Kto jest mistrzem obiektywu? No kto? Każdy z nas ma swojego ulubieńca. Czy będzie to Wes Anderson lub David Fincher? A może Wojciech Has? Nie? To kto?
Kadr z filmu ,,Kwaidan, czyli opowieści niesamowite'' |
5. Masaki Kobayashi (Japonia)
Specjalista od ujęcia-przeciwujęcia. Spec od długotrwałych pauz między stabilnym obrazem a dynamiką wypowiedzianą podczas akcji. Lubi powtarzać ustawienia kamery. Pod jego bacznym okiem wizjer wydaje się być lwem, który czeka na zwierzynę, by zaatakować ją w dogodnej sytuacji - pozwalając sobie na mniejsze odstępy czasowe w ujęciach, by rozruszać widowisko.
Kadr z filmu ,,Aleksander Wielki'' |
4. Theodoros Angelopoulos (Grecja)
Długie ujęcia pozwalają na uchwycenie esencji z kadrów. Unika efekciarskiej scenografii, by wyrazić w panoramicznym ekranie melancholię i utratę tożsamości postaci. Sprawdza się jako reżyser, gdzie dwóch czy trzech aktorów prowadzi ze sobą kontakt. Sprawdza się, gdy należy poprowadzić tłum ludzi. Introwertyczne kino - zasłania uczucia, zasłania szokujące sceny, zasłania Grecję. Nie lubi być dosłowny, a kamera pozwala mu skryć to, czym gardzi, czego się wystrzega. Kocha malownicze tereny.
Kadr z filmu ,,Koń turyński'' |
3. Béla Tarr (Węgry)
Awangardzista. Reżyser dla zaawansowanych kinomaniaków. Wymagający dużego skupienia, ale oferuje w zamian bliski kontakt z otoczeniem. Majestatyczne ujęcia podążają za bohaterem. To kino w czasie rzeczywistym - bardzo często jesteśmy świadkami, gdy oglądamy ścieżkę, przez którą przechodzi bohater ekranu (bez cięć montażowych). Często odnoszę wrażenie współdziałania w filmie, jakbym nie odróżniał bycia widzem od aktora uczestniczącego na planie. Zdjęcia hipnotyzują, a kamera nie pozwala na wytrącenie z równowagi, z utrzymanego rytmu narracji. Odnajduje się w zbiorowych scenach, w licznie skomponowanych master shotach. Piękno w jego kinie polega na tym, że nigdzie się nie spieszy, a oko operatora chwyta mikrokosmos kadru.
Kadr z filmu ,,Barry Lyndon''. |
2. Stanley Kubrick (USA)
Dzisiaj Kubricka zastępuje Paul Thomas Anderson. Obaj są ironistami. Obaj mają we krwi budowanie geometrycznych kształtów. Dopieszczone, jakby wykonane od linijki kadry, stanowiące ucztę dla oczu - wielbiący obraz ponad wszystko. Planimetryczne ujęcia, które składają się z tysiąca pojedynczych kawałków stanowiąc ideę krystalicznego ekranu, który nigdy się nie potłucze. Nigdy nie można się napatrzeć. W Barry Lyndon świeczkami potrafi budować klimat osiemnastowiecznej Anglii, w Lśnieniu długie korytarze są wyznacznikiem czyhającego zła. To bardzo przestrzenne kino, zapadające w pamięć poprzez drobiazgi, na które nie zawsze zwracamy uwagi. Kubrickowskie filmy są szachownicą - ustawia pionki w taki sposób, by wygrywały pojedynki z widzem. Wracamy do nich, żeby go pokonać - poznając się na jego sztuczkach.
Kadr z filmu ,,Stalker'' |
Podobny do Krzysztofa Kieślowskiego z polskiego podwórka Jaki żywot wiedli - takie filmy tworzyli. Kino nacechowane emocjami pod maską obojętnej kamery. Płaskie kadry o malarskiej pedanterii. Długie ujęcia stanowią okazję do wyszczególnienia krajobrazu. Produkcje czarująco oświetlone, o głębokiej ostrości. Sekwencje pełne tajemnicy, wytrawnej metafizyki. Zawsze odpowiednio przygotowany. Jego filmy przypominają konstrukcję, która nie ma prawa się zawalić. Sześć słów: detaliczność, strategiczny układ obrazu, wizualne katharsis.
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz