środa, 19 czerwca 2024

Recenzja przedpremierowa: Martwi nie ranią



Gdy acidowe westerny Jodorowsky'ego przeszły do lamusa, a gatunek dogorywa od początku nowego stulecia - tylko nieliczni są w stanie podnieść go z kolan, a Viggo Mortensen (ten sam, co spał po lasach w Nowej Zelandii podczas kręcenia ,,Władcy Pierścieni'') rozumie, jak straciliśmy zew natury na rzecz wygodnictwa. W tej olśniewająco klasycznej epopei słychać głosy Johna Steinbeck, gdzie jednostki żyją na uboczu cywilizacji, a XIX-wiek uderza w duże tony, ponieważ akcja dzieje się podczas wojny domowej w Ameryce Północnej. Zaczyna się marszem pogrzebowym, gdzie łopata chowa zmarłych, a Holger Olsen (w tej roli Viggo Mortensen) próbuje wieść poukładane życie na pograniczu mrocznej strony Dzikiego Zachodu. 

Epoka wojny secesyjnej, poszukiwacze przygód, błędna kobieta porzucająca chłopaka dla duńskiego emigranta - Holgera, który jest żołnierzem, który wyruszy na misję służbową, a ona zacznie użerać się z niezmordowanym burmistrzem, co planuje wzbogacić się kosztem innych. Konfederaci tkwią na wojennej ścieżce z Unią, a Vivienne jako niezależna dama postanawia prowadzić skromną, wymagającą żywotność na ranczu z dzieckiem, gdzie pielęgnuje ogrody oraz dba o dom, jak tradycyjna gosposia. Jego senny, aromantyczny ton wysokich wzgórz, szerokich stepów i pyłu spod kopyt konia przeobraża się w niechronologiczny porządek na osi czasu. Małe miasteczko daje o sobie znać - w salonie przygrywają melodie, kapelusze na głowach, aby zapobiec udarom, interesy oraz upływający czas pod dyktando zmieniających się czasów, gdzie mężowie idą na bratobójczą wojnę, a gdy wracają muszą na nowo nawiązywać relację z ukochanymi.

Staromodna struktura tego krajobrazowego wigoru z górskimi wodospadami czy surowymi warunkami na ziemiach kowbojów nie sprawdzi się w obliczu widzów, którzy przywykli do fajerwerków oraz zabójczego tempa. Jego kameralna oraz zagmatwana narracja, poprzez liczne retrospekcje oraz zmiany fabularne, jak cofanie zegara, później przestawienie historii do przodu, bez żadnej sygnalizacji, zgubi niedzielnych widzów, którzy żądają od westernów pościgów za dyliżansem i pojedynków z coltem w południe. Jest wystarczająco stonowany, aby nie gonić za wrażeniami - przedstawia cudze losy z lotu ptaka. Nieco z dystansem i w pokojowych relacjach miłosnych. Przeczuwamy na plecach nadchodzące zmiany, gdzie pionierzy w latach 60. XIX-wieku kolonizowali Amerykę Północną, która napędzana jest przez szalonych emigrantów, niecnych cyników, niepoprawnych szeryfów, a wiek pary będzie miał kolosalne znaczenie dla przyszłych pokoleń. Przebija przez obraz uczucie melancholii, a górskie wodopoje dopełniają naturalny porządek przyrody, gdzie proch ingeruje w stoicki, malowniczy pejzaż dalekiego zachodu. 

Viggo nie proponuje rewizjonistycznych poglądów, raczej spogląda na dawny świat z wyrzutem, gdzie chciwość oraz zemsta wyrasta spod ziemi, bo każdy myślał o świetlanej przyszłości, zapominając o teraźniejszości. Zaś nowa technologia miała przysporzyć dodatkowy dochód, lecz ,,Martwi nie ranią'' nie stara się chwalić ubiegłej epoki za jej pierwotną dzikość - pozostaje chłodny wobec planów Unii, co planuje złamać opór secesjonistów, pozostaje niewzruszony, gdy mężowie wracają do dawnego porządku, aby nacieszyć się rodzinnym stołem. Wystrzały są głośne i niosą się echem, lecz pozostają traumą dopiero co po zakończonej, brzemiennej w skutkach, wojnie domowej. Dlatego akcenty filmowe kierują się ku intymnym scenom małżeńskim, gdzie Vivienne skazana jest na męską pracę w salonie, a po przybyciu swojego kochanka stara się trwać w rodzinnej wspólnocie bez kłótni i niepotrzebnych pytań. Tylko niegodziwi rujnują niezachwianą równowagę, i wymachują winchesterami, jakby urodzili się po to, aby zabijać, bo przecież niedawna wojna szumi w głowach przewracając spokojny, sielski krajobraz w makabryczny miazmat. Pod tym względem zaskakuje jako stonowany emocjonalnie western dążący do emancypacji kapitalizmu. 


Jego oszczędne dialogi, cichy szum potoków, martwe kaniony, nieliczne drgania na spuście sprawiają, że spoglądam na produkcję, jak na poważny dramat w scenerii niewzruszonych gór, gdzie piach w miasteczku trzepocze na ganku, a motyw zemsty jest zrozumiały, gdy konfederat spotyka emigranta toczącego bitwę po drugiej strony barykady. Smyczek z fortepianem przygrywa cichutko, aby nie zagłuszać odległych dźwięków, a szeroki plan pozwala częstować się oazą nieskończonego horyzontu. Francusko-kanadyjska kobieta pod postacią Vivienne gra nie mniejsze skrzypce niż sama Nevada, która jest w centrum potwornych wydarzeń. Korzysta dobrowolnie z klisz Dzikiego Zachodu, aby utemperować jego fragmentaryczny charakter i duszę samotnego wilka. Nie musi specjalnie angażować widza, bo wrzuca liczne tropy kulturowe, jak walka z niewolnictwem, bogaci biznesmeni nie uznający biedoty, sakramenckie poświęcenie dla syna oraz męża w stanie wojny. Nigdy nie poluje na skrajne emocje z naszej strony, a przez to, że zaczyna się krwawo, jakby miał zakończenie na starcie powoduje uczucie, iż czas nie jest ważny, lecz jego konsekwencje z kart przeszłych koneksji. 

W tym dramacie, gdzie Holger czuje się winny, że zostawia żonę bez opieki podczas trwającej burzy secesyjnej, a mściwi panowie kantują rynek na potęgę nie trwoni przygody na masową umieralnię. Senne sceny przeplatają się z obyczajową ramą wrażliwych mężczyzn, którzy idą na wojnę z pobudek ideologicznych, którzy są wykształceni, ale na tyle świadomi, jak działa świat, że chcą coś poprawić (lub naprawić). To western wyrwany z niespokojnych czasów, ale jego powściągliwość gra na korzyść aktorów, którzy nie muszą być macho, jak panowie w filmach Sergio Leone. To mężczyźni pragną zachować delikatność, gdy kultura wmówiła im, żeby ekscytowali się przemocą i pożogą. To estetyczne przeżycie docenią ci, którzy wielbią western w małych dawkach trucizny, gdzie sadyzm dostaje cios w podbrzusze, a strzały padają w decydujących, kluczowych momentach. 

Kanada, Meksyk, Wielka Brytania, USA, 2023, 129'

Reż. Viggo Mortensen, Sce. Viggo Mortensen, Zdj. Marcel Zyskind, Muz. Viggo Mortensen, prod. Talipot Studio, Perceval Pictures, Recorded Picture Company, wyst.: Viggo Mortensen, Solly McLeod, Vicky Krieps, Danny Huston, Rafel Plana



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz