poniedziałek, 21 października 2013

Studio Ide-pick Lodge prezentuje ,,Knock-knock'' - Ktoś puka do twych drzwi



Po raz kolejny zetknąłem się z horrorem psychologicznym w dwuwymiarze (wcześniej był to ,,Home'', który umieściłem w Definicji strachu). Jest to jednak zupełnie inny rodzaj strachu. Niewinnie wyglądający ,,Knock-knock'' potrafi przerazić i zaciekawić swoją formą i treścią.


Mój dom stał się przekleństwem. Mój spokój został wystawiony na próbę.
Wcielamy się w osobnika, którego dręczą koszmary. Cierpi na bezsenność, lunatykuje i zapuszcza się w pobliski gęsty las, który jak mniemam, nie ma z niego wyjścia, ale do tego dojdziemy za chwilę. Nie jest to twór w żadnym razie wymagający rozwiązywania zagadek, jak w ,,Resident Evil''. Nie ucierpimy podczas starć, jak w typowej grze tego pokroju. Budzimy się w domu jako gospodarz, który wyraźnie jest wyczerpany nieustannym brakiem snu. Ma podkrążone oczy, wystające z oczodołków, a rękę w której trzyma lampę, trzęsie po nocnych harcach po własnym domu. Mieszka w nim sam, oddalony od miast. Ma bujną, rozczochrany układ włosów i wędruję z pokoju do pokoju zapalając światła, by uspokoić swe skołatane nerwy. Gdy nie zapala żarówek, chodzi po omacku, niczym w ciemności, ale my jako gracze widzimy wszystko, co znajduje się w tych pomieszczeniach. Mamy nawet dostęp ,,podświetlenia'' całego budynku, dzięki czemu wiemy, gdzie jeszcze się nie dostaliśmy. Pomaga to w rozeznaniu się z terenem. Z biegiem czasu nasz dom się poszerza, co ma swoje wyjaśnienie podczas monologów kierowanych przez naszą postać, która mówi w niezrozumiałym, bełkotliwym języku, ale napisy u dołu ekranu pomagają w jego zrozumieniu. 

Produkt opiera się na prostych zasadach. Za zadanie mamy wytrzymać do świtu, nim porwą cię wytwory lasu i innych tworów, które poruszają się po naszym nieoświetlonym mieszkaniu. Zapalamy światła i unikamy cudacznych ,,kreatur'' wyjętych wprost ze snu i wytworów wyobraźni. Za każdym razem, gdy się budzimy lub wciąż śnimy, układ pomieszczeń wciąż jest zmienny, gdyż sam bohater, jak mawia, ma kłopoty z pamięcią (ponownie przypominam, że jest to horror psychologiczny).


No i co ja mam znaleźć w tych ciemnościach?

Dlatego nasze przypuszczenia, co dzieje się w tym domu i z naszą postacią w miarę postępów zmienia się obraz postrzegania. Przez wiele nocy będziemy się skupiać, co jet tego tego przyczyną. Czy lunatykuje, a może ktoś wkradł się do domu i robi nam psikusy? A może sam postradał zmysły i ma halucynacje, co by się zgadzało zgodnie z diagnozą objawów bezsenności. Nasza interpretacja może być dowolnie dobrana, ponieważ ja sam ukończywszy ,,Knock-knock' nie do końca jestem jestem pewny, co się wydarzyło. Nawet podczas pisania tego tekstu, wciąż się głowię nad rozwiązaniem, aczkolwiek sądzę, że liczba interpretacji sięga co najmniej dwa lub trzy warianty. 

Dobra, ale co z klasycznym straszeniem? Otóż wielokrotnie ścigać Was będą ,,kreatury'', pojawi się symbol, który oznaczać może tylko jedno, że ktoś nas obserwuje. Będą przepalać się światła, ktoś zamknie przed wami drzwi i będzie nawoływał w postaci głosu, byśmy je otworzyli. Głosy pojawiające się zewsząd, to ciekawe zastosowanie w tak subtelnym horrorze. Będzie nam przypominać o tym, czego tak naprawdę się obawiamy. Będzie starać się nam nakazać, coś, co mamy zrobić. Działa to silnie na podświadomość, dowodem niech będzie na to, że sam byłem świadkiem, gdyż posłuchałem głosu. W innym wypadku ktoś zacznie płakać, ślady stóp na podłodze dają nam sygnał, że ktoś się tu krząta. Ktoś na drugim piętrze tupie, chcąc nas sprowokować. W tej warstwie trzeba przyznać, autorzy bardzo dobrze podeszli do tematu. 

Otwieranie drzwi bywa z nastawieniem się o konkretne pytanie, czy warto to robić? Bo obawiam się, że coś czai się po drugiej stronie klamki. Co robić, gdy prędko zamierzamy dotrwać świtu? W niektórych lokacjach porozrzucane są zegary z czasem wyglądające, jak nasza osoba i gdy naciśniemy spację lub przycisk E, czas przewija się do przodu, by popchnąć nas do utęsknionego ranka. Podczas nocy na nie jednym takim zegarze poprzestaniemy. 


Ten las, ciągle taki sam...

Gra nie jest długa. Jest tego kilka powodów. Po pierwsze, w grze wciąż robimy to samo. Budzimy się, zapalamy światła, unikamy ciemnych zakamarków z naszymi gośćmi, czekamy do rana i to tyle. Ach, byłbym zapomniał. Zabawa na przemian z domem wysyła nad do lasu, gdzie tradycyjnie odzywają się złowieszcze ptaki, stukające dzięcioły, konary i układ drzew przypominające rozbuchane włosy naszej postaci. Celem jest dotarcie do drzwi, które powodują, że przechodzimy do kolejnego etapu budząc się w łóżku. Znów następują rozmyślania bohatera...Las jest o tyle ciekawy, że czasem spotykamy jakąś dziewczynkę, innym razem znaki, o których pojęcia nie mam. 

Tytuł ten nie jest trudny, a nawet gdy nie unikamy starcia z czymś nieprzyjemnym, nasz czas cofa się i musimy na nowo szukać zegarów. Chcesz wiedzieć ile czasu zostało do poranku? Zerkasz na górny lewy róg ekranu, jeśli zapełni się światłem, kończymy tą udrękę oglądając wschód słońca. Dopiero z końcem gry będziecie zagrożeni powtórnym przechodzeniem etapu od początku.


Puk-puk. - Kto tam? - Las - Jaki las? - Kochanie, tu Johnny!

Po każdym etapie, lub w trakcie, pojawiać się będą urywki słów i kartki sugerujące byśmy zagrali w pewnego rodzaju grę, którą wymyślili sami autorzy. Nasza postać z racji, że ma kłopoty z pamięcią i innymi dolegliwościami, czasem zamyka oczy i musimy przeczekać, by przypomniał sobie układ rzeczy pustych ścian i pomieszczeń. Cały czas tkwimy w niepewności i nie wiemy, czy opłaca się wędrować po całym domu. Wymaga to odrobiny skupienia się nad tym, czy na pewno chcemy wszędzie zaglądać - tu nasza postać też daje nam wskazówki, dlaczego tak się dzieje, że nie zaglądamy, gdzie się da. Wspomnę jeszcze tylko o tym, że mamy możliwość ukrywania się przed nieznanymi istotami, to też jedna z zabaw do których gra nas namawia. 

,,Knock-knock'' - polecam, jak najbardziej. Pomimo, że często straszy nas w identyczny sposób, a rozgrywka polega jedynie na chodzeniu po domu (i w lesie), by sprawdzić, czy jest bezpiecznie i nikt nie wtargnął do posiadłości. To bardzo ciekawy eksperyment, który w jakiś sposób przyprawił mnie o dreszcze, jakich się nie spodziewałem.

Koszt 8,99 dolarów

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz