sobota, 28 lutego 2015

Chris na premierze: Głosy - Punkt zwrotny


Jest w polskiej literaturze ktoś taki jak Stanisław Przybyszewski, który był zafrapowany ideą zła. I Głosy przemycają światopogląd, że zło jest pociągające i ekstatyczne. Nie ufajcie trailerowi, on kłamie. To miała być czysta zabawa, do rechotania lub śmiania się z przyjaciółmi na dużej sali. Ale nie, zróbmy w konia wycieczkowiczów do kina. Pokażmy im, jak twórcy bawią się kinem. Dawno nie byłem tak pozytywnie zaskoczony, gdy reżyser robił ze mnie wariata.



Historia opiera się na pracowniku fabryki, który mieszka sam, a w domu karmi kota i psa, co do niego przemawiają ludzkim głosem. Z tego co się orientujemy: chodzi na spotkania do doktor Warren, gdyż ma schizofrenię, a jak wiemy, choroba psychiczna przynosi człowiekowi poczucie wydalenia ze społeczeństwa. Przechodzi kontrolne pytania, czy dobrze sypia lub jak się czuje. Główna postać otrzymała imię Jerry, gdybyśmy spotkali się z nim w twarzą w twarz - nie zauważylibyśmy u niego kłopotów z psychiką. Jest miłym facetem, pracuje uczciwie i sumiennie. Nawet stara się poderwać Fionę - kobietę z pudrem na policzkach i ustami po czerwonej pomadce. Ona go trochę ,,olewa'', jest zbyt tchórzliwa, gdy trzeba powiedzieć, że ,,się z tobą nie spotkam''.

Pierwszy kontakt z filmem jest rozczarowujący. Jawi się jako komedia o niskim, prymitywnym poczuciu humoru, o wulgarnej krzykliwości i przeprowadzenia stosu na widzu, który ogląda się za inteligencją w dowcipach. Ma to jednak swoje zalety. Wiemy, że jego (Jerry'ego) zwierzęta są głosem wewnętrznym. Pies namawia do czynienia dobra, kot jest ,,zarządcą piekła'' i namawia do zła. Anioł i demon walczą o śmiertelnika, że tak powiem. Jerry unika zaleceń dr Warren i nie bierze leków. Gdy umysł zostanie poddany dwoistości, rozszczepieniu - widzimy, jak postać wprowadza do rzeczywistości elementy fantastyczne. Sceneria zmienia kolory i nastrój, w zależności od zwycięstwa zmysłów, które poddadzą się zdrowiu albo chorobie. 




Od mało lotnych dowcipasów, śmiech zmienia pozycję: staje się czarną komedią o gęstej strukturze zabawowej, przejawiając nurt slasherów i mrocznych thrillerów z paskudną pogodą na ekranie. Film jest przekładańcem gatunkowym. Kiedy wydaje się, że czarna komedia pozostanie czarną komedią, ona bez kierunkowskazu wjeżdża na komediodramat czy dramat rodzinny. Najlepsze jest to, że scenarzysta śmieje się z widza, bo on wie, co za chwilę nastąpi - my nie: publiczność albo zrozumie koncepcję lub powie ,,pas''. Zdolność do operowania gatunkiem na różnych płaszczyznach jest fascynująca, wprawia w drobny półuśmieszek i do końca piekli się myśl ,,co ja właśnie oglądam?!''. Poza tym film ma wszelkie podstawy podsumować Przybyszewską diagnozę frapującego zła. I czy będziemy w stanie się jej przeciwstawić: zależy tylko od nas, a takowa decyzja wpłynie na życie.

Głosy to historia odwiecznej walki dobra ze złem, doprawiona walorami rozrywkowymi, śmieszna, smutna, tragiczna, delikatnie obrazoburcza. Miałem niezły ubaw do pewnego czasu, by przejąć się losami naszego bohatera, potem bywało różnie, czasem chichot, czasem powiększone źrenice ze zdziwienia, od czasu do czasu tragikomedia niechcących pomyłek. Po seansie stwierdziłem ,,niezły schiz''. Schizofreniczne doznanie.


0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz