poniedziałek, 26 października 2015

Ogień i lód - Porozmawiajmy o animacjach dla dorosłych

,,Mary i Max'' - czołowa pozycja, którą polubią dorośli pomimo dziecięcej stylistyki.


Mimo wrodzonego snobizmu intelektualnego potrafię docenić coś mniej nietuzinkowego. Mam taką cechę, że lubię się wyróżniać - ale gdyby nie animacje, nie mógłbym odkryć kina. Musiałem zacząć od kina kopanego, żeby docenić każdy gatunek, jaki ma do zaoferowania kino. Nie da się w wieku dziecięcym oglądać filmów egzystencjalnych, nawet w wieku młodzieńczym nie rozumiałem ich zadania. To był przejściowy etap. Zaglądanie do klasyki Disney'a, potem Van Damme, sensacyjne popierdółki, z których wynosiłem, że warto znać karate, bo nikt ci nie podskoczy, gdy opanujesz podstawowe zasady walki. Cieszyłem się wszystkim, co dała mi telewizja i kasety VHS.

Animacje dla dorosłych odkryłem stosunkowo późno, ale to dlatego, że wolałem oglądać filmy dla dorosłych. Bajka miała być bajką - bez przesadnej przemocy. ,,Krecik'', ,,Reksio'' katowane w odbiorniku telewizyjnym bez końca w godzinach porannych. A wieczorami - stłuczki z przestępcami. I nagle, przypadkiem?, odkryłem ,,South Park'' - życie się zmieniło. Bo od teraz animacja, to nie tylko słodkie księżniczki i wymuskani rycerze. Jest alkohol, wulgaryzm, społeczny komunikat. Zdałem sobie sprawę, że musi być tego więcej, więc gdy internet stawał się coraz bardziej popularny - mogłem odnaleźć zaginione perełki, które czekają na pożeracza filmowego. Co prawda animacje potrafią podejmować trudne tematy (śmierci, rozstania, samotności, fatum) - nigdy jednak nie widziałem, aby przekraczały tabu czy oferowały goliznę. Było to niedopuszczalne.

Żywy gigant jako ,,teoretyczne'' niebezpieczeństwo dla społeczeństwa.


Mam świadomość, że wiele osób traktuje bajki jako coś, co wykonano dla dzieci, ale gdyby je dokładnie zanalizować - niemal wszystko odnosi się do świata dorosłych. Dziecięcy strach nie istniał bez powodu - ,,Piotruś Pan'' pokazał, że nie warto być dorosłym, bo kapitan hak kojarzył mi się z kimś słabym, lękliwym czy nerwowym. Gdy dorośniesz nie możesz ,,latać'' cz bawić się klockami - przerażająca perspektywa. ,,Stalowy gigant'' zagłębił się w politykę ukazując agresję państwa - próbując unicestwić to, co obce, nieznane. Mały człowiek ma więcej rozumu czy serca niż dorośli osobnicy - okropieństwo. Dobrze, że twórcy moralizowali, bo byłbym niezadowolony z obrotu spraw. 

,,Ogień i lód'', czyli kwintesencja lat 80. - kicz, przemoc, nagość.


Wracając do ,,Ognia i lodu'', jest to ,,Conan barbarzyńca'' w wersji light, o kreskówkowej oprawie. Skierowany dla dojrzałego odbiorcy, chociaż fabuła jest tak ,,uniwersalna'', że malcy zrozumieją animację bez niczyich wyjaśnień. Ratowanie świata to przecież oryginalny pomysł, co nie? Jest sobie ni(e)jaki Nekron, który zamierza być władcą krainy. Przebrzydły, okrutny tyran, który wszystkimi gardzi, nie respektujący praw natury. Przeciwstawić mu się może blondyn o imieniu Larn. Nekron, z racji że nie potrafi pokonać króla Jarola w otwartej walce, rozkazuje żołnierzom porwać jego córkę Teegrę, która będzie paradować w staniku i majtkach. Standardowa przygoda w głuszy, gdzie każdy lata półnagi. Żeby nie było za cicho - wrzućmy podmorskie poczwary i podludzi. Dodajcie wartką akcję oraz podnieście poziom brutalności, a otrzymamy hit na miarę Polsatu. 

Zerkając po latach - heroic fantasy w wykonaniu graficznym trąci myszką, szablonami, archetypami, wszystkim, co kojarzy się z mierną rozrywką, ale to nie przeszkadza, bo gdy akceptujesz jego wady - automatycznie dajesz sobie szansę, że zapominasz o wielkiej miłości na ekranie, o szalejących emocjach czy postaci, które mają wieloraką osobowość. Po to powstają takie ,,arcydzieła'', żeby nie zajmować, nie zawracać sobie nimi głowy, lecz pogapić się w telewizor bez większej potrzeby duchowej lub emocjonalnej. Najprostszy powód, dla którego oglądam kino - żeby przeżyć małą historię, która nigdy mnie nie spotka.

Teraz już wiemy, co się śni kotom - obrazek z animacji ,,Felidae''


Oprócz przewidywalnej opowieści magii i miecza sięgnąłem po ,,Felidae'', czyli koci kryminał, który nic nie wnosi do naszego życia, jest rodzajem zbędnej pracy wykonanej przez sztab animatorów. Co gorsza, jest kropka w kropkę przepisany z komiksu, więc jeśli miałeś okazję poczytać - nie ma po co zaglądać w szklany ekran. Historia o tym, jak pan ze swoim pupilkiem wpada do nowego zamieszkania, gdzie na podwórku popełniono zbrodnię na kocie. Kto to zrobił i dlaczego? Wnioski będą absurdalne, oderwane od logiki, nikomu nie polecam. Szkoda słów. 

Przeglądając animacje dla dużych chłopców - przeważnie dokonuję odkrycia, że są one mało pociągające. Wniosków: brak. Chyba że zajrzymy do twórczości Martina Rosena, który stworzył jedynie dwa dzieła, ale za to, jakie! ,,Wzgórze królików'' oraz ,,The Plague Dogs'' (brak polskiego odpowiednika) - jeden z najmocniejszych wyciskaczy łez (i chyba najlepsza animacja lat 80., jaką osobiście znam). Siłą tych produkcji jest to, że powstały na bazie powieści. Operują dramatycznymi obrazami (krew podczas zranienia, podział na dobrych czy złych zaciera się oraz przestaje mieć znaczenie, bo każdy jest poszkodowany, natura przeciwko stworzeniu). Oraz dlatego, że bohaterami są zwierzęta. O ludzkich charakterach. Szokują na tyle doraźnie, że dzieci do lat dziesięciu mogłyby nabawić się traumy - szczególnie ,,Plaga psów'', gdzie bez krępacji pokażą ci martwego teriera wrzucanego do pieca czy tortury na psach. Poza tym podejmują tematy niezrozumiałe dla brzdąców, jak wojna domowa między królikami (dwa przeciwne obozy, który jeden chce zniszczyć drugiego we ,,Wzgórzach królików''). Korzystanie z najniższych instynktów, by przetrwać w ,,The Plague Dogs''. Nienawiść jednych zwierząt do drugich w ,,Wzgórzach królików''. Eksperymenty na czworonogach w ,,Pladze psów''. Są to mroczne, przygnębiające opowieści o wiecznie niedoskonałej rzeczywistości, z którą musimy się mierzyć. 

Złowieszczy nastrój z ,,Plagi psów''.


Przyszedł XXI wiek, co zmienił koncepcję animacji - twórcy robią, co mogą, by bajki (potocznie zwanymi) były zarówno dla małych oraz dużych ludzi. Tendencja komediowa nasila się niesłychanie (od ,,Shreka'' się zaczęło?). Co rusz, gdy idę do kina na rzekomą bajkę - rozrzut dowcipów jest niesłychany, na niektórych animacjach mam wrażenie, że śmieję się częściej niż dziecko siedzące obok mnie. Pamiętam ,,Miasto kotów'', które nie rozumiałem za dzieciaka, dopiero gdy dorosłem - pojąłem o czym to jest. Podobnie będzie z dowcipami, na których pytają ,,co w tym śmiesznego?'' - maluszki zrozumieją, gdy podrosną. Oglądając starsze bajki z czasem zacząłem pojmować, że tam również występowały podteksty dla dorosłych, więc tylko mi się wydaje, że to pomysł XXI wieku, bo chyba od zawsze animacja kierowana jest dla całej familii. 

P.S. Jutro pojawi się mała recenzja animacji dla dorosłych. Jeśli nie zapomnę opublikować...

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz