Portugalia. Rok 1938. Zbliża się druga wojna światowa oraz pierwsze objawy faszystowskiego zakłamania – cenzura, kontrola druku, policja do zadań specjalnych chwytająca obywateli, którzy sprzeciwili się satrapa żądaniom. Pośród mrocznej atmosfery wystąpił on – jak twierdzi Pereira, jest otyły, rozmawia ze zmarłą żoną – spoglądając na zdjęcie, co się uśmiecha. Tęskni za przeszłością. Nie potrafi wyjść poza szereg. Boi się. Nie chce zajmować się rzeczywistymi dramatami, woli tłumaczyć Balzaca niż zająć się dyktatorską manufakturą. Tak się składa, że wraz z niedawną premierą komiksową ,,Twierdzi Pereira'' od francuskiego rysownika o nazwisku Pierre-Henry Gomont - postanowiłem, że zajrzę do oryginału i dowiem się, o co tyle szumu, że doczekał się wielu nagród od jury i publiczności. Pereira to podstarzały dziennikarz prowadzący dodatek kulturalny do portugalskiej gazety, czekający na rychły koniec, a na scenę wkraczają młodzi gniewni, jakże trudni w poskromieniu, którzy w latach 50. XX wieku będą trząść ,,dziadami'', żeby przyjęli ich koncepcje. Pereira poszukuje nekrologa, kogoś, kto zajmie się dziedzictwem umarłych bez wpisania ich w ramy polityczne – despoci nie znoszą wywrotowców, a Pereira nie zamierza tłumaczyć się katolickiej, konserwatywnej prasie, dlaczego promuje propagatorów skrajnie lewicowych.
Podobnie, jak w filmowej ,,Burzy nad Azją'' Wsiewołoda Pudowkin czy powieści graficznej ,,Persepolis'' Marjane Satrapi, rola bohatera sprowadza się do dojrzewania w obliczu cykającej, zbliżającej się katastrofy, w czasie i w miejscu, w którym dochodzi do przebudzenia jednostki świadomej zagrożenia, przeprowadzenia pewnej rewolucji na skalę mikro, aby zburzyć fasady obojętności czy chłodnej akceptacji na to, co się dzieje. By dosiąść świadomości, której nie wystarczy komfort, ponieważ zdradliwa, niepożądana wina obala ludzkie sumienie – byt rozumiejący, że odwaga cywilna jest ważniejsza od wygody lub perfekcyjnie ułożonego życia według schematów myślenia albo środowiska, w którym przebywamy i oddychamy na co dzień. Pereira chciałby pozostać w sferze rutyny – prowadzić lokalną prasę i nie zajmować się politycznym dyskursem, nie zajmować się ,,prawdą'' czy wojna domowa w Hiszpanii jest słuszna i kto ma racje, a kto nie. Czy pomagać interwencjonistom, czy może uciec od problemów bliźnich oraz zapomnieć o ryzyku, które prowadzi do szeregu dylematów moralnych czy społecznych. Dwie postawy nasilają się oraz dają początek mnogości pytań, czy bierna postawa nie jest aby rozsądniejsza od walki z wewnętrznym konfliktem południowego kraju na Półwyspie Iberyjskim? Swego rodzaju deklamacja albo krasomówcza opinia pomiędzy inżynierami myśli pisarskiej prowadzi do wymiany kulturowej, do rozwinięcia pytań o przyszłość Hiszpanii, o tym dokąd zmierza nacjonalistyczna Portugalia, faszystowskie Włochy, a za moment cała reszta półkuli ziemskiej. Pojedynek poglądów nigdy nie prowadzi do szczerych rozwiązań problemu, ale pogłębia dystans oraz rosnącą winę w Pereirze, który bodaj uwierzył w swój mały świat, gdzie nie ma miejsca na rozterki populistyczne, bo sztuka ważniejsza od życia nie raz gościła w słowniku artysty bądź dziennikarza, choć dziennikarze nie muszą być działaczami aktów społecznych – ciekawość rozbudza do poszukiwań tego, kim jesteśmy. I w konsekwencji okazać się może, że nigdy nie zrobiliśmy tego, co do nas należy. Że coś straciliśmy, czegoś nie dokonaliśmy – nie wiemy czego, ale przeczucia nie mylą obolałych dusz.
Wydawać się mogło, że ów filozoficzny ton, którego się przyczepiłem – jest raczej pompatyczny i daleko idący, nie da się przejść przez lekturę bez małych punktów wyliczających, ile rzeczy autor powieści próbuje przekazać czytelnikowi. I chociaż w wymowie wydaje się jednolita, bez dwóch kierunkowskazów – nie opuszcza przekonanie, że ciągła walka z samym sobą jest największym utrapieniem od czasu Sokratesa, gdy własne przekonania kłócą się z polityką państwa-miasta. Grożenie policją jest nieuczciwe, lecz w rękach władzy narzędziem skutecznym do uciszania świadków niegodnych, by nadawali komunikaty rewolucyjne w opinii publicznej. Gdy dyktator zawisł nad dachami, by kontrolować społeczeństwo – tylko nieliczni zgodzą się przemóc, mniejsza o przetrwanie, porywy serca stają się dla młodych szansą na chwałę, nawet jeśli krótkotrwałą, to obywatelskie szaleństwo, pojedyncze wyzwolenie od okowów.
,,Twierdzi Pereira'' to zbiór przemyśleń, kronika dziennikarska, w której, albo siejesz propagandę, albo skazujesz się na bezpieczny azyl – bez zaglądania w głąb tego, dokąd zmierza kraj, nasza odpowiedzialność za sprawy państwowe. Czy informowanie społeczeństwa o bieżących problemach nie jest aby niewystarczające, aby zmienić bieg rzeczy? Historia pokazała, że faszyści doprowadzili do rozlewu krwi, ale czy zwycięzcą nie jest ten, kto ze świadomością porzuca marność treści, by zdjąć skórę i podyktować szczęście duszy, która nie błaga o datek, lecz wyzywa tyranów do porzucenia swoich haniebnych praktyk?
P.S. Praca ta wystąpiła w jednym z konkursów na lubimyczytac.pl
Ciekawostka: Na podstawie powieści powstał również film z udziałem Marcello Mastroianni.
Alice Feeney „Papier, kamień, nożyce”
-
Przechodzące kryzys małżeństwo z Londynu, Amelia i Adam Wright, w trakcie
burzy śnieżnej docierają do zaadaptowanej kaplicy w Blackwater,
odizolowanej d...
1 dzień temu
2 Komentarz(e):
Ten blog został mi polecony przez kumpla i w ogóle nie narzekam na jego.
Miło to słyszeć :) Mam nadzieję, że będziesz tu zaglądać :)
Prześlij komentarz