To będzie krótkie podsumowanie roku w świecie wirtualnej rozrywki. Nie grałem za wiele, kilka tytułów nie dokończyłem, paroma się rozczarowałem (nie podzielam entuzjazmu dla ,,Rise of the Tomb Raider'', która w moim mniemaniu zaczęła przypominać ,,Uncharted'' z durną akcją niż elementami przygody czy akrobatyki. Było ubogo, bo nie starczyło czasu na sprawdzanie większej ilości produkcji. Byłem pochłonięty innymi elementami kultury. Pojawiły się jednak delicje, na które miałem smaka.
Będę powtarzał to co rok, że coraz mniej obchodzi mnie branża gamingowa. Nie śledzę jej na co dzień, unikam recenzji czy wypowiedzi graczy. Muszę dbać o wolne chwile, których coraz mniej zważywszy na zainteresowania. I chyba rosnące zobowiązania wobec życia, które prowadzę. Nie zamierzam wypowiadać się jako znawca, bo największe wydarzenia dla graczy mnie zwyczajnie ominęły (nie byłem na żadnym festiwalu poświęconym grom, w minionym roku). Dobra, koniec wywodów, oto piątka ulubionych gier Chrisa. Oby 2016 r. okazał się łaskawszy.
5. Life is Strange
Premiera odbyła się: 30 stycznia (epizod 1/5)
Platforma, na której zagrasz: PC, PS4, X360, PS 3
Nieoczekiwanie produkcje o nastolatkach okazały się na tyle emocjonujące, że znalazły się w zestawieniu. Nie jest to ani arcydzieło, ani gra, do której będę wracał, bo pamięcią sięgam do pozostałych tytułów na liście. ,,Life is Strange'' miksuje efekt motyla z manipulacją czasu. Fabuła nie jest najważniejsza, liczą się dwie bohaterki - Chloe oraz Max, którą sterujemy. Zaczyna się intrygująco, by stopniowo ulec zagładzie. Pierwsze trzy epizody były okej. Dopiero czwarty namieszał i zmienił koncepcję z dramatu obyczajowego na thriller klasy B. Zaś zakończenie w piątym, ostatnim epizodzie jest rozczarowujące - całkowicie olewa decyzje podjęte przez graczy. Wyborów dokonujemy z początku, kiedy orientujemy się, że historia o przyjaźni i poświęceniu zamienia się w serię zdarzeń o znamionach ratowania świata - aż tu nagle deweloperzy rzucają środkowy palec, że koniec z kreśleniem własnej linii życia - przejmują stery, decydując o tym, którą ścieżką podążysz.
Cieszyłem się, gdy mogłem robić to, co chciałem, aby pod koniec zignorowali moje posunięcia fabularne - to było takie nieuczciwe, fałszywe i gorsze od gier od Telltale Games, które przynajmniej pozwalają łudzić się, że masz na cokolwiek wpływ. Brawo, niszczyć własną legendę, gdy ją się buduję - trzeba mieć tupet! Wciągnąłem się w przygodę nastolatek, szkoda że z czasem zostałem oszukany. Więcej na temat gry: Rozpisałem się w tym wątku.
4. Undertale
Premiera odbyła się: 15 września
Platforma, na której zagrasz: PC
Największa niespodzianka roku. ,,Undertale'' naśmiewa się z gier RPG, przy czym pozostawia otwarte pytania na temat nieuzasadnionej przemocy in video games. Zaczyna się jak historia o przyjaźni między człowiekiem a potworem, by uświadomić graczowi, że ci, co nas atakują, wcale, nic a nic, nie zamierzają nas skrzywdzić. ,,Undertale'' działa na interesujących zasadach - nie zabijaj, a będziesz szczęśliwy, mogąc poznawać nowe osoby, które nie są ludźmi, lecz przyjaznymi duszyczkami (z problemami?). Humor polega głównie na wyśmiewaniu tradycji RPG. Levelowanie postaci oznacza coś złego, gorszącego, zepsutego - ty staniesz się potworem, nie oni. Kamień nie chce się przesunąć? - och, nasza wola nie zostaje spełniona. Nie, dopóki kamień sam tego nie zrobi. Dziury w podłodze? Cóż, tak to jest, gdy chodzisz nie tą stroną, co trzeba. Mentor nam matkuje (oraz przytula na pożegnanie - jakie to słodkie). Walka z Bossem? Hej, chyba nie zrobisz mu krzywdy?!
Wracając do nie zabijania - gra pozwala przyjaźnić się czy randkować z napotkanymi dziwolągami (jak w serii ,,Persona''). Nareszcie nie muszę nikogo zabijać, jak w ,,Planescape: Torment'', to przypomina mi złote czasy, gdy gra wideo wymagała charakteru, by działać przeciwko skostniałym trybom, gdzie mordowanie traktuje się jako formę przejścia dalej (w ramach obowiązku). Szczerze mówiąc - wolałem być miły dla tych odmieńców. Wielu z nich okazało się fajnymi kompanami: z niewybrednym poczuciem humoru. ,,Undertale'' zachęca do unikania potyczek z ,,wrogami''. Jest mądra w tym znaczeniu, że nikogo nie traktuje lepiej - ani gracza, ani npc-ów. Stawia znak równości wobec odmiennych istot. Twórcę nie cieszy sianie pożogi, ale optymistyczne nastawienie do sprawy, kumpelstwo i bratanie - a za takie rzeczy muszę chwalić ,,Undertale'' jako gracz, i jako człowiek.
3. Until Dawn
Premiera odbyła się: 25 sierpnia
Platforma, na której zagrasz: PS 4
Nigdy bym się nie spodziewał, że najlepszy teen slasher ostatnich lat ujrzę na ekranie telewizora, zamiast w kinie. ,,Until Dawn'' ma wszystko to, za co kochamy młodzieżowe horrory. Za to, że młodzi ludzie nie grzeszą inteligencją, dialogi bywają pośmiewiskiem, a wybory przez nich dokonane nie koniecznie zrozumiałe (lub rozsądne). Nie da się ukryć, że ów tytuł czerpie pełnymi garściami ze schematów tegoż podgatunku filmowego. Mamy tajemnicę do rozwiązania, ktoś chce uprawiać seks, ktoś odejdzie ze stada, wiedząc, że nie jest bezpiecznie wychodząc samemu, straszenie kolegów z premedytacją, twisty fabularne, pretekstowy scenariusz, by uśpić czujność widza, aby go wystraszyć.
,,Until Dawn'' ma jednak tę przewagę nad kinem, że to od nas zależy, kto przeżyje, a kto zginie. Do końca gry mogą przetrwać wszyscy, ale jeśli stracisz jednego, dwóch czy trzech towarzyszy - to wciąż grasz dalej i starasz się, aby nikt więcej nie ucierpiał. Twórcy bawią się filmowością tematu (gra ogranicza możliwości działania, aby zachować klimat osaczenia i pułapki, w którą wpadli bohaterowie z własnej nie mądrości). Rozgrywka opiera się przeważnie na wciskaniu odpowiednich guzików wyskakujących na ekranie (tzw. QTE w języku gracza). Cierpi na to samo, co ,,Life is Strange''. Ma świetny start, nie gorsze rozwinięcie i skopany finał, który prowadzi do furii. W pewnym momencie miesza w fabule na tyle mocno, że zaczynasz się zastanawiać, dlaczego, po co, dla kogo są ów zastosowania, by odwrócić historię do góry nogami. Ale może to wina scenariusza, który wcale nie jest stawiany na miejscu pierwszym. Większy nacisk kładzie się na budowanie napięcia, żonglowanie motywami z filmów o młodzieży. Bawi się formą, strachem, który potrafi przerodzić się w śmiech. Bez wymuszenia tworzy romans między bohaterami, gdy mamy przerwę na pogawędki, zamiast wałęsać się po ciemnej piwnicy lub okolicznym lesie. W wyważony sposób operuje kliszami z kina, by zapewnić nam seans o nazwie ,,o, ja to znam, tę scenę gdzieś widziałem, to było w tym czy tamtym''. Nigdy więcej do tego nie wrócę, ale wspomnienia pozostaną.
2. Ori and the Blind Forest
Premiera odbyła się: 11 marca
Platforma, na której zagrasz: PC, XONE
Jeśli nie najlepsza, to na pewno najdojrzalsza gra tego roku. Tak o niej pisałem: Artystyczny manifest. Pierwsze skrzypce grają obraz i muzyka. W drugim rzędzie stawia się narrator oraz prosty, unikalny morał dla dużych i małych. Thomas Mahler (reżyser produkcji) kontynuuje tradycje czy zwyczaje japońskich minimalistów, którzy wymierzają cios na emocjach - nie bezczeszcząc świątyni ducha, nie szantażując rzewnymi sztuczkami. Historia wywołuje określone uczucia, ponieważ zostaje równolegle dostrojona do dźwięków w tle - nie zaburzając współpracy wskazanych dwóch czynników.
Fabuła wyjaśnia, dlaczego czarny charakter stała się kimś złym, dlaczego duch lasu wymiera i jakie będą konsekwencje, jeżeli światło nie napełni ciemności. Ori ma wydźwięk antykonfliktowy: wojna między dobrem a złem została obrócona na kształt wzajemnej krzywdy. Jedna z nielicznych historii, która nie skazuje złe istoty na zatracenie - wydobywa z nich drugie ,,ja''. Pierwotną czystość, którą zatracili. Twórcy wierzą w to, że nikt nie jest zły - złe są nasze przekonania, wybory bądź okoliczności. Dominantą jest artyzm graficzny - Malownicze rysunki wzorowane na studiu animowanym Ghibli. Oraz stawianie szczerych intencji na wysokim szczeblu drabiny - chwaląc stworzenia za miłość, szacunek i oddanie do wszystkiego, co żyje lub odczuwa.
Na marginesie pisząc: niebotycznie trudna, ginie się dosyć często. Wymaga sporo refleksu oraz samozaparcia. Bezmyślnemu naparzaniu w guziki mówi: stop!
1. Wiedźmin 3: Dziki Gon
Premiera odbyła się: 19 maja
Platforma, na której zagrasz: PC, PS 4, XONE
Ponad sto godzin czystej rozrywki. Jedyna gra, do której mogę wracać bez chwili znużenia. Jedna z najlepszych gier dekady zatłoczona dialogami, setką misji do wykonania. Pozwalająca na swobodne poruszanie się po zalesionym terenie. W towarzystwie słowiańskiej mitologii, która jest bliska Polakom. Mnóstwo odniesień do historii, do tradycji Europy, znakomita gościnność (huczne wesela, obfite kufla z piwem w karczmach, solidne bójki po pyskach, wyścigi konne, hazard, skarby na dnie morza czy paskudne utopce zagradzające przejście na drugi brzeg).
Dobrze, że twórcy zrezygnowali z mrocznego fantasy, które znienawidziłem w części drugiej i powrócili do klimatów osadzonych we wsi oraz księstw. Wracają starzy bohaterowie, a jednocześnie otrzymujemy dwie grywalne postacie, którymi manewrujemy na przemian, co jakiś czas. Zadania poboczne ciekawsze niż w niejednej grze jako wątek główny. Każde zlecenie jest różne (nie powtarza się), co czyni rozgrywkę wiarygodniejszą, pogodniejszą, bardziej wciągającą. Wszelkie błędy czy niedopatrzenia bledną podczas zabawy. Piękna grafika, multum roboty do wykonania, wielogodzinne zwiedzanie obszaru, zajmując się poznawaniem wielu pokręconych osobowości, którym zaszkodzisz lub pomożesz. Nie ma złych decyzji, są tylko konsekwencje, za które trzeba ponieść karę lub oddać się chwale.
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz