wtorek, 1 października 2013

Breaking Bad - Stając się złym nieodwracalnie

Żegnaj Walt, żegnaj ,,Breaking Bad'' - permanentne pożegnanie.
W swoim życiu jest niewiele seriali, które obejrzałem w całości. ,,Zagubionych'' porzuciłem po sezonie drugim. Mnożenie tajemnic bez odpowiedzi mnie irytowało. ,,Skazany na śmierć'' na sezonie trzecim. Zaskakiwanie widza w ten sam sposób przestał pociągać, stało się to przewidywalne. Serial popadł w całkowitą sprzeczność. ,,Rodzinę Soprano'' po prostu zarzuciłem na rzecz czegoś zupełnie innego - o ironio, nie pamiętam jakiego tytułu. Dlatego też muszę kiedyś do niego powrócić. ,,The Walking Dead'' jeszcze potrafię znieść, choć trzeci sezon jest zbyt pospieszny. Rezonans pomiędzy drugim a trzecim sezonem jest zbyt duży. W każdym razie, pomijając moje nieudolne zetknięcie się z innymi seriami, ,,Breaking Bad'' obejrzałem do końca. Jest to serial, który zapamiętam na całe życie. Mam obawy, że jak rzucę się na inny serial, będzie tylko cieniem, tego czym Gilligan mnie uraczył. Jest to przykład produkcji, jak tworzyć dobre seriale. Arcydzieło, uzależniające jak narkotyk.

 Ukończyłem oglądać ostatni sezon mojego ulubionego serialu, jestem zadowolony z finału. Ogólnie ostatnie dwa epizody trwają niemal tyle, co pilot. Serial z sezonu na sezon rozwijał się w dobrym kierunku. Nie ma tendencji spadkowej, serial piął się w górę wraz z finałową konfrontacją i piosenką w tle. Dlatego też, jeśli ktoś waży się powiedzieć, że pierwszy sezon to męczarnia, nie zdziwię się tak zdaną relacją. ,,Breaking Bad'' przyzwyczaił mnie do tego, że z każdym kolejnym odcinkiem i następującym po sobie sezonem jest po prostu lepszy, ciekawszy, bardziej wciągający. Wzbudza więcej emocji. Dlatego, gdybyście spojrzeli na słupki oglądalności, zauważycie, że sezon piąty pobił wszystkie wcześniejsze. Sezon piąty podzielono na dwie części. Najpierw przekazano widzom osiem odcinków, by potem po bardzo długim odczekaniu ujrzeć kolejną ósemką. W istocie powstało szesnaście odcinków, co daje nam najdłuższy okres oglądalności.

Fabuła (nie)zaskakuje od pierwszego odcinka. Walter White - nauczyciel chemii dowiaduje się, że ma raka. Z racji, że nie pozostało mu zbyt czasu do zgonu i pochówku, postanawia się ,,dorobić'' finansowo na produkcji metamfetaminy, by zabezpieczyć rodzinę, przekazać im spokojną przyszłość, bez wyścigu szczurów. Walter nie zwleka zbyt długo, gdy dowiaduje się, że jego były uczeń miał do czynienia z narkotykami. Wpada na pomysł, by pichcić z nim towar, na którym mógłby wzbogacić się w jedno popołudnie. Żeby było intrygująco, jego szwagier, Hank, to agent zajmujący się od spraw antynarkotykowych. Zaczyna się nieziemsko, powiadam? Ha, no cóż, zostanie dilerem wysokiej jakości wymaga pomyślunku. Tak więc, nasi towarzysze, Jesse Pinkman (oklaski dla tego aktora) i Walter White (również oklaski) jadą na pustynię kamperem, by po amatorsku produkować dobry staf. Zanim Walter White stanie się kimś ważnym, czeka go zetknięcie się ze światem, po którym wcześniej nie stąpał. Stanie się Bossem narkotykowego biznesu nie należy do łatwych i przyjemnych. Tu chodzi o życie i wysokie profity. Z amatora na profesjonalistę? Od czegoś zawsze trzeba zacząć.

Dzisiaj zgotujemy ciasteczka z metamfetaminą.
Przychodzi nawet taki czas, że nie wiadomo komu kibicować. Walt staje ,,po ciemnej stronie mocy'', okazuje się typem manipulanta i bezwstydnym kłamcą, ale powiecie, przecież robi to dla dobra rodziny. W tym biznesie nie ma miejsca na słodkie przekomarzanie się i moralność. Chcąc, nie chcąc, ktoś musi zginąć. Walt (późniejszy Heisenberg) nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo to wpłynie na jego związek z rodziną i szwagrem, który przecież będzie chciał wytropić go za wszelką cenę. Zaczną się podchody, dojdą nowe postacie. Nie mniej ciekawe, Walt przy nich to nieokrzesany młokos, który nie ma pojęcia w jakich warunkach powinien powstawać produkt najwyższej jakości. Później się nauczy, nie będzie miał wyjścia.

Jednak ,,Breaking Bad'' to nie tylko walka o władzę i prestiż. Są też wątki między rodziną, czasami denerwujące, czasami konieczne dla rozwoju fabuły. Skyler, żona Walta, to jedna z tych postaci, którą możecie znienawidzić, będzie się wam wydawać nieznośna, a jej twarz na ekranie spowoduje westchnienie, by ją usunęli z gry. Magia serialu polega jednak na tym, że zazwyczaj są wybory, za które zaczynam im współczuć, czasem zaczynałem być po stronie Hanka, by w końcu dopadł Heisenberga i wsadził do mamra na długie lata. Innym razem marzyłem, by plan, który założył sobie Walt wypalił. Są takie momenty, że nie wiadomo kto postępują dobrze, a kto źle. Zaczyna się gra pozorów. Nie wiem, kto postępuje moralnie, kto stał się zimny i wyrachowany, kto udaje ,,grzecznego'', ale przynajmniej zawsze wiadomo o jaką stawkę idzie, o przetrwanie.

Zaróbmy więcej pieniążków.  Masz z kimś na pieńku? - Zadzwoń do Saula Goodmana.
Serial rozkręca się szczególnie wraz z pojawieniem Gusa Fringa - dodaje masę środków nad aktywnych - jedna z najbardziej przerażających postaci w serialu. Ze swojej powierzchownej sylwetki czyni się mistrzem podstępu. Dawno nie widziałem tak świetnej roli, a zarazem wykreowanego antybohatera - jeszcze zdążyłem go polubić (!). Seria ,,Breaking Bad'' jawi się jako realistyczny twór. Naturalnie, nie jest to przesadny realizm. Są wpadki, które według mnie wydają się nad wyraz groteskowe i niepotrzebne. Cieszy mnie jednak fakt, że postacie z serialu zmieniają się wraz z zaistniałą sytuacją. Jak jest kolorowo, cieszymy się z nimi, jak zaczyna robić się niebezpiecznie, zostajemy wbici w fotel i zastanawiamy się (albo i nie), co za chwilę się wydarzy. Wraz z przekształcaniem się osobowości postaci, ja też nastawiałem się zupełnie inaczej wobec ich zamiarów. Zmieniamy się wraz z towarzyszami na ekranie. Nawet ćpun wydaje się indywiduum na tyle inteligentnym, by trzymać za niego kciuki, by ustatkował swoje życie i porzucił dawny styl bycia. Dziś ich kochasz, w kolejnym odcinku nienawidzisz. Za to peany należą się serialu. Za scenariusz, z mądrymi, niesamowicie błyskotliwymi dialogami, żałuję, że niektóre z nich nie zapisałem. Za to, że twórca wie jak dawkować napięcie i akcję w serialu. Kiedy trzeba, potrafi wyciszyć seans. Potrafi zahamować poczynania naszych towarzyszy podczas oglądania. Raz jest szybciej, raz wolniej. W innym przypadku, zwolnienia przeplatają się z totalnym rollercoasterem na czele. Są odcinki słabsze - okazjonalnie - w większości przypadków ocierają się o geniusz.

Reżyser ma doskonały warsztat. Seria jest pełna detalów i ma bardzo dobrze poprowadzone kadry. Niekiedy nie mogłem się nacieszyć zwyczajną przejażdżką samochodem protagonistów. Nie oczekujcie tego, że akcja to strzelanie bez konsekwencji. Jak ktoś pociągnie za spust, możecie być pewni, poleci krew, ktoś straci życie, nie obędzie się bez kłopotów. Jest też bardzo rozważne podejście, jeśli chodzi o narkotyki. Genialne sceny transu, pokazanie doświadczeń wychodzenia z ciała, czy totalna ekstaza. Jak się szprycują, to jest ujawnione. Role drugoplanowe nie ustępują grajkom z pierwszej ligi. Nie brakuje humoru, zwłaszcza, gdy główni aktorzy mają do czynienia z prawnikiem, Saulem Goodmanem, facetem, który potrafi rozluźnić atmosferę. 

Jak w to serialu, nie brakuje ciekawych ostatnich minut pod koniec odcinka. Nabierzecie smaka. Po endingu oczekujemy dalszego przebiegu wydarzeń. Wy teraz będziecie mieć to ułatwione, bo serial jest w całości w internecie. Zazdroszczę tym, którzy dopiero zaczynają przygodę z Heisenbergiem.  

Po tym serialu niech Wam nie przyjdzie do głowy, by pichcić niebieski kryształ!
Mógłbym pławić się nad tym serialem jeszcze długo. Niestety, nie chciałbym poruszać kwestii, które mogłyby zdradzić zbyt wiele. Nie należę do osób, które lubią psuć zabawę innym. Z całego serca zapraszam do świata pełnego mety, doprawionym rozmowami o tym, co w życiu naprawdę powinno się liczyć, bo jeśli chodzi o wielkie pieniądze, musicie wiedzieć, że z ich powodu zawsze się coś traci i bezpowrotnie nikt nie jest tym, kim był przed taką, a nie inną decyzją. Trafny morał, który pozostawiam do przedyskutowania. Od zera do bohatera? Pomyłka, zły adres. Zapraszam na seans!

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz