piątek, 10 lipca 2015

W głowie się nie mieści - Pixar dla dużych i małych



Pixar wyrósł na emocjach. Ich animacje sprawiają, że dorośli z dziećmi nawiązują kontakt podczas seansu, gdyż malcy nie zawsze będą wiedzieć, na jakich podstawach oparty jest świat. To wspaniała próba dla rodziców, aby przekonać się, czy potrafią wyjaśnić swoim berbeciom to, czego one nie rozumieją, ponieważ są za młode. ,,W głowie się nie mieści'' nie odchodzi od poważnych tematów, przeciwnie, Pixar od dawna stawia na mądrość historii, wystawia śmiałe tezy a morał płynący z bajki nie ogranicza się do sloganów: żyj, kochaj, szanuj starszych, marzenia się spełniają i tym podobne. 



Głównym aspektem jest zaglądanie do gadających głów. Riley jako dwunastoletnia dziewczynka przeprowadza się z rodzicami do San Francisco, gdzie nowy dom jest mniej atrakcyjny, szkoła przytłaczająca a życie nastawione na niepotrzebny stres. Jej przyjaciele ,,odeszli'', bezpowrotnie. Hokej, dla którego poświęcała czas - zaczyna sprawiać niestosowne wibracje emocjonalne. Jak to wytrzyma i co na to jej opiekunowie? Podczas familijnych scen przechodzimy do emocji postaci. Każdy ma pięciu dyskutantów w głowie: Radość, Strach, Gniew, Odrazę i Smutek. Który z nich wygra - przełącza wajchę odpowiedzialną za jedną z powyższych uczuć. W czaszkach nieustannie gotuje się od pojedynków słownych. Kto ma rację: Smutek, który pozytywizm zamieni w bolączkę, czy Gniew, który za każdym razem chce spowodować lawinę wrzącej wody? 

Oczywiście, że każdy jeden chce dojść do głosu, ale koniec końców ostateczne zdanie zależy od czynników wewnętrznych oraz jak się sprawy mają w familii. Animacja porusza ludzki temat, odwołując się do psychologii, do pamięci krótkotrwałej bądź długotrwałej. Nazywa rzeczy po imieniu: dopuszcza do ukazania modelu w głowie, którym posługujemy się na co dzień. Jeśli nie zadbamy o pasję - runie nam odnośnik do zabawy, samodoskonalenia - wykonywana czynność zaniknie. Jeśli zapomniałem o wyimaginowanym przyjacielu, to tylko dlatego, że nie jestem w okresie dziecięcym i wyparłem go ze świadomości, przez co zniknął z pola widzenia i siedzi daleko w tyle umysłu, który czeka, aby go obudzić. Twórcy operują zagadnieniami, o których często zapominamy. 




Nie dekonstruuje mitu o tym, że nie mamy wpływu na emocje, ale klarownie przekazuje, iż jeden odruch potrafi zmienić sygnał, jakie uczucie konkretnie wywołujemy. W głowie się nie mieści ile zostało zastosowanych pomysłów w zaledwie półtoragodzinnej rozrywce. Ukazanie schematu, jak pracują przekaźniki w umyśle jest nie do przecenienia, nawet filmy aktorskie nie poruszają za chętnie tematy o zaburzeniach emocjonalnych. To imponujący dowód na to, że dbamy o rozwój brzdąców. Aby mogły zrozumieć, że musimy pogodzić smutek z radością, że trzeba starannie podchodzić do własnych kociołków z emocjami, bo mogą wywołać to, czego tak naprawdę nie chcemy. I to jest przekaz, który jest ważny - nie znam drugiej animacji o tym, jak radzić sobie z ,,ludzikami'' w głowie, które podpowiadają, jak masz zachować się w danym momencie. Zbyt łatwo ulegamy wypadkom psychiczno-neuronowym, dlatego sypią się konstrukcje, na których budujemy dom z dobrą lub złą emocją. Proste, dla dorosłych może tak, dla mniejszych - niekoniecznie.

Jakiekolwiek uproszczenia nie psują morału, ponieważ, nie oszukujmy się, muszą być w miarę zrozumiałe dla dzieci, aby nie przestały interesować się akcją, która polega na tym, że Radość ze Smutkiem utkwiła głęboko pod świadomością. I razem muszą dostać się do centrali, gdzie będą funkcjonować prawidłowo w rdzeniu mózgowym. Uczy, że jeśli stracimy Smutek lub Radość - zawsze będziemy wybrakowani. To jest piękno wartości i z góry polecam z całego serca. Pixar jest Wielki. W ,,Odlocie'' przekazał szkrabom, że trzeba pogodzić się ze śmiercią bliskich i przemijaniem. W ,,Wall-e'' umiejętnie ukazali, że miłość to coś więcej niż słowa. Jestem zakochany w tym studiu, bo są to produkcje dla naszych i przyszłych pokoleń, które będą czerpały z tego garściami: będą się śmiać, będą płakać, będą zastanawiać się, co stało się z ich przyjaciółmi na niby, dlaczego potrafimy kogoś urazić - jeszcze będąc z tego dumnym. Czekam na drugą część, bo warto pokazać, co dzieje się w głowie w czasie dorastania. 

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz