skip to main |
skip to sidebar
Mam wolne od pracy, choć nie palę się do pisania, a o ,,Żywych trupach'' wspominałem już kilkakrotnie na blogu - skończyłem czytać sto sześćdziesiąty ósmy zeszyt, co oznacza, że kolejny tom odhaczony i należałoby zapytać: czy seria idzie w dobrym kierunku? Czy warto wracać, kiedy ktoś porzucił lekturę z jakiś powodów? Czy Robert Kirkman ma coś do dodania? Wybrnął z impasu? Wiecie, uwielbiam tę serię i jestem z nią od początku do końca, choć nie wiem, kiedy ujrzę ,,the end''. Mam zastrzeżenia. Dużo rzeczy mi się nie podoba oraz zaczyna wkurzać ,,troska'' o postaci, których autor nie zabija ze względu na fanów, ponieważ wmówili sobie, że jeśli zginą ich ulubione charaktery, to przestaną czytać. Co to za ludzie, się pytam, którzy nie potrafią pogodzić się ze śmiercią fikcyjnej postaci? Czy oni myślą, że autor powinien słuchać krzykaczy, którzy nie potrafią uszanować twórczego zapisu? Jakim trzeba być desperatem, żeby rzucać czytanie z powodu jednej postaci? Czy nie jest to oznaka słabości? ,,Żywe trupy'' od początku były zapowiedzią apokalipsy: jak niekończąca się przygoda wśród trupów, gdzie ludzie giną łatwiej niż w cywilizowanym kraju. Czy to oznacza, że osobnicy rodzaju ludzkiego nie potrafią pogodzić się z prozą życia, gdzie śmierć zbiera krwawe żniwo?
Dwudziesty ósmy tom zatytułowano ,,A Certain Doom'', co oznacza, że musimy być przygotowani na zagładę, skądkolwiek, by nie naszła. Po rozczarowującej wojnie z szeptaczami (patrz tom 27), Kirkman nieco wybudzony z głębokiego snu postanowił, że pójdzie krok dalej. Posłał hordę żywych trupów na Hilltop, co sprawia, że akcja od pierwszej sceny nabiera rozpędu, gdyż jeźdźcy muszą odciągnąć stado wygłodniałych truposzy z dala od domu, którego założycielem jest Rick Grimes (przywódca). Nic nowego, co? Ponowny atak na bezpieczny azyl, choć biorąc pod uwagę, jak łatwo sznur zombie zdobywa bramę - twierdzę, że zabezpieczenia placówki nie są za trwałe. Niestety początek nie zachęcił, gdyż mamy powtórkę z czternastego tomu (zatytułowany ,,Bez wyjścia'' - jeden z mych ulubionych). Chmara szwendaczy dobiera się do mieszkańców niszcząc mury Jerycha. Tratując przeszkody oraz zjadając ludzkie mózgi. Ale jest nadzieja na konflikt, ponieważ Zbawcy postanowili siąść i poczekać, aż runie marzenie Ricka o nietykalności. Postanowili, że zaatakują w chwili, gdy Hilltop upadnie, a wtedy Zbawcy odzyskają władzę, którą dzierżyli jakiś czas temu, kiedy Negan zachowywał się jak psychopata, a nie jak nawrócony grzesznik. Nie wierzę w przemianę Negana, odkąd poruszono temat jego resocjalizacji, gdy gnił w więzieniu za skłonności psychopatologiczne. Negan przechodzi zmiany: chce zyskać zaufanie grupy, przyjaźń Ricka, stać się dobrym człowiekiem, a to mi nie pasuje, bo ze swoim wulgarnym językiem przypomina karykaturzystę - z jajcarza zmienił się w miękką faję, a to się gryzie z jego dotychczasowym charakterem czy sposobem postępowania.
Ci, którzy nie są na bieżąco - nie będą wiedzieć o co chodzi. Serial o ,,Żywych trupach'' dopiero wprowadził Negana, więc nie mają pojęcia, że w komiksie dawno został złamany psychicznie oraz skazany na dożywocie. W Polsce Taurus Media wydał dwadzieścia sześć tomów, więc mało kto jest po oficjalnym oświadczeniu, że Negan stał się postacią, jeśli nie pozytywną, to na pewno bardziej przystosowaną do życia w społeczeństwie. ,,A Certain Doom'' jest w zasadzie historią o dwóch postaciach: Neganie oraz Andrei (w serialu wykitowała w trzecim sezonie, jeśli się nie mylę). Tak po prawdzie, to komiks robi się dramatyczny w połowie, gdyż wiemy, że sytuacja wymyka się spod kontroli, gdy Michonne wraca do swej najlepszej roli - włócząc się z bronią białą wśród zgniłych ciał. Gdy Maggie podejmuje świadome działanie (bez szwankujących emocji, lecz z otwartą głową), a syn Grimesa pomalutku przejmuje działkę po tatusiu - dzielnie dyktując rozkazy. Negan za dużo monologuje, przez co zwalnia tempo, tłumaczy się ze swoich występków, ale co by nie zrobił - nadal pozostaje postacią, której nie znoszę - nadal uważa się za twardziela, jakby chciał udowodnić, że stał się bohaterem numer jeden. Ale to Sherry kradnie scenę. To ona wykazuje inicjatywę. Stając się niebezpieczną kobietą, która zapisuje się w sercach mężczyzn, pożera ją pragnienie władzy oraz chęć, by ludzie się jej bali, gdy atakuje w czuły punkt. Zbawcy nie próżnują i bez Negana robią zamieszanie. Jakby tego było mało - w końcu ktoś ginie, i to nie byle kto, bo postać pierwszoplanowa, która jest z nami od pierwszego tomu. Druga połowa ,,A Certain Doom'', to w sumie godne pożegnanie z umierającą postacią. Chyba po raz pierwszy dostajemy czas, aby pogodzić się z utratą kogoś, kogo znamy od drugiego zeszytu.
Zazwyczaj, jeśli kto ginął - była to śmierć brutalna, zgon natychmiastowy czy dramatyczny. Tymczasem otrzymaliśmy delikatne pożegnanie, bez fajerwerków, bez szaleństwa, za co muszę pochwalić autora, ponieważ jest to śmierć satysfakcjonująca - wybijająca na tle zgonów: czy to Glenna czy Rosity, gdyż skończyli żywot z hukiem (szokującym zakończeniem). Tym razem mamy cichy epilog. Ostatnia scena jest autentycznie smutna, gdy jedna z postaci zasypia na grobie. Początkowa akcja ustępuje kameralnym okruchom życia i gdyby tylko Negan się przymknął uznałbym tom za ,,pocieszający'', bo oto dostałem stonowaną historię, gdzie nikt nie może czuć się bezpieczny, nawet jeśli staliśmy się weteranami w boju - musimy pamiętać, że wystarczy chwila, by stać się żywymi trupami. Biorąc pod uwagę, że seria ma szansę ruszyć z kopyta w nową trasę - trochę zwątpiłem w szansę na rozwinięcie indywidualnego buntu ze strony Zbawców. Szeptacze ucichli, a zombie nigdy nie odzyska dawnego blasku, bo przestali się liczyć, choć nadal są groźni, jeśli zlekceważymy problem - szwendacze zaatakują bez ostrzeżenia. To chyba ostatni sygnał, że zombie nie straciło pazura. Trzeba mieć się na baczności, bo bezpieczeństwo, jak pokazuje Kirkman - nie jest długowieczne. Miejmy nadzieję, że twórca wie, co robi i częściej będzie zaskakiwał traumatycznymi przeżyciami, bo pokazują, dlaczego warto zostać przy serii, choć nie kryje, iż wiele rzeczy bym usunął i zapomniał, że się wydarzyły, jak wojna z szeptaczami czy przerobienie Negana na sojusznika, o czym szkoda strzępić języka.
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz