wtorek, 26 lipca 2016

W krzywym zwierciadle: Europejskie wakacje



Jest ciepło (gorąco, parno, duszno - wybierzcie jakiekolwiek słowo pasujące do pogody za oknem). Są wakacje, więc ,,odwiedziłem'' rodzinę Griswoldów na szklanym ekranie. W krzywym zwierciadle to cykl kultowych komedii z Chevy Chasem w roli głównej. Osoby starsze ode mnie na pewno pamiętają sympatyczną familię, która uosabia wszystko to, co w Ameryce jest normą. Biblia w szufladzie od komody, obowiązkowa łazienka w każdym pokoju w hotelu, wspólne wyjazdy z najbliższymi, odwiedziny osób starszych, planowanie jak najkrótszej trasy, byle tylko zaoszczędzić czas. Brak znajomości Europy. To wszystko stereotypy, ale bez nich nie powstałyby filmy z państwem Griswold, która ma uosabiać prowincjonalną mentalność Zachodu.

Griswoldowie w ,,Europejskich wakacjach'' biorą udział w telewizyjnym quizie, gdzie nagrodą główną jest wyjazd do Starego Kontynentu i zwiedzanie m.in. Francji, Włoch czy Niemiec (stolice kraju, jak Rzym lub Paryż). Mimo ograniczonej wiedzy udaje im się zbiegiem okoliczności wygrać wycieczkę do innego kontynentu. Robiąc niezły bałagan przy okazji. Brak znajomości przepisów drogowych w Londynie będzie pasmem stłuczek i wypadków. Brak znajomości języka obcego to drwina z gości oraz naśmiewanie się z ich nietutejszego akcentu czy zachowań. Nieznajomość cudzej kultury przyczyną niezrozumienia charakteru ludzi (miejscowych). 




Państwo Griswold daje się poznać jako spokojna rodzinka z dość osobliwymi humorami. Clark w roli ojca, to dominator, który pragnie, aby pozostali popierali jego pomysły oraz nie sprzeciwiali się jego namowom. Nie lubi przebywać samemu, a przejażdżki z najbliższymi traktuje jako obowiązek i odpoczynek od pracy, żeby pobyć z dziećmi. Nie przepada za buntem w rodzinie, ale potrafi dać odrobinę swobody tym, którzy jej potrzebują. Matka, czyli Ellen jest opanowana, daje odetchnąć młodszym przedstawicielom rodziny oraz potrafi powiedzieć mężowi kilka mocnych słów, jeśli coś spaprze, jednocześnie kochają się oboje, dlatego po chwili kłótni następuje zgoda. Miłość przewyższa chwilowe nerwówki. Dzieci, jak to dzieci. Rodzeństwo psoci sobie wzajemnie, ale nie na tyle, by kogoś nienawidzić. Robią na złość rodzicom, aby zwrócić ich uwagę na siebie. Audrey to córeczka bezwzględnie zakochana w jakimś chłopcu, bez którego nie może żyć. Taka typowa nastolatka, która tęskni za ,,księciem'', jak tylko opuści go na kilka dni. A Russell, którego zwą Rusty, chce być uznawany za mężczyznę, pragnie poznać kobietę, z którą mógłby spędzić miło czas, z dala od rodziców i ich obsesji na punkcie kontroli. Woli być na uboczu niż przebywać razem z bliskimi. 

Wakacje państwa Griswold opierają się na głupawych żartach, bez większego składu, ponieważ autorzy stosują proste mechanizmy w oparciu o stereotypizację oraz przewidywalność. Jeśli Anglik, to służalczy pies, który nie potrafi przeciwstawić się oponentowi. Jeśli Francuz, to dokuczający pan, który nie szanuje gości. Jeśli Bawarczyk, to piwo na stół i biesiada. Jest kilka dowcipnych sytuacji, co potrafią wprawić w gromki śmiech, ale z reguły jesteśmy świadkami tego, czego synonimem jest Amerykanin za granicą. Czyli stertą niewybrednych żartów, o których szybko zapominamy. No i zabrakło jakiś ciekawych miejsc, do których mogliby się udać w wakacje. Londyn czy Rzym wszyscy znają, oraz ich okoliczne zabytki, więc żadnej radości nie ma ze ,,zwiedzania na ekranie'', aczkolwiek scena ze Stonehenge - budowla megalityczna przewracająca się jak domino powinna przejść do historii z dopiskiem ,,najbardziej absurdalna rzecz, jaka może się zdarzyć na taśmie filmowej''... Od ,,Europejskich wakacji'' wolę ,,W krzywym zwierciadle: Wakacje'', które miało premierę w 1983, czyli dwa lata wcześniej od Europejskiej podróży. Tam Griswoldowie jeździli po Stanach Zjednoczonych, ale przygoda była wartka, z wieloma zaskakującymi wątkami (z ciotką oraz policjantem, który był chyba moją ulubioną postacią, dlatego że miał dobre serduszko i tylko udawał twardziela).

Clark gonił za amerykańskimi mitami, upajając się wolnością. Ellen unikała negatywnych emocji, a rodzeństwo nabijało się ze swoich ,,staruszków'', którzy wolą starszą muzykę od współczesnej. Gdzie wzajemne uprzykrzanie sobie życia było radosne, bo przynosiło nowe wnioski oraz budowało charakter postaci. Bez wygładzonych linii dialogowych. Z odrobiną smutku i nostalgią za Ameryką, gdzie rodzina była na pierwszym miejscu, a nie mamona, która stała się symbolem banków, Wall Street czy parków rozrywki.




Ale to co łączy ,,Europejskie wakacje z ,,Wakacjami'' jest nic innego, jak losy jednej rodzinki, która w chwilach słabości potrafi się scalić i przetrwać dramaty. To przykład prostej familii, bez naukowców i chmary inteligentów, jak chociażby w ,,Genialnym klanie'' czy ,,Iniemamocni'', z którą łatwo się utożsamić, i z której łatwo się naśmiewać. Popełnia podstawowe gafy, niczym się nie różni od wszelkich przeciętnych rodzin: kłótnie, niezgoda, wspólnota czy współpraca oraz pójcie na kompromis, to raczej nieobce słowa również w polskich domach. Może dlatego telewizja publiczna naświetla ją w ramówkach na niedzielne popołudnia. Rodzina geniuszów rzadziej się zdarza oraz jest mało powszechna. Jeśli chodzi o serię ,,W krzywym zwierciadle'' wciąż jednak uważam, że ,,Witaj, Święty Mikołaju'', to najlepszy odcinek z osobą Clarka Griswolda, ale ów temat zostawmy na święta, cieszmy się słońcem - choinka może zaczekać. 

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz