sobota, 21 września 2024

Samotne wilki - Bez werwy

 


George Clooney oraz Brad Pitt - niegdyś figurujący na listach ,,najseksowniejszych mężczyzn'' na okładkach gazet w amerykańskiej kulturze wszelkiej maści celebrytów łączą siły, aby wystąpić w przeciętnym filmie akcji, który mógłby być riffem, zagubioną siostrą ,,Ocean's Eleven''. Problem zaczyna się na starcie, kiedy zdajesz sobie sprawę, że metryki nie oszukasz. Bożyszcze kobiet, jak Brad Pitt wiecznie kojarzony jako Achilles z ,,Troi'' wciąż ma powodzenie, choć występuje po skandalicznych procesach małżeńskich, co będzie wypominane przez niejednego radykała. Clooney z kolei stał się nieznośny, to manieryczny aktor polityczny. Powszechnie znany jako publiczny senator, który popiera Partię Demokratyczną, co udziela się w debatach medialnych. Choć trzeba go pochwalić m.in. za to, jak komunikował światu, żeby Stany Zjednoczone nie brały udziału, by wojska nie wtargnęły do Somalii, gdzie występuje nieprzerwanie wojna domowa. Niby nic nie warte ciekawostki, ale nakreślają pewien status mężczyzn, którzy stali się zbyt rozpoznawalni, żeby nie oceniać ich przez pryzmat gorzkiej prywatności.

To pewnego rodzaju słodki bromance, gdzie aktorzy ratują spektakl przed upadkiem, którzy charyzmą burzliwej osobowości resztkami sił czarują coś z niczego. Nowy Jork, czyli standard w amerykańskiej metropolii, gdzie ludzie zachowują się, jak po przedawkowaniu narkotyków. Clooney gra jedną z tych postaci, którą dobrze kojarzycie z jego filmografii - przystojnego, bogatego krętacza, który zostaje wezwany przez panią prokurator okręgową, aby pozbył się małego problemu. Mianowicie, doszło do pewnego incydentu związanego z komiczną śmiercią, gdzie w pokoju hotelowym przypadkowo umarł młody chłop nadziewając się na wózek z napojami, w tym znaczeniu, że ląduje na podłodze przez cateringowy bar, gdyż doznaje śmiercionośnych obrażeń (brzmi, jak nagroda Darwina). Jego zadaniem jest usunąć zwłoki młodego ogiera - nie wszczynając alarmu wśród obcych. Do akcji wkroczy Pitt, ponieważ właścicielka hotelu dowie się, że doszło do absurdalnej sytuacji, i trzeba to naprawić, zanim skandal wyjdzie na jaw, a jej reputacja oraz rozwój kariery zmaleje do zera. To wszystko wydaje się naciągane? Masz rację, więc autorzy postanowili wycofać się ze śmierci młodego człowieka przywracając go później do życia, jak ma to miejsce w komediach kryminalnych.

Ci dwaj faceci zaczynają się kłócić, kto, i jak ma posprzątać bałagan i wyczyścić pokój, aby zatuszować ślady po denacie. Dochodzi do sprzeczki, a ich słodki charakter przypomina stare małżeństwo, co lubią sobie dogryzać i przedrzeźniać drugą osobę. Pokraczna sytuacja, to pierwszy przystanek do absurdalnej historii, gdzie przy ścianie odkryje się substancje narkotyczne, a potem dojdzie do bieganiny w Wielkim Jabłku - od Chinatown, po Brighton Beach. I nie brzmi to, jak najgorszy scenariusz na wieczorne spędzenie czasu, natomiast nic nie robi z tym tematem. Twórca woli, żebyśmy słuchali poplątanej paplaniny, z powtarzalnymi żartami, niż interesowali się intrygą, która staje się cieniem dla starzejących aktorów z siwymi włosami. Doprawdy, masz dobry patent na start - profesjonalnych czyścicieli, niemal hit-manów na zlecenie, a jedyne, co potrafisz zaoferować, to dwójkę znajomych aktorów z nonsensownymi dialogami z playbacka. Nowy Jork wygląda, jak smutne miasto dla nikogo. Pokraczne w swojej bylejakości, jakby scenarzysta celowo chciał zrobić anty-reklamę metropolii. Jego siła opada, kiedy zdasz sobie sprawę, że morderstwo było ukartowane przez scenariusz, a ci aktorzy udają, że są na siebie źli. 


,,Samotne wilki'' idą na łatwiznę, a historia jest leniwa, jak pierogi w niedzielne popołudnie, kiedy nie masz nic lepszego do ugotowania. Do tego lokowanie produktu jest perfidne, kiedy Pitt, jak w reklamie kawy widzianej niedawno w telewizji, popija Coca-Colę (nikt się nie skapnie, co?). Rozumiem, że to nieodłączna część kinematografii, ale to wybija z rytmu, kiedy widzisz, że coś jest robione ostentacyjnie, i bez pomysłu. To dobre podsumowanie produkcji, to produkt rozczarowującej kondycji kina akcji, gdzie zamiast napięcia, masz bzdurne latanie po mieście, a aktorzy otrzymują większą gażę, niż na to zasługują. Oprócz tego, są to panowie niezwykle zadufani w sobie. Nasi sprzątacze nie potrafią schować własne ego do kieszeni, więc muszą się sprzeczać, chociaż scenariusz wymusza to niemiłosiernie, skoro nikt nie umarł, i do niczego niezwykłego nie doszło (!). To udawana zabawa, gdzie rozbrykany Nowy Jork wydaje się mniej ekscytujący, niż żarty o Radomiu czy skakanie po łóżku z dziewczyną. Później, co prawda, pojawia się element zwrotny z chorwackimi gangusami, ale to epizod, który nie daje żadnej satysfakcji, ani nie poprawia wizerunku jako dobry, soczysty film do piwka. 

Film, na dobrą sprawę, całą uwagę skupia na aktorach, których możemy uważać za pewien symbol Ameryki, którzy żyją na własnych warunkach, a ich twarze są bardziej znajome niż kandydaci na polityków w miejscowej gminie. Muszą dźwigać ciężar banalnego, odtwórczego scenariusza, dobrze się przy tym bawiąc, ale nie wykrzeszą z siebie niczego, czego byśmy nie znali. Powiem szczerze, że gdyby nie ta para sprawnych bohaterów z uśmiechem na ustach - rzuciłbym tę opowieść po dwudziestu minutach, ale na pewnym etapie nawet aktorzy nie uratują opowieści przed ,,wybuczeniem'' autora, który nie podejmuje żadnego ryzyka. Nie bawiąc się z motywami zabójstwa, czy dwójki pomyleńców, którzy dostali to samo zlecenie. To mało błyskotliwe, nikczemnie nijakie doświadczenie, gdzie średnio ogarnięty chłopak z wyobraźnią napisałby mocniejszy scenariusz z zuchwałymi dialogami. To produkcja telewizyjna, którą wstyd polecać w dobie wszechobecnej rozrywki. Nawet fanowskie filmy na YouTube o Spider-Manie są dzisiaj na lepszym poziomie, niż to marne dzieło bez pomysłu na rozwinięcie tematu. 

Wielka Brytania, USA, 2024, 108'


Reż. Jon Watts
, Sce. Jon Watts, Zdj. Larkin Seiple, Muz. Theodore Shapiro, prod. Apple Studios, Columbia Pictures, Plan B Entertainment, wyst.: Brad Pitt, George Clooney, Amy Ryan, Austin Abrams, Zlatko Buric



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz