Kolejny rok, kolejne podsumowanie. Druga edycja o komiksach, które należy pochwalić, mieć w zbiorze, trzymać na półce etc. Myślałem, że udoskonalę to, co robiłem rok temu, ale chyba się nie powiodło, ponieważ zabraknie utworów stricte superbohaterskich czy z pulpowych magazynów. Panowie w pelerynach zaczynają działać mi na nerwy - powodują obrzydzenie i niestrawność żołądka. Ich przygody zniechęcają do lektury, a jak sięgam co nieco do półek księgarskich o facetach z z ponadprzeciętnymi mocami, to mnie krew zalewa. Kreskówkowe nicponie, mordercy i socjopaci - wypisz, wymaluj ,,Strażnicy'' Alana Moore. Uliczny Hawkeye i muzułmańska nastolatka Ms. Marvel lekko obraz zniekształciły, ale nie mam sił na tę zgraję nieudaczników. Ani Robert Kirkman, ani Frank Miller nie zdołali przełamać złej passy. Komiksy superbohaterskie przestały rajcować. Zaczynam rezygnować z ich zakupu.
Wszelkie postaci, choć ikoniczne, jak Hellboy, Jonah Hex czy Thorgal nie potrafią udźwignąć ciężaru, więc czynią to jak mogą, by rozluźnić czytelnika kosztem treści. Poza elementami czysto stylistycznymi nie dorównują poziomem do tego, czego oczekuję po komiksach, a chcę wyrazistych kluczy fabularnych, emocjonalnych kopniaków, prawdziwe, a nie udawane przygody rodem z tureckiej telenoweli. Czasy, gdy komiksy były dla dzieci - odeszły, a dorosły czytelnik nie marzy, aby twórcy cofali go w rozwoju i infantylizowali. Trochę smutne, że nie pojawił się drugi album o detektywie Nestor Burma od wydawnictwa Scream Comics, który okazał się kryminałem wyciętym z lat 40. W tym roku zabrakło mocnej, dosadnej sceny około mainstream-owej. ,,Zabij albo zgiń'' od Eda Brubakera porzuciłem po pierwszym tomie, a wielcy w komiksie środka, jak Jeff Lemire czy Mike Mignola nie mieli startu, chociażby do zeszłorocznego ,,Top 10'' Alana Moore czy ,,Ziemia swoich synów'' od Gianni Pacinotti (gatunek postapo po tym tytule ma wyraźnie pod górkę).
Czego mi jeszcze zabrakło? Chyba wiary w to, że coś się odmieni. Wiele tytułów zabrało mi czas, którego nie odzyskam, a były to historie niewarte tego, by poświęcić im żałosne pięć minut. A co takiego w 2018 r. było wyjątkowe? Oj działo się na rynku wydawniczym. Nie nadążam za nowościami. Moja lista przeczytanych komiksów nie powala, nie miała takiego rozpędu, jak rok wcześniej. Zauważyłem jednak zmiany zachodzące w podejściu do powieści graficznych. Częściej sięgam po komiksy upolitycznione, nacechowane historią powszechną, które nie uciekają od problemów (jak ostracyzm, anoreksja czy strata w rodzinie). Nie jest to lista idealna czy taka, która was usatysfakcjonuje. To moje subiektywne spojrzenie na rzeczywistość, na to, co zwracam uwagę, więc jakiekolwiek pretensje proszę zachować dla siebie. Na odtrutkę polecam stworzyć osobistą listę najlepszych komiksów 2018 roku. Nikomu nie bronię kręcić nosem, ale sam przekazuję, czemu warto się przyjrzeć.
A, jeszcze jedno zanim przejdę do werdyktu. Pomijam część utworów, jak serię ,,Corto Maltese'', ponieważ ją zarekomendowałem na tyle szeroko w pierwszej edycji, że nie ma potrzeby o niej wspominać po raz drugi na łamach bloga. Do listy nie trafiła też seria o Pająku Jeruzalem z ,,Transmetropolitan'', bo czytałem go w czasach, gdy komiksy nie miały jeszcze takiej renomy, jak teraz. A nie miałem wystarczająco czasu lub chęci, by ją sobie odświeżyć w nowym wydaniu. Na liście mogą pojawić się tytuły wznowione, wielotomowe, mangowe czy takie, do których nie miałem wątpliwości, by się znalazły, ale jak wspomniałem - nie udało się nadrobić wszystkiego i jest to bolączka chyba wszystkich czytelników w Polsce i na świecie. Tymczasem zapraszam do dyskusji i miłego obcowania z listą, którą poniżej zamieściłem.
Gniot roku (unikać!):
Powrót Mrocznego Rycerza - Ostatnia krucjata
Scenariusz: Frank Miller, Brian Azzarello
Rysunek: John Romita
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 80
Gatunek: Superhero
,,O ja pier...'' - chciałbym orzec wulgarnie i podeptać egzemplarz z Batmanem, toć to podchodzi pod kryminał, co z nim zrobili! Bezmyślna szarpanina ze znanymi przeciwnikami nietoperza okraszona przeciętnymi obrazkami, a scenariusz, jaki scenariusz?! Jakby ktoś odciął prąd albo za karę kazał twórcom siadać do biurka (z pistoletem na karku), żeby nie zapomnieli, o jaką stawkę chodzi. Pomięty, wypluty z pomysłów i dobrego gustu. Całkowicie nieuzasadniony fabularnie, zwroty akcji od czapy, a cała ta ostatnia krucjata to jakiś ukryty żart, który nie bawi, a zniesmacza konsumenta. Nic, tylko wziąć sznur i się powiesić, za to, co otrzymałem. Tyle lat czekać za czymś, co nie było warte ani centa. Cóż za rozczarowanie. Batmanie, co oni z Tobą zrobili?!
Wyróżnienie (warto zajrzeć):
20th Century Boys: Chłopaki z dwudziestego wieku (tom 1)
Scenariusz: Naoki Urasawa
Rysunek: Naoki Urasawa
Wydawnictwo: Hanami
Liczba stron: 412
Gatunek: Seinen, Fantastyka
Scenariusz: Naoki Urasawa
Rysunek: Naoki Urasawa
Wydawnictwo: Hanami
Liczba stron: 412
Gatunek: Seinen, Fantastyka
Z racji iż nie ma mangowych opowiastek w Top 10, postanowiłem wyróżnić tę japońską pozycję dla czytelników oczekujących coś więcej niż to, co oferuje Stary Kontynent i USA. Jest to zdecydowanie ulubiony tytuł w twórczości Urasawy. Trochę taki ,,Kinderland'' v.2.0 (o którym jeszcze podyskutujemy nieco niżej). Z tą różnicą, że nie ma Wschodnich Niemiec, jest za to Japonia z komentarzem o XX wieku, który zburzył fasady, że dążymy do pokoju (bomby nuklearne, dziwne paranoje związane z ufoludkami, Zimna Wojna, konflikty), do tego rosnąca fala popkultury ma również wpływ na Kraj Kwitnącej Wiśni i anime. Spora wycieczka oraz przeprawa po słynnych kompozytorach muzyki rozrywkowej, przedstawia wszystkie dziecinne zabawy, jak domek na drzewie albo sekretne symbole. Nielubiane dzieci jeszcze nie wiedzą, że są fantastyczne, gdyż z jakiś wydumanych powodów są odpychane przez rówieśników (i to głównie dlatego, że są pokręcone albo nazbyt nacechowane indywidualnością). Masa wspomnień, które znam z autopsji, jak wymyślanie historyjek - nic dziwnego, że udzielam się autorsko. Znam pierwsze zakazane piosenki czy ucieczki po kątach w poszukiwaniu własnej Nibylandii. Sam to przeżywałem i w Japonii robią dokładnie to samo, co polskie dzieci z naszego podwórka. Czuję się staro, bo znam te dzieciaki, jakbym z nimi przebywał.
Jedyne, do czego mogę się przyczepić - to jakiś rodzaj naiwności scenariusza, który do poważnych tematów, jak nakreślenie paranoicznej atmosfery XX wieku czy marnej dorosłości w kontrze do czasów błogiego dzieciństwa - wcina się wątek z tanich, letnich blockbusterów, czyli ratowanie świata. Gryzie się to z kameralną niezapominajką o cudownym dzieciństwie i szarzyźnie dnia dorosłego człowieka.
Porzucone serie komiksowe w 2018 r.:
,,Akame ga Kill'' - manga
,,Druuna''
,,Golden Dogs''
,,Hellboy''
,,Monstressa''
,,Nieśmiertelny Iron Fist''
,,Niezwykła podróż''
,,Odrodzenie"
,,Podboje''
,,Rat Queens''
,,Saga Winlandzka'' - manga
,,Zabij albo zgiń''
10. Złoto i krew (wyd. zbiorcze tom 1)
Scenariusz: Fabien Nury
Rysunek: Merwan
Wydawnictwo: Scream Comics
Liczba stron: 132
Gatunek: Przygodowy, Sensacyjny
Fabien Nury ma szczęście do polskich czytelników, ponieważ coraz częściej zjawia się nad Wisłą i częstuje zawartością o gorzkim humorze, z wybuchowymi akcjami (Tyler Cross) oraz geopolitycznymi konfliktami XX wieku (Śmierć Stalina). Do tego, jak mało który artysta na komiksowej scenie dostarcza awanturnicze porachunki z historią - i chociaż nie jest poetą, jak Hugo Pratt w mej ulubionej serii przygodowej, czyli ,,Corto Maltese'' - ,,Złoto i krew'' pozostaje alternatywą dla marynarza z Malty. Sama opowieść snuje się od klasycznego bajania starszego mężczyzny, który przeżył okopy podczas pierwszej wojny światowej, gdzie poznał kompana oraz sympatycznego jeża, a później wraz z arystokratą stał się pogromcą mórz - prowadząc pirackie życie. Nie są to piraci wykuci z popkultury - są niebezpieczni, ciągnie rzezimieszka z Korsyki do rewolty i szampańskich uczt, ale nie ma to za wiele wspólnego z opaską na oku i skarbami zatopionymi na dnie morza.
To nieco trywialna, choć rozrywkowa lektura do poduszki. Z podtekstami o odwiecznych kompleksach Hiszpanów z wojującymi Francuzami. Z nutką strzelanin i arabskim krajobrazem (ziarniste pejzaże). Nie ma tej filozoficznej zwinności i ironicznej puenty, co ,,Corto Maltese'', bo francuski twórca nie prowadzi gry z czytelnikiem, a co najwyżej bawi go znanymi przyrządami z haczyka (polowanie na bogactwa, szpiedzy, epickie ucieczki, sprzeciw cywilny) czy archetypami powieści awanturniczej (odważni dżentelmeni, na pograniczu bohatera i antybohatera). Szkoda, że to zaledwie dwa albumy w jednym tomie, bo trzeba czekać na dalsze rozdziały, czego osobiście nie lubię. Pozycja trochę na wyrost, ale z braku lepszych tytułów o morskich przeprawach i turystycznych wycieczkach po globusie - ,,Złoto i krew'' wydaje się sensownym kandydatem, chociaż, wiem, powtarzam się, ,,Corto Maltese'' pozostaje numerem jeden wyprzedzając peleton o dekady.
9. Conan. Narodziny legendy (wyd. zbiorcze tom 1)
Scenariusz: Kurt Busiek
Rysunek: Cary Nord, Greg Ruth, Thomas Yeates, Tom Mandrake
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 468
Gatunek: Fantasy
Epickie i wytworne. Kurt Busiek wykreował Conana - m.in. barbarzyńcę, rozbójnika - na nowo. Dodał coś od siebie. Spajając elementy magii i miecza z kryminalnym opowiadaniem ,,Boga w pucharze'' na podstawie prozy Roberta E. Howarda. Przewija się jego dzieciństwo na mrocznych wzgórzach. Urodzony na polu bitwy, więc według wierzeń: musiał stać się potężnym wojownikiem. Od małego przejawia talenty. Znajomość stylów oraz sprawne wykorzystywanie wiedzy o orężu sprawi, że w wieku młodzieńczym obali nie jednego weterana broni. Jak na komiks o bitwach i półnagim mężczyźnie z szelmowskim uśmiechem podczas konwersacji - potrafi lawirować pomiędzy baśnią a krwawą jatką z odciętymi kończynami.
Rysunkowo niedbały, ale brak ,,czystej'' kreski pogłębia mroczny klimat. Wplatając wątki fantasy z kobietą o włosach oślepiających wzrok Cymeryjczyka. Czy mój ulubiony fragment, gdy trafia do Hiperborei - mitycznej krainy mlekiem i miodem płynący, by odkryć brak duszy w mieszkańcach raju, którzy udają, że są ludźmi szczęśliwymi. Pojawiają się znajome twarze z kart historii Howarda, jak potężny czarnoksiężnik Thoth-Amon albo córka olbrzyma. Dużo narracji z offu, jakby wycięte z książki, co dla jednych wyda się zbędne dla obrazu, choć buduje atmosferę. Z całą pewnością, to jedna z najdoskonalszych serii wydanych przez Dark Horse Comics - cenię wyżej od ,,Hellboy'a'' czy ,,Sin City''.
Jedyne, do czego mogę się przyczepić - to jakiś rodzaj naiwności scenariusza, który do poważnych tematów, jak nakreślenie paranoicznej atmosfery XX wieku czy marnej dorosłości w kontrze do czasów błogiego dzieciństwa - wcina się wątek z tanich, letnich blockbusterów, czyli ratowanie świata. Gryzie się to z kameralną niezapominajką o cudownym dzieciństwie i szarzyźnie dnia dorosłego człowieka.
Porzucone serie komiksowe w 2018 r.:
,,Akame ga Kill'' - manga
,,Druuna''
,,Golden Dogs''
,,Hellboy''
,,Monstressa''
,,Nieśmiertelny Iron Fist''
,,Niezwykła podróż''
,,Odrodzenie"
,,Podboje''
,,Rat Queens''
,,Saga Winlandzka'' - manga
,,Zabij albo zgiń''
10. Złoto i krew (wyd. zbiorcze tom 1)
Scenariusz: Fabien Nury
Rysunek: Merwan
Wydawnictwo: Scream Comics
Liczba stron: 132
Gatunek: Przygodowy, Sensacyjny
Fabien Nury ma szczęście do polskich czytelników, ponieważ coraz częściej zjawia się nad Wisłą i częstuje zawartością o gorzkim humorze, z wybuchowymi akcjami (Tyler Cross) oraz geopolitycznymi konfliktami XX wieku (Śmierć Stalina). Do tego, jak mało który artysta na komiksowej scenie dostarcza awanturnicze porachunki z historią - i chociaż nie jest poetą, jak Hugo Pratt w mej ulubionej serii przygodowej, czyli ,,Corto Maltese'' - ,,Złoto i krew'' pozostaje alternatywą dla marynarza z Malty. Sama opowieść snuje się od klasycznego bajania starszego mężczyzny, który przeżył okopy podczas pierwszej wojny światowej, gdzie poznał kompana oraz sympatycznego jeża, a później wraz z arystokratą stał się pogromcą mórz - prowadząc pirackie życie. Nie są to piraci wykuci z popkultury - są niebezpieczni, ciągnie rzezimieszka z Korsyki do rewolty i szampańskich uczt, ale nie ma to za wiele wspólnego z opaską na oku i skarbami zatopionymi na dnie morza.
To nieco trywialna, choć rozrywkowa lektura do poduszki. Z podtekstami o odwiecznych kompleksach Hiszpanów z wojującymi Francuzami. Z nutką strzelanin i arabskim krajobrazem (ziarniste pejzaże). Nie ma tej filozoficznej zwinności i ironicznej puenty, co ,,Corto Maltese'', bo francuski twórca nie prowadzi gry z czytelnikiem, a co najwyżej bawi go znanymi przyrządami z haczyka (polowanie na bogactwa, szpiedzy, epickie ucieczki, sprzeciw cywilny) czy archetypami powieści awanturniczej (odważni dżentelmeni, na pograniczu bohatera i antybohatera). Szkoda, że to zaledwie dwa albumy w jednym tomie, bo trzeba czekać na dalsze rozdziały, czego osobiście nie lubię. Pozycja trochę na wyrost, ale z braku lepszych tytułów o morskich przeprawach i turystycznych wycieczkach po globusie - ,,Złoto i krew'' wydaje się sensownym kandydatem, chociaż, wiem, powtarzam się, ,,Corto Maltese'' pozostaje numerem jeden wyprzedzając peleton o dekady.
9. Conan. Narodziny legendy (wyd. zbiorcze tom 1)
Scenariusz: Kurt Busiek
Rysunek: Cary Nord, Greg Ruth, Thomas Yeates, Tom Mandrake
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 468
Gatunek: Fantasy
Epickie i wytworne. Kurt Busiek wykreował Conana - m.in. barbarzyńcę, rozbójnika - na nowo. Dodał coś od siebie. Spajając elementy magii i miecza z kryminalnym opowiadaniem ,,Boga w pucharze'' na podstawie prozy Roberta E. Howarda. Przewija się jego dzieciństwo na mrocznych wzgórzach. Urodzony na polu bitwy, więc według wierzeń: musiał stać się potężnym wojownikiem. Od małego przejawia talenty. Znajomość stylów oraz sprawne wykorzystywanie wiedzy o orężu sprawi, że w wieku młodzieńczym obali nie jednego weterana broni. Jak na komiks o bitwach i półnagim mężczyźnie z szelmowskim uśmiechem podczas konwersacji - potrafi lawirować pomiędzy baśnią a krwawą jatką z odciętymi kończynami.
8. Hip-Hop Genealogia (tom 1)
Scenariusz: Ed Piskor
Rysunek: Ed Piskor
Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy
Liczba stron: 112
Gatunek: Kronika, Muzyczny
Wspaniała encyklopedia o znanej mi kulturze hip-hop. Witamy w Bronksie. II połowa lat 70. Grandmaster Flash czy Kool Herc nakręcają ,,czarne'' dzielnice. Zaczyna się od street art - muzyka stosowana na boiskach, gdzie grywasz w kosza, by z czasem przenieść się do klubów, a ostatecznie wylądować na klipach w muzycznej telewizji. Najwięksi wyjadacze znajdą tu ciekawostki, które mogą ich zaskoczyć - wiadomo, że to kultura ubogich dzielnic - podobnie było z jazzem, w czasach, gdy Afroamerykanie nie byli traktowani na równi z białasami (mimo zniesienia segregacji rasowej). Mamy typowe uliczne zaczepki, ciągle ktoś coś zmienia, a to dochodzi wokalista, a to panowie dzielą się na grupy, jeden odchodzi, drugi przychodzi, jak w telenoweli. Można się zakręcić - ilość nazwisk i zespołów z Nowego Jorku potrafi przytłoczyć. Pięknie opowiada o historii, którą nie do końca możemy zrozumieć, ponieważ polski hip-hop rozkręcił się w latach 90. wraz z pierwszą kasetą Molesty czy Paktofoniki. To środowisko, które jeszcze nie znajdzie raperów z ,,dobrych, kulturalnych'' domów, bo te czasy dopiero nadejdą, póki co - rządzi ulica i jej prawa.
7. Kocia skórka - Historia samby
Scenariusz: Carlos Patati
Rysunek: Joao Sanchez
Wydawnictwo: Mandioca
Liczba stron: 136
Gatunek: Społeczny, Muzyczny
Mandioca, to jedyne wydawnictwo w Polsce, które kultywuje tradycje i zwyczaje Ameryki Południowej - znaleźli swoją niszę, co cieszy, bo rynek komiksowy harmonizuje czytelników - kiedyś o komiksach artystycznych czy stricte historycznych mogliśmy zapomnieć i marzyć, że kiedyś, hen, hen daleko, pojawi się w polskim tłumaczeniu. Na szczęście, te mroczne czasy zniknęły człowiekowi z oczu i co tu dużo mówić, dla mnie historia samby jest egzotyczna - nie jestem ani znawcą tego tańca towarzyskiego, ani nie znam się na brazylijskiej muzyce, ani nigdy wcześniej nie zagłębiałem się w jej niuanse geograficzne czy rasowe. Spodziewałem się uproszczonego monologu czy streszczenia latynoskiej muzyki, ale jest to portret epoki. Faliste czarno-białe plansze pokryte drzeworytem robią robotę i nasiąkają pradawnym nimbem Rio de Janeiro, gdzie niewolnictwo uległo wolności, lecz dzielnice biedoty wciąż nawołują czasy wojen, gdy czarna populacja była pod pręgierzem, mierząc się z opresyjnym aparatem władzy i uliczną hołotą.
Powiedzmy sobie wprost, bez ogródek - komiks ów powstał dla wąskiej publiki. Nie ma tu spektakularnych bohaterów, akcja dzieje się w fawelach, więc dominują demoniczne nastroje. Nie ma regularnej kreski, całość pokryta jest czernią, niemal polana smołą - postacie są karykaturalne, odrealnione, kubistyczne. Niewdzięczny slang oraz słownictwo canarinhos będzie przeszkodą dla osób, które uwielbiają przejrzyste dialogi, nieskomplikowany język czy pełnoprawną fabułę, ponieważ ,,Kocia skórka'' podzielona na trzy rozdziały nie zapewni odpowiednich doznań estetycznych (bez koloru) albo literackich (hermetyczne środowisko).
06. Kinderland
Scenariusz: Mawil
Rysunek: Mawil
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Liczba stron: 296
Gatunek: Obyczajowy, Komedia, Dla młodzieży
Koniec słodkiego dzieciństwa skonfrontowany z otwarciem granic na Zachód i upadkiem komunizmu w NRD. Niemiecka młodzież robiła dokładnie to samo, co polskie dzieci za czasów Polski Ludowej. Bawiła się tym, co miała - zachwycała się zabawkami zza Oceanu, ale gdy ich nie posiadała - korzystała z tego, co oferował szarobury socjalizm. Dorośli przejęci wiadomościami o tym, że warto prysnąć ze Wschodu, aby doznać luksusu. Tymczasem ich pociechy mają ,,ważniejsze'' sprawy, jak wygrana w turnieju tenisa stołowego albo podbijać rekordy w grze na przenośnej konsoli. Dla dzieciaków liczyło się coś innego, jak więzy krwi lub dobra zabawa bez manipulacyjnej polityki. Nie interesuje ich świat dorosłych, gdyż marzą tylko o nowym świecie, gdzie wszystko dostaną na wyciągnięcie ręki. To dorośli okazują się małymi dziećmi, którzy marzą o nowych zabawkach, a dzieci pomimo trudnej sytuacji społecznej chcą zachować święte przymierze i uczestniczyć w gronie najbliższych, w ich ważnych momentach. Ale dzieciństwo też się kiedyś kończy i trzeba wziąć odpowiedzialność za coś, co już nie jest zabawą, a konfrontacją z niekoniecznie ,,filmową'' rzeczywistością.
05. Ta małpa poszła do nieba
Scenariusz: Gosia Kulik
Rysunek: Gosia Kulik
Wydawnictwo: Wydawnictwo Komiksowe
Liczba stron: 144
Gatunek: Obyczajowy
Niezwykle poruszająca historia o małżeństwie, która nie mogąc spłodzić potomka mąż przyprowadza małpkę z Zoo, aby ją uczłowieczyć i wdrożyć w rodzinę zakładając jej sukienkę, wożąc na wózku, oferując opiekę. Brak akceptacji środowiska to początek, bo chora matka Kryśki nie potrafi pogodzić się, że jej własna córka ma chłopa impotenta, zwierzę zamiast normalnego dziecka, a w domu syf, gdy adoptowane dziecko umiera przez wypadek. Początek mi coś nie siedział - absurdalna kreska, koślawe dialogi, dziwna atmosfera i niezręczny dramat. Wszystko to znikło, gdy opowieść nabrała tempa, sytuacja się skomplikowała, a problem nie grzązł w wąskich ramkach, że jak to, małpa nie może pójść do nieba, bo zwierzaki nie mają dusz? Autorka skrupulatnie naciera na ksenofobiczne środowisko, na pogłębiający się ostracyzm, dramat jednostki, który przygarnął małą istotkę, żeby nadać jej sensu w życiu. Porusza ważne problemy, jak niemoc wobec śmierci ukochanej osoby, brak wsparcia przez bliskich, znęcanie się nad obcymi, którzy pragną dziecka w kategoriach mniej pospolitych. Brak zrozumienia wobec ludzi, którzy potrafią kochać zwierzęta jak ludzkie maluchy. Smutna opowieść, która nie ma lekkiego zakończenia, a podczas lektury trudno o pozytywne wibracje, bo wokoło krzywe twarze, deszczowa pogoda, a z ambony ksiądz ,,poprawia'' cios, żeby uderzyć w wychowywanie małp na ludzi.
Scenariusz: Gosia Kulik
Rysunek: Gosia Kulik
Wydawnictwo: Wydawnictwo Komiksowe
Liczba stron: 144
Gatunek: Obyczajowy
Niezwykle poruszająca historia o małżeństwie, która nie mogąc spłodzić potomka mąż przyprowadza małpkę z Zoo, aby ją uczłowieczyć i wdrożyć w rodzinę zakładając jej sukienkę, wożąc na wózku, oferując opiekę. Brak akceptacji środowiska to początek, bo chora matka Kryśki nie potrafi pogodzić się, że jej własna córka ma chłopa impotenta, zwierzę zamiast normalnego dziecka, a w domu syf, gdy adoptowane dziecko umiera przez wypadek. Początek mi coś nie siedział - absurdalna kreska, koślawe dialogi, dziwna atmosfera i niezręczny dramat. Wszystko to znikło, gdy opowieść nabrała tempa, sytuacja się skomplikowała, a problem nie grzązł w wąskich ramkach, że jak to, małpa nie może pójść do nieba, bo zwierzaki nie mają dusz? Autorka skrupulatnie naciera na ksenofobiczne środowisko, na pogłębiający się ostracyzm, dramat jednostki, który przygarnął małą istotkę, żeby nadać jej sensu w życiu. Porusza ważne problemy, jak niemoc wobec śmierci ukochanej osoby, brak wsparcia przez bliskich, znęcanie się nad obcymi, którzy pragną dziecka w kategoriach mniej pospolitych. Brak zrozumienia wobec ludzi, którzy potrafią kochać zwierzęta jak ludzkie maluchy. Smutna opowieść, która nie ma lekkiego zakończenia, a podczas lektury trudno o pozytywne wibracje, bo wokoło krzywe twarze, deszczowa pogoda, a z ambony ksiądz ,,poprawia'' cios, żeby uderzyć w wychowywanie małp na ludzi.
4. Lżejsza od swojego cienia
Scenariusz: Katie Green
Rysunek: Katie Green
Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy
Liczba stron: 512
Gatunek: Autobiografia, Pamiętnik
Spodziewacie się umoralniającej dykteryjki o wyniszczającej anoreksji, a dostajecie znacznie bogatszy arsenał motywów o zdrowym odżywianiu i jej antytezie. Intymna wypowiedź o młodzieńczych schorzeniach, problemach zdrowotnych, uprzykrzającej adolescencji czy odwiecznych konfliktach z rodzicami. Autoterapia. Wewnętrzny wgląd w ciało młodej, dorastającej kobiety, która krok po kroku uświadamia, jak anoreksja ,,dobija'' człowieka oraz jak sobie z nią radzić, aby nie doszło do podobnych zdarzeń. Autorka przestrzega przed zgubną, ekstremalną ,,dietą'', która prowadzi do wyniszczenia organizmu. To spowiedź, przestroga, jak i celna samokrytyka, że problemy odżywcze nie biorą się znikąd lub z przyczyn zewnętrznych. Zaczyna się niewinnie - od wyrzucania jedzenia za meble lub do doniczki, a potem spirala kłamstw znajdzie przestrzeń, by się ,,odwdzięczyć'' - powodując napięcie w domu wokół rodziny i znajomych.
Szare kolory z odcieniami sepii wybornie uzupełniają treść. Niczym czarna rozpacz przetykana migawkami o lepszym jutrze. Zaburzenia żywieniowe idą w parze z prywatnymi dramatami, a nie jak w zgrzebnej propagandówce, że to wina modelek, które celowo wyglądają jak wieszaki na ubrania. Traumatyczne przeżycia z relacji Katie Green powodują, że zamierza kontrolować to, na co nie ma wpływu, przez co przestaje panować nad konsumpcją. I obraz, który rysuje doskonale uwypukla to, co czuje w żołądku, w lędźwiach czy w głowie. Decydując o tym, w czym komiks przeważa nad literaturą czy filmem. Prosta, szczera dyskusja o sobie. Życie pisze najlepsze scenariusze? Raczej przerażające!
Scenariusz: Katie Green
Rysunek: Katie Green
Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy
Liczba stron: 512
Gatunek: Autobiografia, Pamiętnik
Spodziewacie się umoralniającej dykteryjki o wyniszczającej anoreksji, a dostajecie znacznie bogatszy arsenał motywów o zdrowym odżywianiu i jej antytezie. Intymna wypowiedź o młodzieńczych schorzeniach, problemach zdrowotnych, uprzykrzającej adolescencji czy odwiecznych konfliktach z rodzicami. Autoterapia. Wewnętrzny wgląd w ciało młodej, dorastającej kobiety, która krok po kroku uświadamia, jak anoreksja ,,dobija'' człowieka oraz jak sobie z nią radzić, aby nie doszło do podobnych zdarzeń. Autorka przestrzega przed zgubną, ekstremalną ,,dietą'', która prowadzi do wyniszczenia organizmu. To spowiedź, przestroga, jak i celna samokrytyka, że problemy odżywcze nie biorą się znikąd lub z przyczyn zewnętrznych. Zaczyna się niewinnie - od wyrzucania jedzenia za meble lub do doniczki, a potem spirala kłamstw znajdzie przestrzeń, by się ,,odwdzięczyć'' - powodując napięcie w domu wokół rodziny i znajomych.
Szare kolory z odcieniami sepii wybornie uzupełniają treść. Niczym czarna rozpacz przetykana migawkami o lepszym jutrze. Zaburzenia żywieniowe idą w parze z prywatnymi dramatami, a nie jak w zgrzebnej propagandówce, że to wina modelek, które celowo wyglądają jak wieszaki na ubrania. Traumatyczne przeżycia z relacji Katie Green powodują, że zamierza kontrolować to, na co nie ma wpływu, przez co przestaje panować nad konsumpcją. I obraz, który rysuje doskonale uwypukla to, co czuje w żołądku, w lędźwiach czy w głowie. Decydując o tym, w czym komiks przeważa nad literaturą czy filmem. Prosta, szczera dyskusja o sobie. Życie pisze najlepsze scenariusze? Raczej przerażające!
3. Pan Żarówka
Scenariusz: Wojtek Wawszczyk
Rysunek: Wojtek Wawszczyk
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Liczba stron: 624
Gatunek: Obyczajowy, Surrealizm
Dojrzały debiut Wojtka Wawszczyka. Przyznaję, choć nie potrafi rysować, jak stwierdził Michał ,,Śledziu'' Śledziński - moc oraz siła wybrzmiewa w rozkładzie kadrów, nieregularne plansze od razu nasuwają autorski pomysł na opowiedzenie na poły autobiograficznej, na poły fikcyjnej historii o małym chłopcu z tatą-naleśnikiem rozprasowanym przez żelazko i zmartwioną matką pracującą w Hucie. Niecodzienny podział na kreskę czarno-białą z bardziej wybrudzoną, rozpaćkaną od czarno-bieli. Ten człowiek ma niesamowity warsztat sceniczny i intuicję do planowania relacji międzyludzkich. Wyobraźcie sobie taki układ - małe prostokąty jako forma pasków z dialogami przewija się na dwie strony. Trwa rozmowa telefoniczna. Co robi autor? Oddala bohaterów od siebie. Oddala te małe okienka z tekstem, aby zbudować dystans między postaciami. Takich niuansów estetyczno-formalnych jest niemałe zatrzęsienie. Wiele lat w branży jako animator czy reżyser nie poszło na marne i pokazuje to w ,,Panu Żarówce''.
Zachwytu nad strukturą powieści nie będzie końca, ale o czym jest tytułowy Pan Żarówka? Na pewno o dorastaniu - mały smyk zmienia się w chłopca, potem idzie na uczelnię i stara się znaleźć miejsce, w którym znalazłby drugi dom. Jego pierwszy dom to istne utrapienie - ojciec przestaje pracować przez inwalidztwo, matka stara się pracować po godzinach, żeby Żarówka nie musiał jeść kanapek z serkiem topionym, a z szynką. A dlaczego Pan Żarówka?, ponieważ jak rodzice doznaje wypadku - połyka ciekły metal i zaczyna świecić, gdy łączy się z gniazdkiem w kontakcie. Niczym jakiś superbohater naładowany jest energią - żywa latarnia oświetlająca mroki niebios. Ale to superbohater stracony - wykorzystywany przez społeczeństwo, aby na nim zarabiać, sławić się i ośmieszać, że to dar nikomu niepotrzebny. Atmosfera jak w PRL-u - bieda, komunalne budynki, sąsiad alkoholik i szara strefa. W tej przygnębiającej rzeczywistości jest on, szalona babcia, która każe mu się kryć w ścianie, jeśli się czegoś boi. Pierwsze docinki ze strony kolegów, pierwsza niespełniona miłość - nie brzmi wesoło? Spokojnie, pomimo rozdzierających szat humor nie opuszcza do ostatniej strony. Oniryczne sceny mają wyjątkowe pokłady zabawy - wciąż rozbawia mnie toczenie ojca po osiedlu, jak kulki czy zwijanie go w rulon niczym dywan do podłogi. Ta szalona jazda pomysłami, by z choroby uczynić żart losu - bawi bardziej niż myślisz.
Zaskakująco przyjemny w odbiorze, nawet w okolicznościach, jakich znajdują się bohaterowie (również ci drugoplanowi czy trzeciorzędni). Wyjątkowo czuły na tematy osamotnienia, rozpalający ogień tam, gdzie go nie ma. Oświetla (Pan Żarówka, hehe) przygnębiającą przystań, gdzie szarawe barwy wzięły górę nad przeróżnymi kolorami. Niczym bohater, który buduje mur, aby przedostać się na drugą stronę, by świecić nie dla korzyści materialnych, ale jak prawdziwy superbohater - dla przykładu.
2. Ex Machina (tom 1-2)
Scenariusz: Brian K. Vaughan
Rysunek: Tom Feister, Tonny Harris
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 276 (tom 1), 252 (tom 2)
Gatunek: Polityczny, Superhero
Prawdopodobnie najlepsze dzieło Briana K. Vaughana, którego ostatnimi czasy nie znoszę, bo tworzy laurki zamiast koncepty fabularno-ideologiczne. Zręczna mieszanka superhero z political fiction, gdzie dawny heros (wybawiciel) stwierdził, że lepiej będzie, gdy pomoże ludziom zostając burmistrzem Nowego Jorku, a nie latającą machiną z głupim kaskiem na głowie. Vaughan rozumie istotę superbohaterów, dlatego nie pcha go w kanciaste, groteskowe przygody - stawia na realizm, a w prawdziwym świecie superbohater może zostać oskarżony na wiele sposobów - za narażanie życia cudzych bytów, za nadużycia i lekceważenie aparatu sądowniczego czy służb porządkowych. Jak prawdziwy superbohater - chce dobrze, dlatego zakłada gajerek i dyskutuje o bieżących sprawach niecierpiących zwłoki.
Cholernie inteligentny scenariusz, który nie trąci populizmem ani łzawą piosenką o wielkości narodu USA, ponieważ twórca zauważa szereg problemów i bez miętolenia omawia je z krytyczną analizą. Koniec głaskania po główce i poklepywania po pupci - rozjeżdża taranem to zbiorowisko tałatajstwa, kując przywódców terrorystycznych, kopiąc dół melodii przeszłości, że Stany Zjednoczone to kraj sprawiedliwości - amerykański styl życia przestał istnieć, a bez mądrego rzecznika prasowego media ogłaszałyby najbardziej idiotyczne komentarze w TV.
Nie boi się obnażyć polityki zagranicznej albo wkomponować w tygiel religijny bądź rasowy. Koresponduje z ideologią bez nadmiernego szafowania, nie głosi osobistych poglądów, to czysty, rasowy głosiciel bez ucieczki w fantazję. Porusza się po demonstracjach społecznych, przybliża brudy w rodzinie burmistrza Nowego Yorku czy niebezpieczne choroby psychiczne i robi to z taką swadą, że ciężko uznać to tylko za przemyślaną rozrywkę. To dojrzały portret nowojorczyków. Miasta zapaskudzonego przez nienawiść i władzę. Pokerowe dialogi połykam garściami. Dialogi zmontowane niczym ciasto od babci. Wyważone, roztropnie bujają się między retrospekcją, a aktualnymi wydarzeniami w ustawach.
Nie znam lepszej historii politycznej, która miałaby dopracowane niuanse lingwistyczne, oratorski czy prasowe. Jest jak ta bomba zrzucona na Hiroszimę - nie do zapomnienia. Oficjalnie staje się jedną z ulubionych serii na rynku wydawniczym. ,,Kaznodzieja'' czy ,,100 naboi'' klasykiem? Dla mnie ,,Ex Machina'' wygrywa w tym starciu. Nie mogę wyjść z podziwu. Majstersztyk.
,,To burmistrz, jak pan. Burmistrz Nowego Yorku. Uważają, że to druga najtrudniejsza praca na świecie'' ,,Kto? Amerykanie? A co oni wiedzą o trudnościach?''.
1. Westerplatte: Załoga śmierci (wyd. III)
Scenariusz: Mariusz Wójtowicz-Podhorski
Rysunek: Krzysztof Wyrzykowski
Wydawnictwo: Zin Zin Press
Liczba stron: 136
Gatunek: Wojenny
Trzecie wydanie o jednej z najgłośniejszych spraw Polski, poniekąd Niemiec. Walka o Westerplatte to coś więcej niż wojna o utrzymanie pozycji, o godności żołnierza, aby nie oddawać ziemi, lecz piekielnie zdolna formacja przeprowadzająca operację o nienaruszalności polskiego godła, bitwa o Gdańsk, co Niemcy chcieli sobie podporządkować i zarządzać terytoriami. Zaciekła obrona półwyspu prowadzi do głośnego sprzeciwu wobec dyktatorstwa, niwecząc wielkość faszystowskiego państwa Niemiec, odpowiedź na zaczepki antypolskie i niechęci do biało-czerwonej ludności cywilnej. Misja samobójcza zmieniła się w relację o ideały, prowadząc lokalny konflikt w narodowościowy manifest o pomniku trwalszym od spichlerza. Atak na Westerplatte miał być ,,ćwiczeniem'' dla nieprzyjaciela, a okazał się nie do przezwyciężenia. Ciągły ostrzał z pancernika, naloty, jakieś armie pionierów i szturmowców - wszystko na nic.
Polskie siły Wojskowej Składnicy Tranzytowej udowodniły, że niemożliwe nie istnieje. Gigantyczne połacie tekstu z maestrią przedstawia losy niedoświadczonych żołnierzy, choć nie zabrakło weteranów I wojny światowej. Z filmowym pietyzmem odsłania kulisy o niemieckiej propagandzie, debacie o tym, czy kapitulować lub ciągnąć dalej morderczą obronę przed najeźdźcami. Wojna o Westerplatte, to horror z prawdziwego zdarzenia - wieczny huk od moździerzy, walące się kondygnacje, wybite szyby i odłamki czy brak środków medycznych do uleczenia rannych. Pomoc nie nadchodzi, a Niemcy kontynuują najazd, podnosząc siłę rażenia.
Polscy żołnierze miewają traumy - załamują się nerwowo, napięcie wzrasta podczas zamieszek lub w trakcie oczekiwania, a wróg czuwa, by odbić półwysep z barakami i wartowniami. Mocna rzecz, bez propagandy czy taniej romantyczności. Nie jeden chciał uciec i zdezerterować, major chciał poddać się drugiego dnia wywieszając białą szmatę hańby. Ale dzielni mężczyźni wzięli odpowiedzialność za chronienie Westerplatte, by została zapamiętana jako twierdza nie do zdobycia.
Wybitna rekonstrukcja zdarzeń. Mnóstwo opisów uzbrojenia (rodzaj działa czy granatu, kaliber zasięgu). Liczba detali przeraża. Wojna bez ustanku - ciche momenty nie dają odetchnąć, bo trzeba naprawić zniszczone łącze telegraficzne albo odciąć Niemców od swobodnego poruszania się torami. Nie ma czasu spać, nie wolno opuszczać stanowiska, żeby nie dać je sobie odebrać. Tragiczne losy wyzwolicieli zostały fantastycznie rozrysowane przez Krzyśka Wyrzykowskiego - nie stroni od ekstremalnych scen, a zszokowani żołnierze Wehrmachtu wołają Boga, żeby ich ocalił. I prawdą stało się, że wojna o Westerplatte mogła zakończyć się drugiego września, ba, mogła trwać dłużej niż siedem dni. Los chciał, że po siedmiu dniach boju załamanie psychiczne majora Sucharskiego doszło do głosu. Poruszył dwukrotnie - szczególnie, gdy sprzeciw żołnierzy doszedł do uszu, by nie rezygnować z walki. Komiks otwiera oczy na wcześniej nieznane mi fakty i wydarzenia. Wzruszająca historia. Chwała ojczyźnie!
Brałem pod uwagę, lecz nie znalazły się w zestawieniu: Barakuda (tom 3 i 4), Battle Angel Alita (tom 1) - manga, Binio Bill: Rio Klawo (tom 2), Blacksad: Czerwona dusza (tom 3), Bośniacki płaski pies, Cykada, Czarny młot: Wydarzenie (tom 2), Doman, Garfield: Tłusty koci trójpak (tom 1), Hellboy. Tom 2: Spętana trumna/ Prawa ręka zniszczenia, Invincible. Tom 1, Jeremiah: Trzy, może cztery motory (tom 17), Jonah Hex: Zabójczy ołów (tom 7), Jupiter's Legacy: Dziedzictwo Jowisza (tom 2), Kenia (wyd. zbiorcze), Ludzie północy: Saga anglosaska, Łasuch (tom 1 i 2), Malutki lisek i wielki dzik: Tamtędy (tom 4), Moon Knight: Z martwych (tom 1), Nienawidzę baśniowa (tom 1), Pan Higgins wraca do domu, Pantera, Pewnego lata, Piękna ciemność, S., Śmierć Stalina, The Promised Neverland (tom 1) - manga, Thorgal - Aniel (tom 36), Thorgal - Kriss de Valnor: Strażnik sprawiedliwości (tom 8), Tyler Cross. Angola, Tyler Cross. Black Rock, Odrodzenie: Życie ma sens (tom 2), Umbrella Academy
Scenariusz: Wojtek Wawszczyk
Rysunek: Wojtek Wawszczyk
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Liczba stron: 624
Gatunek: Obyczajowy, Surrealizm
Dojrzały debiut Wojtka Wawszczyka. Przyznaję, choć nie potrafi rysować, jak stwierdził Michał ,,Śledziu'' Śledziński - moc oraz siła wybrzmiewa w rozkładzie kadrów, nieregularne plansze od razu nasuwają autorski pomysł na opowiedzenie na poły autobiograficznej, na poły fikcyjnej historii o małym chłopcu z tatą-naleśnikiem rozprasowanym przez żelazko i zmartwioną matką pracującą w Hucie. Niecodzienny podział na kreskę czarno-białą z bardziej wybrudzoną, rozpaćkaną od czarno-bieli. Ten człowiek ma niesamowity warsztat sceniczny i intuicję do planowania relacji międzyludzkich. Wyobraźcie sobie taki układ - małe prostokąty jako forma pasków z dialogami przewija się na dwie strony. Trwa rozmowa telefoniczna. Co robi autor? Oddala bohaterów od siebie. Oddala te małe okienka z tekstem, aby zbudować dystans między postaciami. Takich niuansów estetyczno-formalnych jest niemałe zatrzęsienie. Wiele lat w branży jako animator czy reżyser nie poszło na marne i pokazuje to w ,,Panu Żarówce''.
Zachwytu nad strukturą powieści nie będzie końca, ale o czym jest tytułowy Pan Żarówka? Na pewno o dorastaniu - mały smyk zmienia się w chłopca, potem idzie na uczelnię i stara się znaleźć miejsce, w którym znalazłby drugi dom. Jego pierwszy dom to istne utrapienie - ojciec przestaje pracować przez inwalidztwo, matka stara się pracować po godzinach, żeby Żarówka nie musiał jeść kanapek z serkiem topionym, a z szynką. A dlaczego Pan Żarówka?, ponieważ jak rodzice doznaje wypadku - połyka ciekły metal i zaczyna świecić, gdy łączy się z gniazdkiem w kontakcie. Niczym jakiś superbohater naładowany jest energią - żywa latarnia oświetlająca mroki niebios. Ale to superbohater stracony - wykorzystywany przez społeczeństwo, aby na nim zarabiać, sławić się i ośmieszać, że to dar nikomu niepotrzebny. Atmosfera jak w PRL-u - bieda, komunalne budynki, sąsiad alkoholik i szara strefa. W tej przygnębiającej rzeczywistości jest on, szalona babcia, która każe mu się kryć w ścianie, jeśli się czegoś boi. Pierwsze docinki ze strony kolegów, pierwsza niespełniona miłość - nie brzmi wesoło? Spokojnie, pomimo rozdzierających szat humor nie opuszcza do ostatniej strony. Oniryczne sceny mają wyjątkowe pokłady zabawy - wciąż rozbawia mnie toczenie ojca po osiedlu, jak kulki czy zwijanie go w rulon niczym dywan do podłogi. Ta szalona jazda pomysłami, by z choroby uczynić żart losu - bawi bardziej niż myślisz.
Zaskakująco przyjemny w odbiorze, nawet w okolicznościach, jakich znajdują się bohaterowie (również ci drugoplanowi czy trzeciorzędni). Wyjątkowo czuły na tematy osamotnienia, rozpalający ogień tam, gdzie go nie ma. Oświetla (Pan Żarówka, hehe) przygnębiającą przystań, gdzie szarawe barwy wzięły górę nad przeróżnymi kolorami. Niczym bohater, który buduje mur, aby przedostać się na drugą stronę, by świecić nie dla korzyści materialnych, ale jak prawdziwy superbohater - dla przykładu.
2. Ex Machina (tom 1-2)
Scenariusz: Brian K. Vaughan
Rysunek: Tom Feister, Tonny Harris
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 276 (tom 1), 252 (tom 2)
Gatunek: Polityczny, Superhero
Prawdopodobnie najlepsze dzieło Briana K. Vaughana, którego ostatnimi czasy nie znoszę, bo tworzy laurki zamiast koncepty fabularno-ideologiczne. Zręczna mieszanka superhero z political fiction, gdzie dawny heros (wybawiciel) stwierdził, że lepiej będzie, gdy pomoże ludziom zostając burmistrzem Nowego Jorku, a nie latającą machiną z głupim kaskiem na głowie. Vaughan rozumie istotę superbohaterów, dlatego nie pcha go w kanciaste, groteskowe przygody - stawia na realizm, a w prawdziwym świecie superbohater może zostać oskarżony na wiele sposobów - za narażanie życia cudzych bytów, za nadużycia i lekceważenie aparatu sądowniczego czy służb porządkowych. Jak prawdziwy superbohater - chce dobrze, dlatego zakłada gajerek i dyskutuje o bieżących sprawach niecierpiących zwłoki.
Cholernie inteligentny scenariusz, który nie trąci populizmem ani łzawą piosenką o wielkości narodu USA, ponieważ twórca zauważa szereg problemów i bez miętolenia omawia je z krytyczną analizą. Koniec głaskania po główce i poklepywania po pupci - rozjeżdża taranem to zbiorowisko tałatajstwa, kując przywódców terrorystycznych, kopiąc dół melodii przeszłości, że Stany Zjednoczone to kraj sprawiedliwości - amerykański styl życia przestał istnieć, a bez mądrego rzecznika prasowego media ogłaszałyby najbardziej idiotyczne komentarze w TV.
Nie boi się obnażyć polityki zagranicznej albo wkomponować w tygiel religijny bądź rasowy. Koresponduje z ideologią bez nadmiernego szafowania, nie głosi osobistych poglądów, to czysty, rasowy głosiciel bez ucieczki w fantazję. Porusza się po demonstracjach społecznych, przybliża brudy w rodzinie burmistrza Nowego Yorku czy niebezpieczne choroby psychiczne i robi to z taką swadą, że ciężko uznać to tylko za przemyślaną rozrywkę. To dojrzały portret nowojorczyków. Miasta zapaskudzonego przez nienawiść i władzę. Pokerowe dialogi połykam garściami. Dialogi zmontowane niczym ciasto od babci. Wyważone, roztropnie bujają się między retrospekcją, a aktualnymi wydarzeniami w ustawach.
Nie znam lepszej historii politycznej, która miałaby dopracowane niuanse lingwistyczne, oratorski czy prasowe. Jest jak ta bomba zrzucona na Hiroszimę - nie do zapomnienia. Oficjalnie staje się jedną z ulubionych serii na rynku wydawniczym. ,,Kaznodzieja'' czy ,,100 naboi'' klasykiem? Dla mnie ,,Ex Machina'' wygrywa w tym starciu. Nie mogę wyjść z podziwu. Majstersztyk.
,,To burmistrz, jak pan. Burmistrz Nowego Yorku. Uważają, że to druga najtrudniejsza praca na świecie'' ,,Kto? Amerykanie? A co oni wiedzą o trudnościach?''.
1. Westerplatte: Załoga śmierci (wyd. III)
Scenariusz: Mariusz Wójtowicz-Podhorski
Rysunek: Krzysztof Wyrzykowski
Wydawnictwo: Zin Zin Press
Liczba stron: 136
Gatunek: Wojenny
Trzecie wydanie o jednej z najgłośniejszych spraw Polski, poniekąd Niemiec. Walka o Westerplatte to coś więcej niż wojna o utrzymanie pozycji, o godności żołnierza, aby nie oddawać ziemi, lecz piekielnie zdolna formacja przeprowadzająca operację o nienaruszalności polskiego godła, bitwa o Gdańsk, co Niemcy chcieli sobie podporządkować i zarządzać terytoriami. Zaciekła obrona półwyspu prowadzi do głośnego sprzeciwu wobec dyktatorstwa, niwecząc wielkość faszystowskiego państwa Niemiec, odpowiedź na zaczepki antypolskie i niechęci do biało-czerwonej ludności cywilnej. Misja samobójcza zmieniła się w relację o ideały, prowadząc lokalny konflikt w narodowościowy manifest o pomniku trwalszym od spichlerza. Atak na Westerplatte miał być ,,ćwiczeniem'' dla nieprzyjaciela, a okazał się nie do przezwyciężenia. Ciągły ostrzał z pancernika, naloty, jakieś armie pionierów i szturmowców - wszystko na nic.
Polskie siły Wojskowej Składnicy Tranzytowej udowodniły, że niemożliwe nie istnieje. Gigantyczne połacie tekstu z maestrią przedstawia losy niedoświadczonych żołnierzy, choć nie zabrakło weteranów I wojny światowej. Z filmowym pietyzmem odsłania kulisy o niemieckiej propagandzie, debacie o tym, czy kapitulować lub ciągnąć dalej morderczą obronę przed najeźdźcami. Wojna o Westerplatte, to horror z prawdziwego zdarzenia - wieczny huk od moździerzy, walące się kondygnacje, wybite szyby i odłamki czy brak środków medycznych do uleczenia rannych. Pomoc nie nadchodzi, a Niemcy kontynuują najazd, podnosząc siłę rażenia.
Polscy żołnierze miewają traumy - załamują się nerwowo, napięcie wzrasta podczas zamieszek lub w trakcie oczekiwania, a wróg czuwa, by odbić półwysep z barakami i wartowniami. Mocna rzecz, bez propagandy czy taniej romantyczności. Nie jeden chciał uciec i zdezerterować, major chciał poddać się drugiego dnia wywieszając białą szmatę hańby. Ale dzielni mężczyźni wzięli odpowiedzialność za chronienie Westerplatte, by została zapamiętana jako twierdza nie do zdobycia.
Wybitna rekonstrukcja zdarzeń. Mnóstwo opisów uzbrojenia (rodzaj działa czy granatu, kaliber zasięgu). Liczba detali przeraża. Wojna bez ustanku - ciche momenty nie dają odetchnąć, bo trzeba naprawić zniszczone łącze telegraficzne albo odciąć Niemców od swobodnego poruszania się torami. Nie ma czasu spać, nie wolno opuszczać stanowiska, żeby nie dać je sobie odebrać. Tragiczne losy wyzwolicieli zostały fantastycznie rozrysowane przez Krzyśka Wyrzykowskiego - nie stroni od ekstremalnych scen, a zszokowani żołnierze Wehrmachtu wołają Boga, żeby ich ocalił. I prawdą stało się, że wojna o Westerplatte mogła zakończyć się drugiego września, ba, mogła trwać dłużej niż siedem dni. Los chciał, że po siedmiu dniach boju załamanie psychiczne majora Sucharskiego doszło do głosu. Poruszył dwukrotnie - szczególnie, gdy sprzeciw żołnierzy doszedł do uszu, by nie rezygnować z walki. Komiks otwiera oczy na wcześniej nieznane mi fakty i wydarzenia. Wzruszająca historia. Chwała ojczyźnie!
Brałem pod uwagę, lecz nie znalazły się w zestawieniu: Barakuda (tom 3 i 4), Battle Angel Alita (tom 1) - manga, Binio Bill: Rio Klawo (tom 2), Blacksad: Czerwona dusza (tom 3), Bośniacki płaski pies, Cykada, Czarny młot: Wydarzenie (tom 2), Doman, Garfield: Tłusty koci trójpak (tom 1), Hellboy. Tom 2: Spętana trumna/ Prawa ręka zniszczenia, Invincible. Tom 1, Jeremiah: Trzy, może cztery motory (tom 17), Jonah Hex: Zabójczy ołów (tom 7), Jupiter's Legacy: Dziedzictwo Jowisza (tom 2), Kenia (wyd. zbiorcze), Ludzie północy: Saga anglosaska, Łasuch (tom 1 i 2), Malutki lisek i wielki dzik: Tamtędy (tom 4), Moon Knight: Z martwych (tom 1), Nienawidzę baśniowa (tom 1), Pan Higgins wraca do domu, Pantera, Pewnego lata, Piękna ciemność, S., Śmierć Stalina, The Promised Neverland (tom 1) - manga, Thorgal - Aniel (tom 36), Thorgal - Kriss de Valnor: Strażnik sprawiedliwości (tom 8), Tyler Cross. Angola, Tyler Cross. Black Rock, Odrodzenie: Życie ma sens (tom 2), Umbrella Academy
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz