poniedziałek, 17 czerwca 2024

Trzy na jednego w mieszanym składzie #7

 

Kadr z ,,Experience 112''

W przeciwieństwie do klasycznego trzy na jednego, gdzie wybieram filmy w kolejności - od najmniej udanego, do najbardziej angażującego seansu postanowiłem uzupełnić rubrykę związaną z działalnością pozostałej sztuki, z którą mam kontakt. To znaczy, co mam na myśli - filmy będą pojawiać się jako opcja trzeciorzędna, a pierwszeństwo otrzymują takie rzeczy, jak komiks, płyta muzyczna, kącik sportowy, malarstwo, książka czy seriale. Czyli to, co napędza mój umysł, ale nie jest związany z kinematografią (seriale nie traktuje jako dział kinematograficzny, wybaczcie). Z racji, że czytam sporo, kręcę się wokół innych tematów niż X muza - postanowiłem sobie, że zrobię oddzielny dział dla reszty artystów, żeby nie czuli się pokrzywdzeni.

Stroke of Fate: Operacja Walkiria 

Jedna z tych mniej znanych przygodówek, ale nie bez powodu. Z dzisiejszej perspektywy tytuł mało znaczący. Debiut rosyjskiego studia próbował uchwycić wewnętrzny zamach na Hitlera. Operacja Walkiria odnosi się do prawdziwych kart historii, a w fabule spotkamy m.in Heinricha Himmler, który praktykuje satanistyczne rytuały (!). To nie jest pełnoprawny produkt historyczny, bo przeplata fakty, jak przejęcie Berlina z mitami oraz fikcją literacką, jak bohater przygody, który ukrywa spisek przeciwko Fuhrerowi. 

Na plus, że mamy wolny wybór w doborze dialogów, a niejednokrotnie jest szansa, iż uzyskamy pożądany efekt wcześniej niż zakładaliśmy podczas konwersacji, choć przebieg wydarzeń jest liniowy, a zakończenie wprawia w konsternację, ponieważ oglądamy niechlubny napis ,,ciąg dalszy nastąpi...''. Kontynuacji jak nie było, tak nie przybyło. Twórcy chyba nie przewidzieli, że opowieść nie będzie cieszyć się popularnością, co jest zaskakujące, bo dzieje Wehrmachtu bywają niemal sensacyjne. Wydaje się, że opowieść pogrążyła nieprzemyślana struktura kodu programistycznego czy powtarzalne dialogi. Niektóre rozmowy przedłużały rozgrywkę, albo nie wiele wnosiły do całości. ,,Operacja Walkiria'' rzeczywiście bywa przegadana oraz powtarzalna czy rozwleczona, a słuchanie podobnych dialogów potrafi zepsuć frajdę. 


Tytuł trudny w ocenie, bo brakuje deklaratywnego zakończenia. Intryga waha się między inspirującą pół-fikcją, a zamęczaniem gracza niepotrzebnymi uwagami oraz iluzją wyboru. Pochwalę za to wszelkie teorie wrzucone w przebieg narracji, gdyż uzyskujemy cenne wskazówki, jak indoktrynowano niemieckie umysły, gdzie część populacji nie ukrywa pro-hitlerowskich instancji, a nieliczni przyznają się, że Hitler prowadzi kraj do zguby. Nie jest to najgorsza rzecz pod słońcem, ale brakuje doszlifowania. Czasem traci tempo, a ograniczone środki w budżecie nie pozwalają rozwinąć skrzydeł. I to nieszczęsne zakończenie bez zakończenia otrzymuje potężnego minusa. 

Rosja, 2009, PC

Producent: SPLine Games

Wydawca: Akella


Experience 112

Jeszcze jedna gra wideo o innej tematyce, która ma swoje problemy, choć zachwyca innowacyjnymi pomysłami. Jakbyś połączył survival ze strategią, przygodę i logiczne myślenie przed konsolą mechaniczną. Nasza bohaterka Lea Nichols ląduje gdzieś na oceanie wybudzając się z koszmarnego snu nie wiedząc, co wydarzyło się na pokładzie pod jej nieobecność. Co ciekawsze - nie sterujemy bezpośrednio postacią komputerową, jak to ma miejsce w standardowych grach. Tutaj jest inaczej, ponieważ odpowiadamy za monitoring, działamy za pomocą kamer. A naszym zadaniem jest poprowadzić bezpiecznie pani doktor do nieznanych zakątków okrętu, co sprawia, że musimy współpracować z towarzyszką po drugiej stronie ekranu. 

Co najlepsze - nie wiemy, kim jest postać zza kamery. Wcielamy się w bezimiennego operatora kamer przemysłowych (na późniejszym etapie z termowizją), który ma wpływ na wydarzenia. Inspirująca rzecz dla majsterkowiczów, którzy uwielbiają podglądać zdarzenia z dystansu, rozwiązując szyfry na komputerze, wkradając się do systemu logowania, jak haker. Przebijamy się przez ochronę urządzeń, łamiąc kody, a tajemne akta odczytujemy, aby zgłębić zagadkę dotyczącą triad i eksperymentów na pokładzie. Stając się detektywem w sprawie tajemnych stworzeń oceanicznych, jakby z innego wymiaru. 


Historia rozpędza się powoli, ale potrafi utrzymać w niewiedzy, prawie do samego końca, a survival wymienić w ekologiczny szok oraz w baśniową konwencję Sci-Fi dla młodszych odbiorców. Przedziwna to rzecz, bo przeplata rzeczy piękne z nieznośnym użalaniem się z płcią przeciwną, gdzie nasza panna rusza się wolno, jak wóz z węglem. Ciągle potrzebuje naszej pomocy, przez co ma się wrażenie, że sama nie wiele zdziała. Oczywiście, na tym polega współpraca w ,,Experience 112'', ale bywa to upierdliwe, kiedy musisz nieustannie podłączać nowe kamery do monitora, wyszukiwać notatki z kodami i męczyć się ze sterowaniem, które nie do końca zostało przemyślane. 

Fabularnie rozstrzelony - snuje się po teoriach oraz niedopowiedzeniach, a po zakończeniu mamy pytania, na które trudno znaleźć klarowną odpowiedź. Ma dziwny przestój w narracji, a akcja z batyskafem będzie śnić się po nocach, ponieważ to etap monotonny, żmudny, wręcz przeklęty i dla niecierpliwych bolesny. Przyjemna konwencja uwięzionej badaczki na pokładzie dość zaskakująco rozwidla się w delikatną fantastykę naukową o obcych organizmach i obcych językach. Gdzie wyrasta nowa, szokująca społeczność. Chwilami bywa pospieszny, a retrospekcje zahaczają o kruchą pamięć przez amnezję. Inspirujący projekt, który powinien otrzymać część drugą, ale w planach projektantów nigdy nie została zapowiedziana. Solidna rzecz z mankamentami, bo gubi tempo czy rytm, ale jego oryginalna struktura sprawia, że nigdy nie zostanie zapomniana, bo to nietuzinkowe doświadczenie. 

Francja, 2007, PC

Producent: Lexis Numérique

Wydawcy: The Adventure Company, Microapplicatio Microïds


Wiedźmin: Córka płomienia

Powrót do białego wilka i jego wiecznej tułaczki. To coś, czego potrzebowałem po ostatnich projektach czytelniczych. Dynamiczne widowisko, które nie wiele ma wspólnego z książką Sapkowskiego, ale miło wrócić do bohaterów, których uwielbiam, i z którymi potrafię się identyfikować. Zapytacie, jak to się stało, że komentuję tom czwarty (według kolejności)? Głównie dlatego, że zraziłem się do komiksowej przygody rzeźnika z Blaviken. Pierwszy album zatytułowany ,,Dom ze szkła'' wspominam jako potwarz oraz ogromne rozczarowanie dla serii (podobnie, jak serial od Netflixa). Do tego kreska na miarę ,,Hellboy'a'', za którym nie przepadam osobiście. Odwróciłem się od komiksów i posiłkowałem starą dobrą literaturą. Ogólnie widać, że komiksy bazują na popularności gier wideo z logiem Wiedźmina, więc ,,Córka Płomienia'' wygląda jak dodatek do historii ,,Krew i wino''. 

Natomiast, przechodząc do sedna, to przyjemne czytadło. Żadne odkrycie czy objawienie - nie ma startu do Sapkowskiego, tyle powiem. Choć jest to bardzo sympatyczne spotkanie z białym wilkiem, jako uzupełnienie przygód Geralta. Trafiamy omyłkowo do Ofir (odległa kraina za morzami) - miasta zbliżonego do Bizancjum, gdzie dworskie intrygi są na porządku dziennym, a Wiedźmin podpada królowi, bo wtargnął do pałacu jako nieproszony gość. Wraz z Jaskrem - słynnym poetą i kobieciarzem - zgłaszają się do próby zabicia Geralta z Rivii, bo w tej historii Geralt podaje się za Lamberta - innego Wiedźmina wychowanego w Kaer Morhen. Opowieść raczej klasyczna, gdzie przebiegłe damy dworu knują na potęgę. Nie brakuje sztuczek okiem czarodziei, klątw i pikantnych scen w komnatach o erotycznym podtekście. Potajemny romans w altankach, plotki na bazarze, no, klasyk. 



Sprawne rzemiosło, gdzie uczestniczymy w przedziwnej aferze, gdzie Jaskier za dużo gada i mąci, Wiedźmin walczy z potworami (a jakże!), a król nie podejrzewa, że ma mordercę na widelcu, bo Geralt to Geralt - trzeźwy negocjator, który nie pozwoli sobą rządzić (no, chyba że zostaje poddany urokom niewiast). Nie jest to nic odkrywczego, ale przynosi rozkoszną zabawę po dłuższej przerwie, kiedy odstawiłem Wiedźmina na półkę, czyli kilka dobrych lat wstecz. Teraz planuję nadrobić zaległości i przeczytać wszystkie komiksy z jego udziałem, z jego medalionem na szyi. Choć poziom jest różny, a tom drugi, to kopia opowiadania z książki ,,Sezon burz'' (mniej chwalony czy ceniony, a mnie się podobał), bo dubluje opowieść o lisicy na statku. 

Do tej pory powstało siedem albumów, z czego trzy, mam za sobą. Póki co - orientalna tematyka ,,Córki płomienia'' okazała się najpłynniejsza i najprzyjemniejsza do czytania, choć bolą skróty scenariuszowe i chwilami pośpiech w intrydze. Zwroty akcji mnożą się w zastraszającym tempie. Jako miły dodatek do serii sprawdza się znakomicie. Względnie polecam. Zerkając na tom piąty widzę wyraźny kontrast intonacji, bo zapowiada się melancholijnie. 

Polska, 2019

Wydawnictwo: Egmont

Scenariusz: Aleksandra Motyka

Rysunki: Marianna Strychowska 

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz