czwartek, 29 października 2015

Dzielna pani Brisby - Miej odwagę


Miała być animacja dla dorosłych, ale jest ona na tyle przygnębiająca, że zrezygnowałem z wpisu. Pisanie o niej przyprawiało o stany depresyjno-lękowe. Wolę, gdy zarażam pozytywną energią, więc postawiłem na ,,Dzielną panią Brisby'' (w innym tłumaczeniu ,,Sekret Izby''). To jest dobra pozycja, aby pogodzić dwa światy: ludzi dorosłych i dzieci. Znakomicie uzupełniają się barwy o jasnych kolorach, oraz te o ciemnej karnacji. Mrok ze światłem. W końcu bajka, która traktuje malutkich serio, więc nie przesadza z lukrem. Daje poczuć, że świat stworzono z więcej niż jednej kreski. 



Historia skupia się wokół małej myszki - Brisby. To wdowa po Jonathanie, sławetnym wojowniku, który pomógł uciec szczurom i myszom z laboratorium NIMH. Obecnie ma małe zmartwienie. Jej synek jest chory, więc postanawia udać się do sędziwego po radę. Niestety pech chciał, że pojawia się drugi kłopot. Zaczynają się przedwczesne zbiory na polu gospodarza, a to oznacza, że trzeba się stamtąd wynosić, zanim zrujnuje dom polnych mysz i okolicznych mieszkańców ziemi. Jej synek nie może się ruszać z łóżka, gdyż jest to niewskazane (cierpi na zapalenie płuc). Dlatego rusza do wielkiego puchacza wraz z ciapowatym krukiem Jeremiaszem, który chwali się swoją siłą, by poznać receptę na farmera. Los sprawi, że wdowa, podobnie jak jej mąż, odwiedzi siedlisko szczurów. 

,,Dzielna pani Brisby'' radzi sobie na wielu płaszczyznach. Potrafi zagospodarować czasem tak, by starczyło miejsca na dowcip i dramaturgię wynikającą z sytuacji patowej. Bohaterowie są jasno określeni, dlatego wiemy, komu kibicować, a komu przyprawiać rogi. Mędrcy mają świetliste oczy, antagonista wyraźnie podkreśla złe zamiary, Brisby pomimo niskiej wielkości sprawia, że urasta do rangi legendy. Ciśnie do przodu, niebezpieczeństwa, które na nią czekają, są rzecz jasna ryzykowne, pełne poświęcenia, ale zrozumiałe, gdy chodzi o życie myszki polnej, która niczemu nie zawiniła. Matka musi przejąć rolę ojca i być odważna, chociażby miała zginąć.



Niekonsekwencją może być brak umiaru w tworzeniu zagrożenia. Scenarzyści wielokrotnie próbują z najmniejszej okoliczności zrobić tragedię. Co rusz, komuś grozi śmierć lub skaleczenie. Gdy robi się zbyt strasznie - twórcy dorzucają dowcip związany z ptaszydłem - Jeremiaszem, który robi za maskotkę filmu animowanego. To on odpowiada za lwią część uśmiechu na twarzy. Jest uroczo nieporadny. W pamięć nie zachodzą szczury, które miały być atrakcją przygody, ale nie są. Poświęcono im za mało uwagi, bo pojawiają się w połowie metrażu, gdy wiemy, dokąd zmierza opowieść o dzielnej pani Brisby.

Wiele animacji ma wady. W ,,Sekrecie Izby'' (kto ośmielił się nadać taki tytuł?!) krzywdzącym mankamentem jest zakończenie. Przewrotnie zbyt ocieplające w stosunku do całości. Ponury klimat zostaje zdewastowany przez ucieczkę w tanie rozwiązanie fabularne, które ma być miłe, przyjemne i uszczęśliwiające. Trochę to szwankuje, zwłaszcza gdy przez trzy czwarte filmu jesteśmy świadkami przerażających scen (z perspektywy dziecka, np. pająk rozdeptany przez sowę), by na koniec zadać cios, który leczy rany. 



Gdyby jednak się uprzeć i nie marudzić - będzie to pouczająca historia o tym, że warto mieć odwagę, bo to ona sprawia, że robimy coś, do czego nie bylibyśmy zdolni w normalnych warunkach. Ekstremum sięga zenitu, gdy świat rozpada się na naszych oczach, bliscy umierają, a my dalej walczymy o poprawę doli. Lepiej, żeby dzieci wierzyły w potęgę własnych umiejętności, niż doszły do wniosku, że jakikolwiek wysiłek pójdzie na marne, 

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz