środa, 7 stycznia 2015

Son of a Gun - Po staremu


Son of a Gun wpisuje się w szereg szalonych, brutalnych i krwawych filmów sensacyjnych. Z morałem, który wystukano w dialogach, tak jak w Krollu czy Psach - w reżyserii Pasikowskiego. Nie jest to kino z szarżą, ale też nie zastyga w ruchu. Wszelkie niedorzeczności przyjmujemy na ,,ślepo'', bo raz - jest to na rękę scenarzyście, a dwa - ekran pęcznieje od dramatu i zmian ujęć. Przyjęło się, że nie powinniśmy za wiele oczekiwać od kina akcji, ale czasem nie łatwo pozbyć się wrażenia, że robią nas w ,,balona'', albo unikają drobiazgowych wyjaśnień. Największy kłopot wynika z efektów montażowych.


Zanim dojdziemy do kwestii spornych, wyjaśnię fabułę. Do więzienia trafia młodziutki JR, gdzie przyjdzie mu się spotkać, z dryblasami i facetami, którzy mają niejedno na sumieniu. Zasad takowych nie ma, ale istnieje podział: na chłopczyków i mężczyzn (którym wydaje się, że wszystko mogą). Ci pierwsi służą za tani kąsek, są bezradni wobec starszych, masywniejszych kolegów z celi. Robią za ,,ciepłych chłopców''. Młodsi odpadają najszybciej, z wyjątkiem JR, który zostaje ocalony z rąk przestępcy z Australii, Brendana Lyncha.

Szykuje się ucieczka z więzienia, a potem wyścig po złoto. Brendan jest kapitanem drużyny, a JR niczego nie podejrzewając - staje się pionkiem w grze. Tak to już jest, gdy mamy do czynienia z twardymi ziomkami. W ekipie nikt nie szczędzi ostrych, brzydkich słów. Przyjaźnie są na pokaz - większość z postaci kryje coś, czego i tak się dowiemy. Klasyczne kino inicjacyjne, gdzie JR uczy się szkoły przetrwania w męskim otoczeniu - jak się nie przypodoba, może marnie skończyć. Kobiety z reguły są przysmakiem i ulegają agresyjnemu uosobieniu mężczyzn z nieogoloną twarzą. Brendan ma zresztą powód, dla którego nie szanuje kobiet.




Dla osób przepakowanych testosteronem będzie to nie lada gratka. Dostajemy kino akcji, gdzie mamy minimalny suspens, morderców, którzy nie bawią się w podchody - coś nie pasuje, nie ukrywają tego. Są wrodzy wokół tych, którzy im zagrażają. Nie drgną przed wypuszczeniem spustu, aby zbić niepotrzebne pionki (uparłem się tych pionków, bo grają w szachy). Paradoksalnie największą zaletą Son of a Gun jest ścieżka muzyczna, która wywołuje wspomnienia - są to kawałki z przeszłości. Są chwytliwe, nastawiają na mocne kino w rytmie tupnięć nogą. 

Poza tym Son of a Gun przypomina nam, jak pozbywano się napastników dwie dekady temu. Jak obnoszono się z zakładnikami czy torturami. Może to dlatego płeć piękna nie dostaje forów, a zaślepieni mężczyźni nadal uważają żeńskie postacie za słabszy gatunek. Jak myślicie, która strategia odniesie sukces - umysłu czy zabijania? Najbardziej boli to, że z kilkoma wyjaśnieniami się pospieszono, przez co nie czuć zwrotów akcji. Niektóre działania wyglądają nierealnie i mało prawdopodobnie, ale hej! - to kino sensacyjne - bawmy się na nim dobrze. Film dla spragnionych adrenaliny.

Son of a gun online

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz