zapomniała. Nie skupia się na wyjściu z pogarszającej sytuacji, lecz ją wzmaga. Pogarsza się z dnia na dzień, a ona sama już nie potrafi wieść normalnego, spontanicznego życia prywatnego. Wszystko zostaje podyktowane przez ślepą nienawiść, bo grzeszne dzieje nie odeszły, lecz pozostawiły ślad oraz osad, który karmi się swoją negatywną wibracją. Jest to zaklęte koło, sytuacja bez wyjścia, ale w teorii, bo mogłaby to załatwić mniej dramatycznie.

Koniec końców, to dobrze zrealizowany thriller. Wymuszający na widzu pytania o sens prześladowań, gdzie zaczyna się chęć odzyskania odpowiedzi na popełnione zbrodnie, a gdzie kończy się zdrowy rozsądek, gdy prowadzisz osobistą zemstę, która donikąd nie zmierza, jak jedynie do bolesnego cierpienia, niszczenia innych oraz siebie przy okazji. Czasem chciałoby się zapomnieć tragedie, których nie ominęliśmy. Marie wylądowała w miejscu, który miał przynieść błogość, że oto nareszcie nie dozna upokorzenia, zdrady czy zranionej duszy, ale najwidoczniej jej krzywda zagląda głęboko do psychiki, która została skrzywiona, stąd brutalne traktowanie oprawcy. Tylko, zastanówmy się, czy to jest sprawiedliwość? Czy sama, przez własny akt chorej chęci odszkodowania, nie stała się oprawcą? Gdzie sama grozi torturami, gdzie błagania są traktowane z lekceważeniem? Mocny temat, i równie mocny film, który ostatecznie polecam, bo jest świetnie zrealizowany. 

Francja, USA, 2021, 107'

Reż. Ellie Foumbi, Sce. Ellie Foumbi, zdj. Tinx Chan, Muz. Gavin Brivik, prod. Resolve Media, Solid Stripe Films, wyst.: Babeditda Sadjo, Jennifer Tchiakpe, Souleymane Sy Savane, Franck Saurel

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz