Po raz pierwszy na łamach bloga poświęcam czas na subiektywną listę ulubionych, najlepszych komiksów 2017 r. Zważywszy, że z roku na rok coraz intensywniej sięgam po historie obrazkowe - jestem pewien, że to nie ostatnie zestawienie sumujące rok komiksowy (będziemy widzieć się w 2019 roku). Musicie wiedzieć o paru rzeczach. Po pierwsze: zrezygnowałem z umieszczania powieści, które znalazły się w paczce ulubionych komiksów (dlatego pomijam np. ,,Corto Maltese - Opowieść słonych wód''). Na starcie przestrzegam, iż nie myślałem, aby czytać serie, które znienawidziłem od pierwszych zeszytów, od pierwszego zajrzenia, jak ,,Saga'' czy ,,Chłopaki'' (wierzcie mi, mam swoje powody, żeby nienawidzić obie serie). Nie zamierzam czytać coś, co mnie nie interesuje (jak kucyki pony albo inne wymyślne dzieła popkultury). Większość historii o superbohaterach to płycizna, pulpa komiksowa oraz nic nie warta rozrywka, dlatego pomijam dziewięćdziesiąt pięć procent produkcji o trykociarzach. Jasne, zdarzają się perełki, ale z doświadczenia wynika, że są to miałkie propozycje, bez charyzmy i autorskiego sznytu. Na liście mogą pojawiać się opowieści, które zostały wznowione (jak ,,300'' Franka Millera), gdyż nie miałem okazji go dorwać przy pierwszej sposobności. Z licznymi seriami jestem na bieżąco, więc bez problemu mogły rywalizować z konkurencją. Postanowiłem, że nie będę dzielić listy na mangę (komiksy japońskie) i komiksy europejskie czy amerykańskie, ponieważ jest to jedno i to samo - opowiadają zamkniętą całość (jeśli są pojedynczym albumem), dzielą się na cykle (jeśli są wielotomowym dziełem). Zrezygnowałem z serii, które czytałem w przeszłości, jak ,,Blame'', dlatego nie pojawiło się na liście (a powinno!) czy ,,Y: Ostatni z mężczyzn''. Za rok pewnie zmienię tę zasadę.
Co jeszcze? Znając życie - rozkręcę się dopiero w przyszłorocznym podsumowaniu. Na razie jest to eksperymentalny wybryk. Nie wiem, czego oczekuję od listy - ani czytelnik. Chciałbym wiedzieć, jakimi kryteriami oceniać powieści rysunkowe. Czym się kierować. Chciałbym otrzymać sugestie, jak powinno wyglądać owe zestawienie, aby było uczciwe oraz miało czytelny wpływ dla odbiorców, którzy, pamiętajmy, mają różne gusta i są osobnicy, którzy czytają tylko historie o superbohaterach lub mangi (pomijając twórczość Starego Kontynentu czy wybujały rynek w Stanach Zjednoczonych). Osobiste listy potrafią zdołować, dlatego fani jednego sortu mogą poczuć się zawiedzeni - me zniechęcenie do superbohaterów będzie jawnym rozczarowaniem dla czytelników, którzy siedzą w temacie. Poza tym ludzie muszą wiedzieć, że jestem DC-owcem. Za Marvelem nie przepadam - okropna polityka wydawnicza oraz poprawność polityczna! Z kolei frankofoni będą zadowoleni, że uderzam w tamtejszy rynek (jest ,,Barakuda'' czy ,,Dżin'', który uważam za najlepszy komiks erotyczny ubiegłego roku). Oczywiście pomijam tytuły, które nie znalazły się w polskiej wersji (dystrybucji), żeby nie było nieporozumień - czyżby ,,The Interview'' stawał w szranki z obecną kandydaturą?
10. Bellmer. Niebiografia
Scenariusz: Marek Turek
Rysunek: Marek Turek
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Liczba stron: 112
Chris - urodzony surrealista - nie mógł pominąć historii o słynnym Hansie Bellmer. Konstruktor rzeźbiarskich instalacji, gdzie lalki stanowiły główne źródło napędu artysty, to znamienite pasmo ludzkiej seksualności przebadane przez oko antyfaszystowskiego orędownika. Niema opowieść o człowieku zafascynowanego nieżywymi pół-lalkami, to transgresyjna odpowiedź na kult doskonałego ciała, za którym optował Hitler i jego świta podczas zawieruszy wojennej z Europą. Bellmer wymierza osobistą broń w zbrodniczą działalność Niemców. Nie mszcząc się za niespełnioną rządzę, lecz po to, aby przedstawić ciało w jej niekonfiguracyjnej formie, z niedoskonałościami czy wybrzuszeniami. Godząc się na różnorodność i wszelką deprawację ludzkiej skóry. Marek Turek przedstawia cudze życie w onirycznych odmianach: liczne żabie perspektywy wykrzywiają rzeczywistość, filmowe oko jest wehikułem do nowego świata - przepełnionego odrazą, rozrywając rozerotyzowane ciało. Splot słoneczny wyposażony we wzrok okazuje się jedną z przyczyn nazizmu, jakby to plugawe, zwyrodniałe ciała zostały chorobą XX wieku (działań wojennych, jednolitość konstrukcji człowieka - aryjski wygląd). Ciało, jak kule do kręgli przewraca się i rozpuszcza niczym pastylka. Zatapia się w erotycznych uściskach, rozpływa jak tusz (scena z samobójstwem drugiej żony Bellmera). Bezwiedne lalki wykrzywiają w bezwstydnych pozach, czyniąc z ludzi kaleki - pozbawieni głowy myślą ciałem, język Hitlera jest niczym więcej niż kulką wiecznej otchłani: przedmiotem bezmyślności, bezużyteczną konstrukcją pozbawiając go władzy i piękna, czyli tego, czego żądał od świata.
Bellmer wymyka się jednorazowym osądom. Jest płynny w przekazie, nie widzę nic kontrowersyjnego w osobie, która ukazuje życie w wymiarze naocznego świadka, jak jego naród pogrąża się w obleśnych czynach. Czyniąc z siebie wynaturzoną wersję prawdy o estetyce mechanicznego ciała zbudowanego na fałszywych podstawach. Marek Turek jako niezależny twórca znad Wisły wybrał na warsztat wizjonera, który zrozumiał, że dopóki będziemy traktować ciało w bezbarwnych i nijakich sloganach staniemy się więźniami bolesnych akt historycznych, nie rozumiejąc ludzkich komórek, czując wstręt do obłych, zgniecionych części ciała, a seksualność sprowadzimy do figur oraz kształtów. Ciało stanie się przekleństwem, nie zaś wzniosłym ideałem.
9. Nestor Burma - Mgła na moście Tolbiac (tom 1)
Scenariusz: Leo Malet, Jacques Tardi
Rysunek: Jacques Tardi
Wydawnictwo: Scream Comics
Liczba stron: 90
Paryż. Lata 50-te. Tytułowy bohater z wywrotową kartoteką dostaje list od niejakiego Abela Benoit. Nie zna go, ale on poznał jego. Jego koledzy i znajomi są zagrożeni. Ktoś szykuje zamach na życie. Burma w roli detektywa stara się rozwikłać enigmatyczną wiadomość i ocalić resztki tego, kim niegdyś był. Wplatając się w śmiercionośną kabałę - cofając się do lat młodości, gdy głosił poglądy anarchistyczne. W deszczowym nastroju przemierzamy paryskie zaułki, krążąc wśród krętych ulic czy stacji kolejowych. Fatum zawieszone w powietrzu prowadzi do licznych incydentów. Nocne światła nie gasną, a wśród czerni znajdują się kobiety fatale, zbłąkany przechodzień, opryszkowie czy niewyjaśnione tajemnice z odległych wspomnień. Czarno-biały kadr przywodzi na myśl czarno-białe filmy z Humphrey Bogartem, gdzie dialogi królują nad warstwą obrazu. Senna atmosfera, jak ulał, pasuje do ,,spłukanego'' przez deszcz Paryża. Gdzie mężczyźni prowadzą męskie rozmowy, gdzie przyjaźń rywalizuje ze zdradą, a miasto poprzez złowrogą pogodę przepowiada tragedię. Czysty noir obszyty postaciami z krwi i kości. Bez nadprzyrodzonych wątków fabularnych, goniącej akcji za sensacją, płytkich wyborów moralnych i łzawego zakończenia.
8. Płatki
Scenariusz: Cris Peter
Rysunek: Gustavo Borges
Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy
Liczba stron: 48
Jak pisałem swego czasu na Lubimyczytać.pl:
Subtelne odcienie izolacji. Rozsmakowałem się w kompozycji, w układzie zdjęć, w ciszy i bohaterach z sercem na dłoni. Lisek z szaliczkiem spotyka ptaka z cylindrem na głowie. Poznają się w lesie. Przestraszony malec z lisim ogonem boi się towarzysza, ale na krótko, bo w pełnym blasku jest pogodnym, uroczym stworzeniem z magiczną recepturą na szczęście dla rdzennych mieszkańców opustoszałego lasu. A to zaledwie początek, gdzie nie wiemy, z kim mamy do czynienia i co czeka nas w środku chaty zasypywanej przez kłęby śniegu. Romantyczna atmosfera zmienia się raptem, gdy choroby wkradają się w organy ,,ludzi'' przyjaznych, optymistycznych, rozweselających. Autorzy (scenarzysta, kolorystka) kreślą niepowtarzalny traktat o uczuciach głębszych od słów (niema opowieść). Gdzie płatek liści opada z równą kruchością, co zdrowie, a ślady stóp na chroboczącym śniegu odciskają piętno na zbliżającej się (zapowiadanej?) tragedii.
Twórcy celebrują każdą chwilę (podanie kubka z gorącym napojem, otwarcie drzwi, opady śniegu, gdzie uśmiech na twarzy jest szczery, a smutek druzgoczący). Twarze są ekspresyjne, wyrażają przejrzyste emocje, bez udawania czy w niemrawym tonie. Tu mamy artystów z prawdziwego zdarzenia, którzy nie trzaskają, co miesiąc kolejnego albumu o ratowaniu świata przez bohaterów w spandeksie. Ale, odbieram ją jako historię o końcu świata, lecz w mikroskali, na osobistej przestrzeni, ponieważ bohaterowie wydają mi się ostatnimi potomkami, którzy swoją bezinteresownością nie mogliby należeć do wielkiego świata. W radiu nadają o negatywnych aspektach rzeczywistości (radiacji, śmierci i być może wieszczą o hekatombie - nie jestem pewny). Przytłacza ogrom nieszczęścia, a nasz uroczy lisek i zdolny magik-ptak nie chcą być częścią świata pogrążonego w smutku i żałobie. Być może dlatego izolacja stała się ,,ratunkiem'' dla stworzeń wierzących w coś więcej niż marny, jednostajny widok za oknem.
7. Tylko spokojnie
Scenariusz: Henryk Glaza, Anna Ostrowska-Warzecha
Rysunek: Henryk Glaza
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Liczba stron: 164
Spokojnie, to tylko choroba. U Marka Warzechy wykryto złośliwy, nieuleczalny nowotwór. Niszczy go, zagłusza, jak muzyka ciszę. W walce z chorobą nie pomagają niezdrowotne nawyki: miłość do papierosów oraz trudny charakter, który ulega złagodzeniu, gdy zdaje sobie sprawę z tego, że może zasnąć i nigdy się nie wybudzić. Aby nie popaść w stany lękowe - odtwarza ulubionych artystów estradowych, dzieciom woli puszczać Black Sabbath niż smerfne hity czy, dajmy na to, mniej heavy metalowe brzmienia. Jest zakochany w muzyce - to jego pasja, odskocznia od rodziny, od marnej rzeczywistości czy kontaktów z ludźmi, których niekoniecznie chce oglądać lub słuchać. Co innego muzycy - miętoli jęzorem przy sposobnej okazji. Rozmawia z Jimi Hendrixem, szczególnie zainteresował go siódmy utwór ,,Czarnego albumu'' Milesa Davis, którego ponoć nie ma na liście! Stara się zbadać tę sprawę, ale cisza zagłusza muzykę...
,,Tylko spokojnie'' nie opowiada nadętej historii o powolnej, raczkującej śmierci czy pogodzeniu się z nią. Omija omawianą po stokroć ,,diagnozę'' o radzeniu sobie z chorobą (wierzę, że to wątek poboczny, ważny, ale nie najważniejszy). To bardziej zapis, rejestr człowieka dotkniętego obsesją na punkcie Rock'N'Rolla czy szukaniu inspiracji w płytach winylowych. Spotkania z muzykami wchodzą tu na nowy poziom: są intymne, prześmiewcze, bo bohater nabija się z wielkich twórców, którzy mimo że zyskali rozgłos i uznanie - przegrali życie taplając się we własnych rzygowinach czy niemiłym charakterze. Podoba mi się światłocień, który odbija się na rekwizytach (działa korzystnie podczas wizji sennych). Jest taka scena, gdy Marek Warzecha zostaje sam na sam na balkonie wśród reszty balkonów w bloku. Jedyne światło, które jeszcze się pali - pozostaje w jego mieszkaniu, oświetlając jego sylwetkę, pogrążając człowieka w samotności - po scenie, gdy nakrzyczał na sąsiada - upodabniając się do muzyków, z którymi ciężko jest wytrzymać. Mógłbym tak pisać i zdradzać meandry fabuły, ale lepiej, gdybyście sami zabrali się za lekturę, bo nie jest to kolejna smutna, przepełniona goryczą opowieść o lekarzach i pacjentach raniących siebie nawzajem, bo jeden nie może pomóc drugiemu. Więcej tu humoru niż w niejednej komedii.
6. Idący człowiek - manga
Scenariusz: Jirō Taniguchi
Rysunek: Jirō Taniguchi
Wydawnictwo: Hanami
Liczba stron: 232
Legenda japońskiego komiksu - Jirō Taniguchi - przygląda się człowiekowi spacerującemu po osiedlach, wzdłuż rzek, rozpatrującego wielkich rzeczy podczas przejazdu autobusem, zachwycając się widokiem znad gałęzi drzewa, chwytającego chwilę, który cieszy się z małych rzeczy, jak dostrzeżenie płyty brukowej z ważką. ,,Idący człowiek'' nie jest niczym ponad to. Oglądamy, jak przemierza kolejne ścieżki doszukując się przyjemności w leniwych zakamarkach miasta, gdzie kot wyleguje się na parapecie, jakaś pani wiesza ubrania, a chłopcy czekają, żeby ktoś sięgnął im samolocik. Taniguchi nie popędza - zatrzymuje się przy kroplach deszczu, podczas posiłku, psim swędzeniu czy czekaniu na towarzysza. Autor zastosował wiele interesujących koncepcji - na przykład widzenie świata przez pryzmat potłuczonych okularów, widzimy, jak obraz się rozmazuje i rozdwaja na szklane kawałeczki. Kolorowe strony wplatają się w czarno-białe kadry uzyskując żywszy pogląd na to, jak cudownie wygląda kwiat wiśni albo podkreślić naturalne krajobrazy. Chwytając odloty ptaków czy jasne spojrzenie na rzeczywistość. Mniejszy nacisk kładzie na dialog, aby nie psuć delikatnej kontemplacji oraz długich spojrzeń, na to, co dzieje się wokół nas. Chodzenie nie ma swojego początku ani końca, droga nigdy się nie kończy, a spojrzenie musi pozostać czujne, jeśli nie chce przegapić pięknego widoku.
5. Malutki lisek i wielki dzik: Świt (tom 3)
Scenariusz: Berenika Kołomycka
Rysunek: Berenika Kołomycka
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 48
Poruszające. Trzeci album przygód niesfornego liska i odważnego dzika. Tym razem spotykają jętkę przed ostateczną transformacją, bo gdy odzyska skrzydła odkryje to, czego nie zaznała będąc nieukształtowaną formą owada. Towarzysze wyprawy wciąż zachwycają się nowymi doznaniami, przebywając z dala od domu, chętnie poszukując znajomości na mokradłach. Autorka skupiła się na jednym temacie: stracie bliskiej osoby. I chociaż nie znali jej długo - lisek popada w przygnębienie, a kolorowe barwy chowają się za chmurami, aby sprowadzić cień na serce drapieżnego ssaka. Kolejna bolesna lekcja dla dzieci, ale dzięki postawie dzika rozumiemy, że śmierć nie musi być dniem żałobnym - ważne, żebyśmy pamiętali, nie zapomnieli o bliskich, choć nie możemy ich zatrzymać - pozwólmy im się spełniać i odejść. Mottem przewodnim pozostaną słowa ,,Nasze życie jest jak te listki na rzece. Jeden listek będzie płynął powoli, a inny spłynie raptownie i szybko, ale oba są piękne, gdy tak dryfują...''
4. Śmieci
Scenariusz: Derf Backderf
Rysunek: Derf Backderf
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 238
Kiedy wydawało się, że mało angażujący temat, jak zbieranie śmieci - mógł okazać się klapą - stając się usypiającym czytadłem dla nikogo: Backderf udowodnił niedowiarkom, iż z ziewającego motywu podnoszenia odpadów da się stworzyć niebagatelne dzieło. Dodatkowo wymierzone w naszą stronę. Kto wie, czy nie dla całej epoki śmieciarzy wiernie pracujących przy uciążliwej, męczącej pracy, która w sumie nikogo nie interesuje. Każdy z nas wynosi śmieci: po batonikach, po napojach, po zużytych artykułach spożywczych. Niektórzy wyrzucają coś, co nadaje się do użytku, choć inni tego nie zauważają. Młody chłopak ogląda w telewizji Królika Bugsa, nie potrafi znaleźć odpowiedniego stanowiska, więc zatrudnia się w służbach komunalnych. Trafia na wybuchowe worki, które pękają w szwach, odwiedza sąsiadów, którzy bacznie obserwują, jak radzi sobie ze zbieraniem gruchotów pozostawionych na poboczu. Jeździ ze współpracownikami po osiedlach zbierając co rusz odpady po ,,flejtuchach'', stykając się z Willy'em, co śledzi najmniejszy ruch, aby śmieci niepozostały na ,,widoku'', lecz odpowiednio zapakowane do Betty (nowa dziewczyna chłopaków - śmieciarka). I choć życie śmieciarza to pot, brud, syf, nędzna wypłata i niekończąca się sterta resztek po okolicznych mieszkańcach - jest dużo humoru, a nocny wypad do baru miłą, radosną odskocznią od monotonnej działalności społecznej. Trzeba mieć twardy tyłek, żeby przetrwać i nie zwariować wśród przybywających odpadów, które ciążą oraz zatruwają środowisko swoim ciężarem i zawartością odoru. Mamy garść bohaterów, których pokochamy z wzajemnością, bo jak się nie uśmiechnąć, gdy pracownik przychodzi do pracy w kowbojkach, wiedząc, że nie wyrusza, by podbijać Dziki Zachód, lecz wywozić gigantyczną masę cuchnących siatek i przeciekających worków z kupą?
,,Śmieci'' są ubogacone komentarzami społecznymi - podejmując się zagadnień biurokracji, jak banki przyczyniają się do rosnącej sterty mebli wyrzuconych za drzwi, tylko dlatego, że właściciel musiał opuścić miejsce zamieszkania i nie miał, jak zabrać swojego dobytku. Jak zwykli ludzie stają się przyczyną przerażającej ilości odpadów, które trzeba gdzieś składać, żebyśmy nie musieli, jak nasi przodkowie, łazić po własnych śmieciach wyrzuconych tu i ówdzie. Czekałem na scenę, gdy towarzysze wyprawy trafią na wysypisko - i jest to moment kulminacyjny, gdzie smród jest niewyobrażalny, ale autor opisuje to miejsce jako teren magiczny, gdzie zachwyt i obrzydzenie nad stertą śmieci sięga zenitu, a wyjazd stamtąd oznacza objawienie, jak bardzo staliśmy się konformistyczni, aby sami po sobie nie posprzątać, lecz czekając na to, by ktoś inny za nas to zrobił.
3. Ziemia swoich synów
Scenariusz: Gipi
Rysunek: Gipi
Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy
Liczba stron: 284
Wracamy do moich ulubionych motywów postapokaliptycznych. Ojciec wraz z dwójką dzieci mieszka w jednej z wybrzeżnych chatek. Surowy charakter rodzica sprawia, że nie pozwala im dotykać martwych ciał, wybierać się poza strefę bezpieczeństwa, nie używać ,,zakazanych'' słów, jak miłość i troska. Hartuje ich charakter, aby nie poddawali się ludzkim emocjom, nie opowiada o czasach, gdy w domu wylegiwały się zwierzęta, kiedy matki oferowały czułość spajając związek z tatą. Nie nauczył ich czytać ani gryzmolić, choć ojciec pisze pamiętnik. Co ukrywa przed synami? Przez cały album krążymy wokół słów zapisanych w księdze - starszy brat (a właściwie mądrzejszy, z większą inteligencją) jest jawnie zainteresowany jego przemyśleniami. Nawet gdy mamy okazję zajrzeć na stronice - nie wiemy, o co chodzi, dlatego, że spoglądamy na pismo z oczu analfabety. Nowy świat jest groźny, nieufny wobec pokolenia po katastrofie ziemskiej. Tylko ojciec ma prawo rozmawiać z okolicznym rybakiem, ponieważ nie toleruje ich towarzystwa, wolałby, żeby zostali zabici i przepadli, zanim nastała katastrofa. To, co na pewno zaskakuje - kameralna platforma fabularna. Nikt nie ratuje świata, nikt nie szuka ocalenia, krążymy wokół siatki maleńkiej społeczności, gdzie ojciec wzbrania przed spoufalaniem z wiedźmą czy braćmi z wodogłowiem. Gdzieś w tle grasuje sekta religijna, a mroczne zakątki czekają na zdobywców i odkrywców.
,,Ziemia swoich synów'' to przede wszystkim interesująca rekonstrukcja świata, gdzie stracono wiarę w to, co powinniśmy wierzyć - wszystko jest twym wrogiem, niczemu nie zawierzaj, broń się przed słowami, które mają głosić uczucia. Nie bądź słaby i oprzyj się bliskim relacjom, kwestionuj i prześladuj swojego ojca, który prowadzi prywatne interesy na uboczu, po kryjomu. Nowy świat pozbawiony jest tego, za kochamy życie. Walka o przetrwanie jest bezwzględna, a brak oporów twoim przyszłym zwycięstwem. Synowie przemierzają nowe krańce, by zrozumieć, że to, co uważali za słuszne, było iluzją, kłamstwem i brakiem człowieczeństwa.
2. Zakładnik. Historia ucieczki
Scenariusz: Guy Delisle
Rysunek: Guy Delisle
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Liczba stron: 434
Czysta symulacja. Guy Delisle nie raz udowodnił, że jest jednym z najlepszych reportażystów komiksowych. Subiektywne podejście do sprawy sprawia, że unika obłudy niczym dziennikarz, a żywiołowe poznawanie otaczającej go relacji z innymi czyni go dobrym słuchaczem. Niczym Robert Bresson korzysta z ascetycznej scenografii i minimum głosów zewnętrznych (więcej monologów, wewnętrznych sporów czy spojrzenia na jednostki uwikłanej w politykę i niepełnosprawności mentalnej ubogich krajów). Pracownik pozarządowej organizacji medycznej o nazwisku Christophe Andre działa na Kaukazie. Podczas swojej pierwszej misji humanitarnej zostaje porwany przez Czeczenów. W nocy z pierwszego lipca na drugi. Bez zapowiedzi zostaje zabrany z Nazrania. Porywacze milczą. Nie wiadomo, czego chcą, zresztą nie wiemy, o czym rozmawiają, ponieważ, podobnie jak zakładnik, nie znamy języka, którym się posługują. Jesteśmy świadkami absurdalnej sytuacji, gdyż nie wiemy, o co chodzi, a nasz bohater zostaje przykuty do kaloryfera bez wyjaśnienia. W pustym pokoju leży unieruchomiony, kajdanki zostają zdjęte podczas posiłku lub wyjścia na oddanie moczu. Tkwi mętnie w jednym pomieszczeniu licząc na to, że tej nocy go uwolnią albo rankiem coś się zdarzy. Będąc w kiepskim położeniu bohater ,,odłączony'' od świata zewnętrznego pogrąża się w myślach, rozmyślając o ucieczce, o siostrze, która niebawem ma wyjść za mąż albo za książkami, które trzyma w biblioteczce. Zdesperowany stara się wydostać, ale wielokrotnie, jak udowadnia lektura, częściej szkodzi sobie samemu przyczyniając się do bólów w nadgarstku. A gdy nadarzy się okazja, by złapać za broń porywacza wątpliwości nie pozwalają zareagować. Szczęśliwe dni dla Christophe'a są wtedy, jak zostanie poczęstowany papierosem, weźmie prysznic oblewając się kubłem wody. Jednostajny widok pozwala na wyszukaną formę.
Autor rzuca kadrami, a to na okno, a to na drzwi, a to na materac, na którym leży Andre albo na żarówkę bez klosza. Robiąc zbliżenie na kaloryfer albo na twarz bohatera pogrążonego w rozmyślaniu o tym, kiedy wyjdzie na wolność i przestanie być niewolnikiem. Zmęczony przesypia dni, jest marionetką w rękach obcokrajowców - od nich zależy, kiedy zje posiłek czy wyjdzie do prowizorycznej toalety. Historia pozwala rzucić maleńkie światełko na czeczeńską społeczność, gdzie broń dostępna jest dla każdego, nawet w samochodach leżą na widoku, a rodziny wiedzą, że ktoś trzyma zakładnika. Szpiegowska natura bloku wschodniego pozwala im przetrwać i dążyć do narodowego sprzymierzenia - niemile widziani nowo przybyli zza granicy. Ktoś powiedziałby, że to monotonne czytać o kolesiu, który siedzi przykuty do kaloryfera, ale wierzcie mi, ma nutkę thrillera i jednocześnie opowiada nam o czasach współczesnych, gdzie terrorystów kojarzymy z mordercami, nie zaś z negocjatorami, a to spora różnica.
1.5 Corto Maltese - Zawsze trochę dalej (tom 3)
Scenariusz: Hugo Pratt
Rysunek: Hugo Pratt
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 112
Lekko oszukuję, bo nie wiedziałem, gdzie umieścić jedną z moich ulubionych postaci komisowych. Myślałem o wyróżnieniu, ale postanowiłem, że go ,,zamknę'' między pierwszą a drugą pozycją, tak jak Corto uwikłany jest między fikcją a rzeczywistością, między prawdą a fałszem. Wszystkie cztery albumy zasługują na miano wybitnego komiksu. Romantyczny włóczęga, z fajką nad lśniącym morzem nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Jest tym, kim ja jestem, oznaką tego, czego poszukuję w życiu. Wielkich przygód, zachwycony własną osobą dumnie przemierzam epoki historyczne oraz kulturowe toposy znajdując skarby w ludzkiej wyobraźni, z kobietami na pokładzie. Ten przystojny marynarz z Malty zaskakuje biegłością w języku, jest bohaterem dla samego siebie, dla którego los jest łaskawy, a życie winem i wyprawą po złoto Eldorado. Gdzie fantazja niebezpiecznie styka się z makabrycznym reality. Trzeci album zatytułowany ,,Zawsze trochę dalej'' zaczyna się tuż po wydarzeniach z ,,Pod znakiem Koziorożca'' (tom drugi), gdzie Maltese stracił pamięć, nie wiedząc, jak się nazywa i co mu się przytrafiło, żeby zrozumieć, jak do tego doszło musicie zakupić tom drugi i przeczytać segment o tytule ,,Wszystko przez mewę'' - to wystarczy, by być na bieżąco. Tom trzeci to kontynuacja przygód awanturnika z Malty w Ameryce Południowej - przemierzając Wenezuelę natyka się na grzybki halucynogenne wśród tubylczych czarowników z plemienia Jiwaro (od Indian). Jednym z ulubionych rozdziałów pozostaje opowieść z historycznym akcentem ,,Bananowa Conga'' (kompanie owocowe na przełomie XIX i XX wieku), gdzie wątki sensacyjne zlepiają się z intrygą szpiegowską oraz snami o bogactwie - powraca zresztą stara znajoma, Złotousta, która zjawiła się w segmencie o tytule ,,Samba z celnym okiem'' (patrz, tom drugi), ponownie w tajemniczych okolicznościach przewidując przyszłość i naiwność mężczyzn.
Seria, w której bohater tańczy ze szkieletami (patrz, tom ósmy), rozmawia z krukiem (patrz, tom czwarty), spotyka człowieka-lamparta (patrz, tom piąty) nie ma mowy o ułomnościach i przekreślaniu obrazu rzeczywistości, gdyż Corto nie traci zmysłów, nie popada w obłęd, to bardziej objawy klimatyczne, kontynentalne tradycje, rasowe postrzeganie czy daleko posunięta rozmowa z melancholicznymi emocjami czy głębokie samopoznanie. Jeśli ktoś majaczy, to przez chorobę, w ,,Zawsze trochę dalej'' żołnierz brytyjskiej armii otrzymuje radosne zwidy, aby ukoić wewnętrzne cierpienie. Nie ukrywam, że Corto Maltese to literatura dla koneserów, więcej się dzieje w samych dialogach niż podczas akcji, bójek i wybuchów. Ale to bohater mojego pokroju - błąkającego się pośród snów, zanurzonego w krajobrazie prażącego słońca, uwielbiającego towarzystwo kobiet, człowieka, który dba o to, jak przeżywa swoje życie.
1. Powstanie - film narodowy
Scenariusz: Jacek Świdziński
Rysunek: Jacek Świdziński
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Liczba stron: 320
Zaszczytny tron dla najlepszego komiksu 2017 r. przypada Jackowi Świdzińskiemu. Opisując to, co w Polsce boli i uwiera. W satyrycznym, sardonistycznym tonie ukazuje historię Polski, która wciąż plącze się między tragiczną przeszłością, a kpiarską współczesnością. Historia skupia się wokół planu filmowego, gdzie ponoć ma powstać twór filmowy z pompatyczną wymową patriotyczną, gdyż wielka epopeja wymaga wzniosłych słów ku chwale ojczyzny. Plejada statystów ginie na ekranie śmiejąc się w twarz antybohaterom i zdrajcom stanu. Akcja filmu dzieje się w XVIII wieku podczas insurekcji kościuszkowskiej. I niby wszystko gra. Jest producent, komitet narodowy, zbiórka crowdfundingowa i partycypacyjna, nie brakuje sponsorów czy osób odpowiedzialnych za całokształt produkcji filmowej. Za to brakuje scenariusza, jakby symboliczne nawiązanie do tego, że nasz kraj zmierza donikąd, nie mając dalekosiężnych planów. Marnując państwowe pieniądze na używki, wyjazdy czy alkohol - jest taka scena, gdy polak podaje napój wysokoprocentowy amerykanowi nazywając go ,,narodówką''. Ale poza oczywistymi polskimi przywarami czy polską gościnnością - jest czas na to, by zrozumieć, że świętujemy niewłaściwe daty. Czy patriotyzm musi przypominać przegrane bitwy, szpiegów działających na szkodę biało-czerwonej dumy, szukając w obcych krajach wrogów zamiast sprzymierzeńców? Świdziński drwi, ku przestrodze, z fatalnego przywiązania do narodowej traumy - rozbitej przez sąsiadów. Trzymając się kurczowo porażek zapominamy o zwycięstwach i wspaniałej tradycji. Zwalając winę na świat nie potrafimy dążyć do uzyskania jedności, dlatego film (jako oznaka Polski) nieustannie podlega zmienności, nowe pomysły wdrażane na bieżąco, ale historia nie posuwa się naprzód - nieustanne dokrętki czy brak porozumienia między reżyserką a producentem wydają się bitwą o głosy rojalizmów z opozycją. Wciąż tylko wojna i sprzeczki o to, kto ma rację.
Nie brakuje soczystego ciosu dla przemysłu filmowego, gdzie filmoznawca robi za statystę, a prezes podczas wyjścia z luksusowej limuzyny wymaga czerwonego dywanu, choć nie jesteśmy w Hollywood. Lokowanie produktu w historycznym eposie? Nic, co by budziło trwogę - raczej gorzki śmiech. Problemy z zatrudnianiem aktorów? Ściągnijcie kaskadera albo przypadkowego Zbyszka z wioski. Metafilmowe odniesienia ciągną się hurtem - za kulisami jesteśmy świadkami, jak kręci się ,,making of''. W labiryncie sztuki przepadają autorskie badania, a wkrada się łapa producencka wywołująca zmieszanie wśród artysty i jego wizji. Minimalistyczne rysunki wyśmienicie kontrastują z historycznymi wydarzeniami, co łatwiej o karykaturę czy zabawę z uproszczoną formą. Prześwitujące strony na kartach komiksu odwzorowują filmowy język, są, jak klatki na taśmie filmowej. Jedna plansza przebija drugą. Filmowy nastrój podbija klaps, gdy scena zostaje przerwana. Wszelkiej maści nawiązania do polskiej rzeczywistości (martyrologia, artyści pracujący dla korporacji), akt historycznych (Aleksander I, Tadeusz Kościuszko) czy do środowiska filmowego (Steven Spielberg, Andrzej Wajda) czynią z ,,Powstania - film narodowy'' manifest o kraju, który zgubił scenariusz do XXI wieku.
Lista tytułów, które brałem pod uwagę, ale nie znalazły się na liście: 300 (wydanie II), Akame ga Kill. Tom 3 - manga, Aliens - Zbawienie/Ofiarowanie, Alive - manga, Amerykańska Liga Sprawiedliwości. Wieża Babel, Armada - Zatrzymani w czasie (tom 19), Barakuda (tom 1 i 2), Barbarella, Bartnik Ignat i skarb puszczy (wydanie II), Bezdomne wampiry o zmroku, Blacksad - Arktyczni (tom 2, wydanie II), Czarny Młot - Tajna geneza (tom 1), Druuna - Stwór/Drapieżna, Dżin - Tatuaż/Skarb, Fairy Tail. Tom 8 - manga, Fanfulla, Flash - Cofnąć czas (tom 4), Golden Dogs (tom 1), Hawkeye - Moje życie to walka (tom 1), Hellboy: Nasienie zniszczenia/Obudzić diabła, Inspektor Akane Tsunemori (tom 1) - manga, Jeremiah - Strike (tom 13), Jessica Jones: Alias (tom 3 i 4), Jonah Hex - Tylko zacni umierają młodo (tom 4), Książę nocy - Pierwsza śmierć, Lot kruka (tom 1), Łabędzi śpiew - Jutro będzie już po nas (tom 1), Malcolm Max - Zmrok (tom 3), Manhole - manga, Miesiąc miodowy na safari, Monstressa (tom 1), Mysia straż: Zima 1152 (cz. 1 i 2), Nieśmiertelny Iron Fist - Opowieść ostatniego Iron Fista (tom 1), Niezwykła podróż (tom 1), Odrodzenie: Jesteś wśród przyjaciół (tom 1), Orły Rzymu (tom 5), Outcast: Opętanie - Bezkresne, nieprzebyte zgliszcza (tom 2), Podboje - Horda żywych (tom 1), Rachel Rising: Cień śmierci (tom 1), Rat Queens: Magią i maskarą (tom 1), Relaks - Antologia opowieści rysunkowych #2, Reset - manga, Sadbøi - manga, Saga Winlandzka (tom 1) - manga, Samurai Jack (tom 1), Spider-Man: Władza, Storm - Świat na dnie/Ostatni zwycięzca (wydanie II), Śmierć Supermana, Thorgal: Kriss de Valnor. Góra Czasu (tom 7), Top 10 (wydanie zbiorcze), Wounded - Skradzione lata (tom 1), X-Men: Mordercza geneza, Zabij albo zgiń (tom 1), Żywe trupy - Bez odwrotu (tom 25), Żywe trupy - Do broni (tom 26), Żywe trupy - Wojna z szeptaczami (tom 27)
1 Komentarz(e):
Przeczytałem to wszystko i bardzo to mi się podoba.
Prześlij komentarz