poniedziałek, 2 stycznia 2017

5 ulubionych odcinków ,,Generała Daimos'' + 5 ulubionych odcinków ,,Flasha'' = Pakiet niespodzianek


Święta za nami, a ja sporo czasu poświęcam serialom, więc nie mogłem przegapić okazji i nie zrobić tego, co robiłem do tej pory, czyli wybierałem ulubione odcinki z ulubionych seriali (ani trochę oryginalne, przyznajcie). Szkoda, że ,,Breaking Bad'' skończył się w 2013 r., bo zrobiłbym osobistą topkę najbardziej kozackich scen i momentów tegoż serialu, a nie miałem sposobności spisywać rzeczy, które działy się w dziele Vince'a Gilligan, choć wiem, że poświęciłem czas, aby opisać jego wspaniałość i zachęcić do oglądania. W każdym razie - dzisiaj mam dwa seriale do omówienia. Pierwszy, to animacja, którą pamiętają nostalgicy z lat 90. Kultowa Polonia 1 serwowała cudowne historie dla dzieciaków, tj: ,,Kapitan Tsubasa'' (nigdy go nie lubiłem, ponieważ wolę realistyczne podejście do piłki nożnej), Tygrysia maska (dla miłośników zapaśnictwa), Yattaman, Gigi (dla miłośników koszykówki) czy właśnie ,,Generał Daimos'', którego uwielbiam.

Drugą rzeczą jest ,,Flash'', czyli jak łatwo się domyślić - superbohater z komiksu pojawia się w ramówce telewizyjnej. Z tym, że on wciąż trwa - ruszył trzeci sezon, a jakoś nie specjalnie mi się podoba, więc postawiłem na pierwszy oraz drugi sezon. Dlaczego akurat ,,Flash'', a nie ,,Supergirl'' czy ,,Agenci T.A.R.C.Z.Y.''? Odpowiedź jest prosta - Flash jest wyjątkową postacią, ponieważ jest najszybszym człowiekiem na Ziemi (szybszym od Supermana, również, jeśli chcecie dowodów przeczytajcie komiks o tytule ,,Superman czy Flash: wyścig'' - nr 1/1992 TM-Semic). Jak na ironię, Supergirl próbowała go dopaść szybując w powietrzu w sezonie trzecim - i zgadnijcie, kto wygrał - oczywiście, że Flash! Chcesz się ścigać? - nie próbuj, bo przegrasz, baranie! (taka mała przestroga).




Najpierw zacznę od animacji. Na czym polega jej fenomen? Nie pytajcie, bo chyba nie wiem. Po latach odsłania swoje braki - ma wtórną historyjkę o wojnie pomiędzy dwoma nacjami, choć jak na banalną opowieść - potrafi zrobić z niej użytek i stworzyć ciekawy obraz o konflikcie interesów, bo gdyby twórcy wyszli z założenia, że wojna to zło - miałbym po dziurki w nosie słuchania tych samych twierdzeń po raz tysięczny, jakie krzywdy wyrządza się podczas starć. Wojna, to zło - okej, ale serial animowany idzie dalej i nie pozostaje suchym faktem, lecz rozszerza wiedzę, dlaczego wojna nie jest dobrym wyjściem, pokazując, dlaczego dla wielu osób jest korzystna lub na rękę - i to mi się podoba, bo pokazuje wojnę nie tylko jako pole bitwy, ale jako pole interesów, jako źródło władzy czy zaspokojenia chorych potrzeb. I tak się powinno opowiadać o wojnie! A nie gadać w kółko, że wojna to zło - wszyscy to wiedzą. Wojna nie jest czarno-biała, dlatego podziwiam autorów za rozszerzenie myśli, że wojna to nie tylko wypadki, ale za kulisowe przygody. 

Schematy animacji widać jak na dłoni - szczególnie, gdy oglądamy pojedynki mega gigantycznych robotów (tzw. mechy) przeciwko sobie, aby podziwiać walki między dobrymi osobnikami, a tymi, którzy sieją zamęt. Ci źli są z Baam - pochodzą z gwiazd. Baamisjanie mają skrzydła, co prowadzi do dwóch wyjątkowych teorii. Pierwsza jest taka, że są upadłymi aniołami, ponieważ wywołali wojnę z Ziemianami, a druga, o wiele prostsza, ponieważ mają skrzydła, dlatego mieszkają wysoko ponad chmurami. Osobiście uważam, że pierwsza teoria jest lepsza i nie koliduje z filozofią serialu. Co więcej - upadły anioł to symbol, który idealnie odzwierciedla nieludzkie postępowanie, dlatego chcę wierzyć, że jest to właściwa interpretacja wydarzeń. I dlatego to nie ludzie są wrogami, lecz fałszywi aniołowie. Seriale dla dzieci bywają przewidywalne, dlatego nie będę wymieniał wszystkich wad, gdyż to bezcelowe, bo ,,Generał Daimos'' ze swoimi niedoskonałościami brzmi na tyle interesująco, że warto dać mu szansę. 

5. Pułapka (Odcinek 13)


Jednym z głównych wątków serialu jest romans pomiędzy Kazuyą (protagonista, pilot Daimosa - gigantycznego robota) a Eriką, który wzoruje się na dramacie Szekspira (,,Romea i Julii''). Pierwsze odcinki mocno skupiają się na uczuciach dwójki postaci, by potem przerodziły się w nieustającą tęsknotę za ukochanym/ukochaną, dlatego romans z biegiem czasu odchodzi w cień zastępując go poważnymi pytaniami na temat, kto przyczynia się do nieszczęścia mieszkańców Ziemi i Baam. Na co komu życie, skoro miłość zostaje zastąpiona absurdalnymi pobudkami władczych panów? Erika zaczyna wątpić, że kiedykolwiek złączy się z Kazuyą w miłosnym uścisku - pozostając niewolnicą w rękach podwładnych (w dodatku męczą ją wspomnienia, które nie pomagają uwolnić się od ,,bólu sercowego''). Dlatego mamka (Margarette, która cały czas jej towarzyszy) postanawia pomóc dziewczynie, aby znów mogła ujrzeć Kazuyę - wbrew zakazom władzy.

Ciekawy epizod z kilku powodów. Podkreśla, że nie warto rezygnować ze szczęścia tylko po to, by nie kusić losu i nie zwracać na siebie gniew tyrana. Trzeba ryzykować, jeśli jest szansa ucieczki. Trzeba działać, żeby nie popaść w pesymizm i rezygnację. Trzeba kierować się uczuciami, gdy umysł zawodzi. Ważne lekcje, jeśli chce się kształtować jakąkolwiek osobowość.

4. Nierealny sojusz (Odcinek 36)




Odcinek 34 był najbardziej przełomowy w całej serii o Daimosie. Zmienił postrzeganie konfliktu militarnego oraz przyczynił się do kilku zaburzeń poglądowych. Nasza wiedza o tym, kto rządzi, a kto jest pionkiem na szachownicy zmienia się diametralnie, dlatego robi się niepokojąco duszno, bo sytuacja wymyka się z  jednogłośnych osądzeń czy prostych odpowiedzi na pytanie: kto jest po nie właściwej stronie frontu. Racjonalne decyzje przestają mieć znaczenie. ,,Nierealny sojusz'' opowiada o dwóch antagonistach serialu: Richiterze (admirał, dowódca wojsk atakujących) oraz Lajze (konstruktor robotów), którzy uciekają przed zagładą (przed śmiercią z rąk nieprzyjaciół). Są na celowniku Ziemian oraz szajbusów z Baam. Wojna przerodziła się w maniakalny terror - w szaleńczy pościg za ludźmi, co wiedzą za dużo, dlatego chcą się ich pozbyć lub zabrać do bazy jako zakładnika.

Dużo akcji, jak na jeden odcinek, ale nigdy nie traci brzmienia, a morał pozostaje długo w pamięci. Walka pomiędzy lotnikami a okrętami wojennymi jest imponująca (nie zestarzała się), no i nie da się nie docenić odwagi Lajzy, którą od początku podejrzewałem, że kocha się w Richiterze - jest gotowa zginąć za mężczyznę, któremu służy. Zrobi, co należy, by chronić kogoś, na kim jej zależy. Można mieć o niej złe zdanie, bo robiła złe rzeczy, ale nigdy, przenigdy, nie powiedziałbym, że nie ma uczuć, bo posiada dar kochania. Poza tym wiara w sojusz z nieprzyjacielem? Trzeba mieć odwagę, żeby zaufać komuś, kto walczy z nami od samego początku. Ekstremalne warunki wymagają ekstremalnych posunięć - to zrozumiałe, że doszło do paru niewygodnych prób doszukiwania się spisku czy kłamstwa, bo kto uwierzy złym ludziom? Błagam, kto jest na tyle wyrozumiały? Ale przede wszystkim doceniam tę historię za to, że wojna stała się ludzka - to już nie jest konflikt dwóch narodowości, to konflikt osobistości, starcie ideałów oraz miłości. Kto kocha - nie chce uczestniczyć w wojnie, kto nienawidzi - znajdzie pretekst, by toczyć wojnę. Dzieci, uczcie się!

3. Twarzą w twarz (Odcinek 25)




Uwielbiam bezpośrednie starcia Richitera z Kazuyą - uważam je za kwintesencję programu. To charakterystyczne pojedynki - walka osobowości, walka o to, w co się wierzy. Kazuya wierzy w pokój, ale póki trwa absurdalna wojna - musi ratować Ziemię od najeźdźców odpierając ataki wrogów. Dlatego poświęca życie w imię ludzi, których reprezentuje. Richiter wierzy w zwycięstwo, zrobi wszystko, aby Baam było wolne, aby Baamisjanie stali się wyzwoloną opozycją w glorii i chwale. Jest gotów zginąć - byle zachować honor oraz godność wojownika, bo Richiter wydaje się być urodzonym przywódcą. Nie cierpi tchórzy i zdrajców - jest porywczy, ale nigdy nie odmówi pojedynku twarzą w twarz. Jest zbyt dumny, żeby postępować, jak niegodziwcy, dlatego nie jest to postać jednowymiarowa i dlatego wojna nigdy nie jest zła z samych okoliczności, bo wynika z kilku innych nie mniejszych powodów. 

To drugi odcinek, w którym Kazuya stacza pojedynek na śmierć i życie (pierwszy został przerwany przez osoby trzecie). Tylko, że jest maleńka zmiana. Richiter walczył włócznią, jak Grek z Trojanem. Tym razem steruje mechem - żeby wyrządzić krzywdę na dużą skalę. Konsekwencje będą srogie, ale ,,Generał Daimos'' nie stara się być grzecznym serialem dla maleńkich, więc pozwala sobie na więcej niż przeciętny serial na Disney Channel (głupie porównanie, ale nie potrafiłem wymyślić czegoś mądrzejszego). 

2. Mój najlepszy przyjaciel (Odcinek 9)





Pierwszy odcinek, który uświadamia widzowi, że serial nie zamierza być prosty jak linijka szkolna, więc robi zamieszanie w umysłach ludzi. Poznajemy nową postać o imieniu Herik - wyszkolonego najemnika w sztukach walki - postanawia przyjąć propozycję od Richitera chcąc zniszczyć Daimosa i upokorzyć Kazuya'uje na oczach świadków. Tymczasem Lajza potajemnie knuje inny plan, jak pozbyć się protagonisty w dość przebiegły sposób zachowując stanowisko prawej ręki admirała. Każdy chce się wykazać, aby opijać zwycięstwo z Richiterem. Dlatego w szeregach Baamisjan dochodzi do zamieszania, a seria wskakuje na nowe tory, bo od teraz widać, że nie chodzi jedynie o wygranie wojny, ale o osobiste urazy i ambicje. O to kto ma rację, a kto jest nikim, jak nic nie znaczącym trybikiem w machinie działań wojennych. Konflikt interesów narasta i przeobraża się w bunt, który niebawem nastąpi. 

Lubię seriale, które zaskakują podejściem do tematu - upadły anioł na nowo chce się stać sługą bożym - głosząc pokój i pojednanie. Kto jest prawdziwym wrogiem, jeśli nie znamy ich sumienia czy postawy? Dopóki nie poznamy nie przyjaciela chyba nie warto go posądzać o złe zamiary. Nigdy nie wiemy czym się kieruje, ani komu służy - czasem zło nie rodzi się z wrogości, lecz przynależności do nieodpowiednich organizacji czy podłości lub braku umiejętności dyplomatycznych. Pytanie tylko: czy pokój osiągniemy inaczej niż poprzez wojnę? Czy poświęcenie jest drogą do rozejmu?

1. U wrót Baamu (Odcinek 41)




Powracamy do romansu Eriki i Kazuyi. Dramatyczny epizod, z przykrymi konsekwencjami i zbliżającym się finałem, który niebawem nastąpi. Erika otrzymuje ważne zadanie - jeśli chce udowodnić swoją lojalność względem Baam - musi zabić ukochanego. Trudna decyzja, ale pozbawiona wyboru. Wóz albo przewóz - idziesz na całość albo rezygnujesz. Kobieta bez wyjścia - postanawia zastrzelić Kazuyę z drobną korektą w planie. Chce udaremnić zamach na miłość swojego życia. Przerażająca historia z kochankami w roli głównej, którzy nie mieli okazji powiedzieć sobie ,,do widzenia'', zanim nie doszło do smutnej tragedii. Czysta, nieskalana miłość zostaje wystawiona na próbę, a anielskie serce Eriki musi zbrukać się krwią ukochanego, co jest podwójnie haniebne dla kobiety. ,,Romeo i Julia'' w nowej wersji staje się rozszerzeniem myśli, że prawdziwa miłość nie ustaje, nawet jeśli dochodzi do zbrodni między kochankami. 

Miłość większa niż śmierć, uczucia silniejsze od zdrowego rozsądku i bezpieczeństwa. Prawdziwy dynamit, który wybucha w ciszy i w twarzach ukochanych. Znakomite podsumowanie, do czego prowadzi wielka miłość, bo bez względu na okoliczności i sytuacje - jest gotowa podążać w ślad ukochanej/ukochanego, i choć zapłacimy za to wysoką cenę, czasem nie warto przestawać kochać tylko dlatego, że nie rozumiemy decyzji drugiej osoby. Mocne, konkretne i oczyszczające. 




,,Flash'' to serial z wieloma mankamentami: patetyczny scenariusz okraszony mądrościami brazylijskiej literatury, bohaterowie wydają się naiwni, a gra aktorska stoi co najwyżej na średnim poziomie - kreacji na miarę Daniel Day-Lewisa nie ma co oczekiwać. Jedna z postaci, jak Cisco Ramon ma w zwyczaju wymyślać ksywki czarnym charakterom, więc zdarza się, że próbuje być śmieszny na siłę. Sami złoczyńcy są w porządku - gorzej, że Flash (Barry Allen) radzi sobie z nimi za dobrze albo daje się podejść jak ostatni głupek, aczkolwiek można to przełknąć biorąc pod uwagę, że uczy się być superbohaterem. Jest nowicjuszem, więc ma prawo się mylić.


Z racji, że ,,Flash'' bazuje na komiksach zgadza się, że pracuje jako śledczy, który pomaga w schwytaniu kryminalistów. A potajemnie działa jako zamaskowany biegacz ratujący ludzi w niebezpieczeństwie. Pojawiają się znane osobistości z kart komiksu, jak Mirror Master czy Zoom. Fani historii obrazkowych odnajdą się bez problemu. Ci, którzy nie lubią komiksów - nie muszą znać pierwowzoru, żeby się dobrze bawić. Serial wyjaśnia to, co mamy wiedzieć - i tyle. Jest przystępny dla laików.

5. Flash vs. Arrow (Sezon 1, Odcinek 8)




Zawsze dziwiło mnie postępowanie studia, aby z komiksowego Arrowa, który charakteryzuje się trafnym, szyderczym humorem - robić z niego ponuraka, co stara się być poważny w każdej sytuacji. Nie rozumiem tego i jest to słabe posunięcie, bo Green Arrow bez dowcipów traci na jakości. Uwielbiam tę postać za to, że kpi z przestępców i tryska optymizmem, a nie za to, że jest wybitnym łucznikiem. Liczy się charakter, wiadomo, ale gag jest elementarnym środkiem Arrowa. To jedyny zarzut wobec serialowej postaci, ponieważ wolę jego wersję papierową. Całe szczęście, że twórcy nie zepsuli jego talentu, bo pierwsze spotkanie z Flashem uznaje za udane. 

Odcinek fantastycznie opisuje nadętego Barry'ego, który jest przekonany o swojej prędkości, więc myśli, że jest niepokonany. Bzdura. Doświadczony szmaragdowy łucznik wie, jak zatrzymać takich cwaniaczków, żeby się zdziwili, że można być zwykłym człowiekiem, co bez przeszkód pokonuje najszybszego człowieka na Ziemi. Arrow jest inteligentny i doprawdy - rozumie, jak walczyć z silniejszymi w pojedynku. Jego spryt i wychowanie na bezludnej wyspie przyczyniło się do wysokiej samooceny oraz anielskiej cierpliwości. Prawdziwy wojownik, który ma okazję dać lekcję Barry'emu, aby Flash uświadomił sobie, że sam talent nie wystarczy, bo trzeba czegoś więcej niż umiejętności. Green Arrow jako mentor i jako przyjaciel, który gotowy jest ocalić Flasha przed własnym sobą - sprawiając, aby dostrzegł słabości, jakich musi się pozbyć, jeśli nie chce zrobić krzywdy ludziom, na których mu zależy. Jest drogowskazem oraz głosem rozsądku - pomaga Barry'emu w przeciwnościach losu, jednocześnie oferując wskazówki, że nie należy działać w pośpiechu, nawet jeśli jest się najszybszym z ludzi.

4. Family of Rogues (Sezon 2, Odcinek 3)




Podziwiam odcinki z Kapitanem Mróz (głupia ksywka, ale pasuje do image). Jego siostra zgłasza się po pomoc do Cisco Ramon, którzy kręcą ze sobą w cudaczny sposób. Oficjalnie nie są parą, ale wiadomo, że mają osobisty kod porozumiewania się. Jakaś chemia łączy tę dwójkę, aż chciałoby się powiedzieć - powodzenia - marzyłem, żeby nawiązali romans. Ale to wątek poboczny, gdyż istotą ,,Family of Rogues'' pozostaje układ rodzinny, gdzie ojciec decyduje o życiu swoich dzieci. I jeśli coś uzna za niestosowne lub przeciwne jego interesom, to robi się groźny czy szkodliwy dla otoczenia lub ludzi. Pokazuje, jak nie należy być ojcem, bo to prawdziwy dupek, kryminalista i drań bez przyszłości. Rodzic Kapitana Mróz okazuje się większym bandytą niż jego własny syn (a przecież zszedł na złą drogę - ironia, co?). 

Więcej uwagi poświęca postaciom drugoplanowym, ale płyną z tego same korzyści, gdyż poznajemy osoby, które mają mniej czasu antenowego, aby przykuć zainteresowanie widza. Zaletą takowych praktyk pozostaje fakt, że zaczynamy rozumieć działania antagonistów, ich umysł zostaje przebadany, a czyny umotywowane - chcąc współczuć złoczyńcom, bo są ludźmi, którzy wychowali się w fatalnym środowisku, gdzie przestępczość stała się konieczna, by zapracować na szacunek w rodzinie, co samo w sobie jest przerażające, bo nie mając wyboru w życiu - tracisz kontrolę. Kapitan Mróz nigdy nie był jednoznaczną postacią - kieruje się specyficznym kodeksem, do którego mamy zastrzeżenia. Nie pochwalamy jego decyzji, lecz nie potępiamy, bo potrafi myśleć i nie działać jak kolejny świr, któremu potrzebny jest psychiatra. 

3. Rogue Air (Sezon 1, Odcinek 22)




Powracamy do Kapitana Mróz, jego ślicznej siostry i kilku innych bandziorów, których trzeba odeskortować w bezpieczne miejsce, gdyż mogą zginąć w wyniku zbliżającego się starcia z największym przeciwnikiem Flasha. Niezobowiązujący epizod, w którym nie brakuje akcji, chwilowego sojuszu protagonisty z villainem. Trzyma w napięciu, chociaż mniej niż David Fincher, ale potrafi utrzymać skupienie i rosnące tętno, na tyle długo, by serce biło na alarm. Mile widziane zwroty akcji oraz dobre dialogi między przeciwnikami. Ujawnia niechęć policji do metaludzi, co nie dziwi, gdyż mają przez nich nie lada kłopoty, o jakich nikt wolałby nie rozmawiać. 

Trochę humoru, para trudnych decyzji i młodzieńczej pasji do pojedynkowania się decydują o wartości ,,Rogue Air'' - nie przynosi większych zmian dla fabuły. Jest oddzielną historią o wielkim sercu Flasha, które biło dla sprawiedliwości i ratowania ludzkiego życia, co rezonuje z widzem oraz zgadza się z komiksowym superbohaterem, bo Flash, w przeciwieństwie do Batmana czy Steel - nie kierował się przemocą lub strachem, aby pokonać przeciwnika. Czasem wystarczyła rozmowa oraz wrodzone zamiłowanie do zaufania obcym. Więcej mi nie trzeba, to wyjątkowy superbohater z DC, który na pierwszym miejscu stawiał bezpieczeństwo ludzi - nie ważne, jak złych i skorumpowanych, wierzył, że można dojść do kompromisu ratując ich od mylnych decyzji. 

2. Welcome to Earth-2/Escape from Earth-2 (Sezon 2, Odcinek 13-14)


















Dobra. Koniec ze ..zwyczajnymi'' epizodami, gdyż przenosimy się do Ziemi-2 - alternatywnej wersji planety Ziemi, gdzie nasi bohaterowie spotykają swoich sobowtórów. Wiodą inne żywota, pracują w nie swoich zawodach oraz ich relacje uległy drastycznej zmianie. Uwielbiam dwuczęściowy epizod za Caitlin Snow, która na Ziemi-1 jest zwyczajną bioinżynierką, a na Ziemi-2 stała się lodową kobietą, w której tlą się gorące, namiętne uczucia do swojego mężczyzny. W drugim sezonie Flash nie raz spotyka Zooma - splintera. Bohaterowie serialu postanowili odnaleźć jego kryjówkę. Terroryzuje miasto, więc należy go powstrzymać, zanim ucierpią kolejni niewinni obywatele z rąk szaleńca. Zadanie nie jest łatwe, ponieważ Ziemia-2 skrywa podświadome pragnienia głównych postaci, dlatego dochodzi do absurdalnych rzeczy, gdzie Barry traci głowę zajmując się swoim alternatywnym życiem...

Dla kogoś, kto nie jest na bieżąco z serialem - nie ma tu skomplikowanej filozofii. Wieloświat, to temat, który przerabia się w szkole (no, przynajmniej w mojej). Teoria ta zakłada, że istnieją kopie naszych światów, dlatego na Ziemi-1, gdzie obecnie przebywamy - jesteśmy tym, kim jesteśmy, a na Ziemi-2 nasza działalność przybiera korzystny lub niekorzystny skutek. Na Ziemi-3 możemy być złoczyńcami, a na Ziemi-4 astronautami, w zależności od działań sobowtórów. Fajna rzecz, ale nasi bohaterowie przekonają się, że życie po drugiej stronie niekoniecznie stało się lepsze - czasem jest gorzej. Wyobraźnia płata figla, a kiedy wydawało się, że zawsze będziemy rozsądni - okazuje się, że na drugiej Ziemi jesteśmy bezmyślni. Nie był to najbardziej kreatywny odcinek w historii serialu, ale ciekawie prezentuje tę teorię w praktyce ostrzegając przed konsekwencjami ulegania złudnemu życiu, które nie należy do nas.

Dużo humoru, inteligentnych diagnoz psychologicznych i alternatywna wersja rzeczywistości sprawia masę frajdy. 

1. Out of Time (Sezon 1, Odcinek 15)

















Flash po raz pierwszy wychodzi poza czas. Czekałem na to od początku serialu. Flash jako szkarłatny splinter, to nie tylko synonim sprawiedliwości, ale przede wszystkim - człowiek w masce, który potrafi przemieszczać się poza wymiar rzeczywistości - mniej fantazyjnie niż zakłada teoria superstrun, ale nie ma problemów, aby skakać w czasie (np. cofając się do przeszłości o kilka lat). Flash wielokrotnie, czy to w serialu czy w komiksie - podróżował w czasie z różnych powodów. Miał nie jeden motyw, żeby z tego korzystać. Czasem zachowywał się samolubnie, ale nigdy nie miał na celu krzywdzić niewinnych. Robił to z miłości do matki, aby ratować świat czy po to, żeby naprawić błędy, jakich się dopuścił. Skakanie w czasie wydaje się miłą zabawą, ale tylko ignoranci mogą tak powiedzieć, gdyż Flash wie, że kończy się to wieloma nieprzewidzianymi skutkami, co prowadzi do wielu nieodwracalnych doświadczeń. 

Serial nie miał okazji przedstawić wszystkich możliwości podróżowania w czasie, ale kiedy zrobił pierwszy krok wiadomym było, że zrobi to po raz wtóry, żeby odkryć swoje umiejętności oraz ograniczenia, jakie wiążą się ze zmianą ruchu ludzkości w czasoprzestrzeni. Serial, który sam sobie narzucił ograniczenia sprawia, że traci na atrakcyjności, ponieważ Flash jako ten, który zbadał życie poza czasem - no niestety, ale użera się z rozterkami miłosnymi lub innymi nastoletnimi problemami - przez co ucina czas, co za ironia!, na zgłębianie tematu, a zamiast udoskonalać możliwości, wpada w pułapkę zwaną ,,codzienność'', dlatego jeśli marzysz o przygodach w czasie - zainteresuj się komiksami, bo tam wykorzystują zdolności splintera zdecydowanie w mądrzejszy sposób. To nie tak, że serial nie zaskakuje, ale autorzy mogliby popracować nad skryptem, choć zakończenie sezonu pierwszego - uważam za wspaniałe: łącząc dramat ludzki z ponadprzeciętnymi zdolnościami Barry'ego Allena. Sezon drugi ma o wiele słabszy finał. Ciekawe, jak będzie z trzecim...

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz