wtorek, 24 lutego 2015

Przegląd filmów Darrena Aronofsky'ego

Witajcie Polacy - Darren Aronofsky u Chrisa.


Przegląd filmowy, czyli jak postrzegam kino od reżyserów z całego świata. 

Na pierwszy ogień - twórca z Nowego Jorku (USA). Wychował się w Brooklynie i ukończył wydział filmu Uniwersytetu Harwarda. Jego film dyplomowy "Supermarket Sweep" był w 1991 roku nominowany do studenckiego Oscara. Jest także laureatem medalu Franklina J. Schaffnera, przyznawanego przez Amerykański Instytut Filmowy absolwentom szkoły filmowej działającej przy Instytucie. Medal przyznawany jest wyjątkowo utalentowanym i twórczym filmowcom (jak np. David Lynch, Edward Zwick).


6. Noe: Wybrany przez Boga (2014)

Najnowszy i najsłabszy film w jego dorobku. Kiczowate efekty specjalne to nic w porównaniu z judeochrześcijańskim pomiotem. Aronofsky chce mówić o Arce Noego z innej strony, tej, której nie poznamy na kartkach pisma świętego. Ale co tu opowiadać. Wcale nie odkrywa nowych horyzontów, nie wzbudza jakichkolwiek emocji. Prostymi środkami stara się być poważny, opowiadać jak kaznodzieja, robiąc drobne ,,korekty'' na temat bogobojnego sługi. Darren ma specyficzne podejście do kwestii duchowych. Spłycając je do intelektualnej mielizny, bo słowa nie oddają uczuć. Ni to fantasy, ni dramat psychologiczny, ni kino dla szerokiej publiczności. W kilku miejscach udaje mu się nawiązać dialog z Bogiem, ale przeważnie ma go za durnia, który oddał się perwersyjnym przyjemnościom, jaką jest skazanie ludzi przez utopienie. 



5. Requiem dla snu (2000)

Rozbudowany wideoklip o uzależnianiach: od telewizji, od narkotyków, od bycia zauważanym. Requiem dla snu to przykład chaotycznego montażu i współczesny komentarz do świata, który niebezpiecznie przyspieszył. Za wszelką cenę chce szokować i budzić wstręt u widza, aby nigdy nie dotknął strzykawki z towarem i nie przesiadywał jak debil przed TV przy teleturniejach (a raczej teledurniejach). Przestrzega przed szkodliwością używek, nawet tak prostych jak słodycze. Aronofsky nie potrafi rozluźnić atmosfery - nigdy nie ma poczucia humoru. Film o narkotycznym transie, który nigdy się nie kończy, dopóty, dopóki nie przedawkujesz lub nie pójdziesz na leczenie. 



4. Źródło (2006)

Darren próbuje sił w mistyce, ale za bardzo stara się przypodobać masom. Nie jest to ta sama siła rażenia, co w filmach chilijskiego reżysera Alejandra Jodorowsky'ego. Kurczowo trzyma się ziemskich poglądów, żeby zbytnio nie odpłynąć od racjonalizmu. Jeśli ktoś czyta Biblię Tysiąclecia raz w tygodniu, Źródło nie będzie dla Was żadnym zaskoczeniem. Hugh Jackman w głównej roli robi za mnicha buddyjskiego, konkwistadora oraz naukowca od psychopatologii. Film spaja New Age (naukę z religią) z teorią równoległych światów. Jackman na przemian staje się kimś innym, wędrując w różne okoliczności historyczne, by zrozumieć, że jego żona dąży do oświecenia. Źródło opowiada o cyklu życia, o wspólności życia ze śmiercią (dwa odmienne stany, które nigdy nie były ze sobą rozdzielone). Taki buddyzm dla początkujących. Plus za zabawę kolorem i skojarzeniami.  



3. Pi (1998)

Aronofsky, podobnie jak Christopher Nolan, debiutuje filmem czarno-białym. I podobnie jak debiutant Thomas Vinterberg - reżyser eksperymentuje z formą wypowiedzi. Trzej wymienieni panowie zaczęli kręcić produkcje od 1998 r. Pierwszy film Darrena to kino lęku i paranoi. Lekka odmiana psychodelii, bo autor zawarł w przeciągu półtorej godziny solidną dawkę przeczucia, że sekta śledzi Maxa Cohena - główną postać ekranu. Ponownie jest zlepek religii z wiedzą, kwestia wyjścia z materii ku duchowości i poznania wszechrzeczy. Z matematyką niewiele ma wspólnego, chociaż używa liczby Pi. Reżyser robi z tego galimatias, bo wrzuca wszystko, co uznaje za stosowne, więc nie dziwi połączenie fantasy z rzeczywistością. Czuć odwołania do kina Shin'ya Tsukamoto, gdyż forma przejmuje przewagę nad treścią. Ale jak na debiut - zaskakująco udany. 



2. Zapaśnik (2008)

Wielka rola Mickey'a Rourke. Facet musi porzucić swoją pasję, gdyż jego serce nie wytrzyma dalszych wyczynów w wrestlingu. Powrót do marnej, zwykłej rzeczywistości przynosi rozczarowanie i niesmak. Nie układa mu się relacja z córką, niemile wita nową pracę w delikatesach. Zapaśnik to kino odnawiania kontaktów ze światem, który nas całkowicie nie obchodził, gdy marzenia stały się ważniejsze od rodziny czy przyjaciół. To rozliczenie z przeszłością, próba pogodzenia się z chorobą i przyzwyczajeniami, jakich nawykliśmy przez lata. Zapaśnik nie jest szarżą wizualną, w przeciwieństwie do Źródła czy Requiem dla snu. Obraz opakowany w chłodne barwy przypomina dokument, ale nim nie jest. W zasadzie Darren Aronofsky nie ma swojego stylu i praktycznie w każdym filmie proporcje ekranowe wyglądają zgoła inaczej. Nigdy nie wiadomo, jaką formą będzie sporządzał. Wiem natomiast jedno: najlepiej odnajduje się w dziełach niszowych, bardziej surowych i bez tandetnych efektów CGI. 



1. Czarny łabędź (2010)

Czyli odpowiedź na to, ile jesteś w stanie poświęcić życia dla marzeń. Jak obsesyjna myśl podświadomie oddziałuje na nasze postępowanie. Choroba psychiczna konkuruje z parciem na bezwzględny sukces. Jak na kino psychologiczne: zbyt oczywisty i za bezczelny. Bez wycieniowanych emocji czy wyzucia z przerysowania - ale zapomniałem, że to nie Roman Polański czy Urszula Antoniak. Czarny łabędź jest także opowieścią o toksycznej relacji między matką a córką. O wyobraźni, która sama chce kreślić rzeczywistość. Aronofsky z uporem pokazuje upadek kobiety, co na własne życzenie pogrąża się w balecie szaleństwa, bo musi być najlepsza. W tle pobrzękiwa kłopot z seksualnością i niemoc odseparowania się od ,,demonów'', które nie pozwalają nam żyć po swojemu. 


Następni w kolejce do przeglądu: Fatih Akin i Terrence Mallick

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz