poniedziałek, 12 lutego 2024

Dzieci Amelii - Zrodzony ze sztuki


 ,,Dzieci Amelii'' pojawiły się na festiwalu w Lizbonie, w Stanach Zjednoczonych premiera odbędzie się w marcu 2024 r. i wciąż oczekuje na zielone światło, aby otrzymało formalną dystrybucję w pozostałych krajach. Obawiam się jednak, że nie zawita do nadwiślańskiego kraju, chociaż konkurencja filmów grozy porasta mchem oraz zgryzotą. Ponieważ gatunek w ostatnich latach jest zarżnięty przez rzemieślników. Czy ,,Dzieci Amelii'' zmienią stan rzeczy i przejdzie do historii, jako coś godnego pochwały? Mam mieszane uczucia. Raczej korzysta z bezpiecznych technik narracyjnych, przy okazji zabierając nas do północnej Portugalii, gdzie rozegra się dramat rodzinny. 

Akt pierwszy. Scena pierwsza. Ujęcie pierwsze. Szerokie oddalenie od wilii, do której zmierzać będą kochankowie: Edward oraz Ryley. Mieszkają w Nowym Jorku, jak to klasa średnia. Budzące się wspomnienia zaprowadzą ich do rezydencji zła. Edward zamierza odkryć czy zbadać biologiczne korzenie własnej rodziny, gdyż dowiaduje się, że ma matkę oraz brata bliźniaka w willi w portugalskiej części świata. Z początku autor bombarduje widza wiadomościami z przeszłości, gdyż spoglądamy na wyczyny matki, gdzie dziecko zostaje uprowadzone przez nieznajomą sylwetkę. Stopniowo podkręca tajemnicze zniknięcia, które zasygnalizują dalsze konsekwencje czynów, a dorosłe dziecko stanie się świadkiem krwiożerczej historii. Portugalia jako kraj, który słynie z melancholii zostaje oddany pieczołowicie na ekranie. Malarskie pejzaże poniekąd odnoszą się do twórczości Francisco Goya, na podobiznę obrazu ,,Wizja fantasmagoryczna''. Bohaterowie często podążają za czyimś głosem czy podszeptami.

Wyjazd do rodzinnej wilii zwiastuje kłopoty, gdyż para zakochanych podczas spotkania z tubylcami każe im spływać na wieść, że zmierzają do mrocznego domu. Ich niepokojące spojrzenia zapowiadają nadchodzący horror z noworodkami, ze związkami kazirodczymi czy mrocznymi wizjami na pograniczu wybudzenia ze snu. Największa wartość kryje się właśnie w niedopowiedzeniach, w kreacji, gdzie fantasmagoria spłodzona z wyobraźni igra z uśpionym złem, które budzi się do życia w wyniku odzyskania przeszłości przez Edwarda. Gdzie dom skrywa nieprzyjemne zakamarki, a próba podążania za enigmatycznymi głosami może przynieść niepokojące wnioski, że znikające dzieci nie umilkły bez powodu. Finałowa scena wydaje się najbardziej przerażająca, gdzie cichy sekret czający się w korytarzach odsłania prawdziwą twarz matki. Gdzie opętania są częścią rytuału rodziny skazanej na zagładę. 

Jego psychodeliczna atmosfera udziela się widowni, dlatego zaskakuje w trzecim akcie, gdzie zmierza do zaburzającego zmysły finału. Matka jest najdziwniejszą personą, o której nie wiele wiemy - chodzi z makijażem po domu, z dziwacznym, doklejonym uśmieszkiem, i ma wyraźne odchylenie psychiczne, a przez to, że dowiadujemy się o kazirodczych przewinieniach, jej szokująca charakterologia przyprawia o zniesmaczenie. Ma w sobie obłęd, który zostaje wykorzystany przeciwko naszej dwójce zakochanych. Dom jest nieprzyjazny, co wielokrotnie potwierdza szeptany ton wypowiedzi. Gdzie inspiracje Goyą mają daleki zasięg, bo można wyciągnąć z szafy obraz z ,,Sabatem czarownic'' i porównać go do ekranowej maskarady, gdzie potępieńczy los biologicznej rodziny skazuje się na trwanie w grzechu pierworodnym. Najmniej podobała mi się środkowa część przekazu - bywa zakreślony groteskowymi zaburzeniami, stąpając na cienkiej linii między grozą a ośmieszeniem dramatu ludzi, którzy zostali uwikłani w posępne drzewo genealogiczne, które powinno zostać ucięte, dla dobra przyszłości.


Postępujące szaleństwo stopniowo odkrywa niepoczytalność wilii oraz jego mieszkańców. Gdzie portugalski folklor zostaje zamaskowany przez czarny humor, który odziera produkcję z mistycznej powagi, ale nie przeszkadza delektować się niepokojącą atmosferą domu, który ma coś na sumieniu, jak rodzina, która w tkwi w zaklętym kole przekleństwa. Ma zmysł architektoniczny Dario Argento, lecz jego struktura chwilami przyprawia o nowelizację. Zmienia tempo oraz rytm filmu. Od zwiastującej tragedii, po irytujące scenki rodzajowe, kończąc na makabrze z duchami przeszłości. Czarująca siedziba, z pozoru, prędko odkrywa swoje krwiożercze instynkty, od których nie ma ratunku, a ostatnia scena jest jakimś niezrozumiałym pandemonium, od którego chcesz się uwolnić.

Dziecięca kołysanka przybiera kształt złowróżbnego posiedzenia, gdzie jeden sen zostaje zastąpiony drugim snem oraz malarskimi ujęciami od hiszpańskiego malarza z przełomu XVIII i XIX wieku. Gdzie zmysłowy taniec raczej zwiastuje tarapaty, choć jego struktura naprawdę powoduje konfudujące wrażenie niepogodzenia humoru z nawiedzonymi willami, które notorycznie nawiedzają w snach żądnej przygód widowni, która nie wie, że nie warto ścigać zbłąkane dusze. Portugalski horror ma coś z pokracznego tanga - tańczy dobrze, ale fałszywie, gubi się między wybujałą scenografią, a pamiątkami z grozy, która jest dosłowna i obdarta z półsłówek, choć jego tajemnica jest szokująca i porywająca, to fragmentami przypomina niedopracowany scenariusz, który nie zawsze ma pomysł, jak wyrwać się z kanonicznych schematów przez gatunkowy rodowód. Brakuje tej historii kilka niuansów, które pomogłyby lepiej zrozumieć dziwną zależność biologiczną Edwarda z dawnym miejscem zamieszkania, kiedy był dzieckiem, a jako dorosły musi zmierzyć się z własnymi korzeniami - najlepiej obcinając je, nim sam popadnie w letarg rodzicielski. 

Czuć, że autor ma smykałkę do gotyckich inscenizacji - wielokrotnie dawkuje napięcie, spuszczając powietrze z nadętej grozy w pusty śmiech, gdzie zmiana ujęcia oraz kąta kamery ma przybliżyć rodzący się strach przed zagubionymi dziećmi, o których alarmuje się coraz częściej w telewizji publicznej. A płacz dziecka bywa przeraźliwy, kiedy zdajesz sobie sprawę, że ktoś je porywa - nie wiedząc, w jakim celu. ,,Dzieci Amelii'' nie zapiszą się w historii kina głośnymi sylabami, ale za to zaoferuje półtorej godziny przyjemnej rozrywki do poduszki, a to chyba ważniejsze niż oglądanie wtórnych filmów, które nic ze sobą nie reprezentują. 

Portugalia, 2024, 91'

Reż. Gabriel Abrantes, Sce. Gabriel Abrantes, Zdj. Vasco Viana, Muz. Gabriel Abrantes, prod. Artificial Humors, wyst.: Carloto Cotta, Anabela Moreira, Brigette Lundy-Paine, Rita Blanco



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz