czwartek, 13 czerwca 2024

Rytuał - Instalacja artystyczna

 


W japońskiej dziedzinie kinematografii niejednokrotnie natkniemy się na niepokojące projekty, gdzie autorzy przekazują emocje ekspresjonistycznie, nad wyraz ekspansywnie. Nie inaczej prezentuje się zarys melancholijnej zadumy nad naszymi nieuzasadnionymi lękami. Zaczyna się tajemniczo, bo pewien mężczyzna jako niespełniony filmowiec spotyka na liniach kolejowych pewną dziewczynę, która czeka, na co? Na to, że pociąg rozjedzie jej młode ciało? Tymczasem stosuje perfidny performance, o którym moglibyśmy napisać, że pochodzi z teatru bunraku, i niczym wydelikacona laleczka - spogląda na świat martwym spojrzeniem, albo oczami szaleńca, która gra na scenie bez publiczności. To pierwszy krok do dziwnej ekstazy, bo twórca podchodzi do świata zewnętrznego w sposób groteskowy, a ludzi zsyła na mentalne wyobcowanie.

Pokręcona psychika młodej kobiety prędko wysyła niepokojące sygnały - codziennie pyta się, co będzie jutro, a gdy nadchodzi nowy świt, oznajmia, że dziś są jej urodziny. Jakby zapętliła się w rozumowaniu, i nie potrafiła wydostać się ze swojej ograniczonej roli. Napotkany mężczyzna jeszcze nie wie, że ma do czynienia ze zranioną panną, która zafiksowała się na punkcie parasolek, dni kalendarza i symbolicznych urodzin, które skrywają mroczną tajemnicę zranionego serca. To dziewczyna ograniczona perspektywami - żyje fantazjami, kładzie się do wanny, jak niemowlak, i nie znosi, gdy los kieruje się przeciwnym drogowskazem. Nie potrafi zaakceptować odmowy, a jej histeryczna postawa nasuwa problem natury etycznej i podejrzenia o schizofrenię. To przypadek niemal nieuleczalny - żyjąca w sferze marzeń, która gardzi seksem, za to uwielbia deszczowe poranki, ponieważ może prowadzić zaawansowany taniec pozorów. Igra z wycofanym osobnikiem płci męskiej, ponieważ facet wydaje się, na pierwszy rzut oka, raczej zdystansowany, choć na tyle zafascynowany fikcyjną wizją artystyczną, że postanawia wejść do komnat jej szalonego umysłu. 

Sam wstęp jest zaskakujący, bo nie wiemy, w co gra szczuplutka blondynka. Czy to faktycznie jakiś ukryty pokaz, czy początek nawracającej się depresji. Uczestniczymy w tym programie z dozą niepokoju, a bohaterowie relacjonują działania w terenie małymi kamerami - niejednokrotnie oglądamy zbliżenia na twarze, które wyrażają się przed soczewką rejestrującej taśmy. Statyczne zdjęcia podbijają unikatowy emblemat filmowy, jakby chciał uczynić dokument z ludźmi na marginesie społecznym, którzy reprezentują szokującą instalację artystyczną. Artysta unika filmowej struktury - jest poskładany z mini-rozdziałów, gdzie skaczemy po wydarzeniach, jak w kronice czy pamiętniku. Raz jesteśmy świadkami, jak wspólnie bawią się na opuszczonej stacji kolejowej, innym razem szwędamy się po zalanej piwnicy w niebieskich reflektorach lub podczas rytuału, gdy panna wchodzi na dach, aby podziwiać widok z rękami na barierkach. Jest to niestandardowy obraz, do którego mogliśmy nie przywyknąć - fabuła jest sklejona z epizodów, a bohaterowie zachowują się cudacznie, jakby odgrywali spektakl przed samym sobą, a oni byli najwierniejszymi fanami własnej gry na scenie. 


Wyczuwa się dominujący smutek oraz samotność, która wylewa się z upływającą godziną. A artysta przedstawia schorzenie mentalne na poziomie abstrakcji oraz surrealistycznych rysunków w głowie niepocieszonej, umalowanej fantastki. Jego wywrotowa struktura zaskakuje, pomimo że mamy do czynienia z historią eksperymentalną, gdzie dziwni ludzie robią dziwne rzeczy. Podejrzany jest stopień mężczyzny, który zaczyna ufać niestabilnie emocjonalnej dziewczynie, a być może jest klasycznym rycerzem, który chciałby uratować biedną duszę od rychłego upadku? Wydaje się, z perspektywy niepoukładanej fabuły, że jest łącznikiem pomiędzy bólem, a dramatem z przeszłości. Dziewczyna cierpi, i nawet w tłumie jej samotność jest stroną dominującą, przez co finał jest gorzki oraz rozliczeniowy. Ekstrawertyczna postawa Akio (nie jestem pewien, jak ma na imię) jest pozorna, bo dwubiegunowość wydarzeń insynuuje, iż zmaga się z demonami, które szumią w jej rozbitej głowie - między dziecięcą zabawą, a skrywaną boleścią, dlatego złości się przy każdej okazji, jak mężczyzna wspomina o innej kobiecie czy zajęciach. Spotykamy dwóch rozbitków, z którymi trudno nawiązać relację. Mężczyzna jest wyciszony, jak flauta na morzu. Nie ingeruje ani nie krzyczy na psychiczne spaczenia młodej kobiety, która popadła w letarg powtarzając nieustannie rytuały, jak parasolka na deszczu czy leżenie na torach kolejowych, nie wspominając o nieuchronnej kartce z kalendarza, gdzie dzień urodzin powtarza się, jak w pętli czasowej. 

Rozbita osobowość rozhisteryzowanej damy z niepohamowaną złością, to przykład skrywanej frustracji, która z czasem wyleje się, jak woda na niższych kondygnacjach, w której sypiają outsiderzy życia publicznego. Kamerami nagrywają osobiste zagrożenia - zazdrość Akio o kobiety, o jakąś pornografię z czasopism dla dorosłych, widać, że ma problemy z cielesnością. Jej tłumiona kobiecość musi szukać ujścia w eksperymentach ulicznych, jak spacery na deszczu, obserwacji, jak upływa czas, podejrzane, urywane telefony, które wydzwaniają, jak w sennych koszmarach. To oryginalne doświadczenie, choć bardzo hermetyczne i dla określonej widowni, która nie oczekuje, że świat jest do zrozumienia. Dla fanów Hideaki Anno - znany z anime, jak ,,Neon Genesis Evangelion'' raczej pozycja obowiązkowa. 

Japonia, 2000, 128'

Reż. Hideaki Anno, Sce. Hideaki Anno, Ayako Fujitani, Zdj. Yuichi Nagata, Muz. Takashi Kako, prod. Studio Kajino Company, Tokuma Shoten, wyst.: Shunji Iwai, Jun Murakami, Ayako Fujitani, Suzuki Matsuo (głos)



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz