wtorek, 2 grudnia 2014

Never Alone - Znajome, ale wyborne



Never Alone jest pożywną przekąską, niczym placek na drugi dzień po imprezie urodzinowej. Złożony ze wszech miar z podstawowych składników, po których sycisz się i potrzebujesz odpoczynku - na godzinę lub dwie. Nie zaskakuje, nie konfunduje, nie wnika w podświadomość, ale na jeden wieczór jest pozycją niezastąpioną. Nie masz co robić, a lubisz wykazywać się sprytem przed komputerem? Never Alone powinno wystarczyć. Przynajmniej do czasu, gdy nie znajdziesz większego rarytasu. 



Studio Upper One Games postawiło na wierzenia Inuitów. Wcielamy się w małą eskimoskę, która ma uratować własny lud i powstrzymać nadchodzącą zamieć śnieżną. Narratorem opowieści jest starszy pan - zakładam, że mędrzec, ma taki starczy głos. Historię przedstawia w obrazkach, w dziecięcym stylu. Naszej małej podróżniczce pomaga biały lis - wielokrotnie przyda się jako sojusznik pomiędzy światem materialnym, a nie materialnym. Polarny klimat jest nieprzyjemny, ale mamy zadanie do wykonania. 

Przebieg rozgrywki jest na tyle przejrzysty, że od razu wsiąkamy w zimową scenerię. Prujemy do przodu, skaczemy po platformach, kładziemy się na ziemię, aby unikać podmuchów wiatru spychających do dziury. Uciekamy przed białym niedźwiedziem albo złymi duchami. Wspinamy się, rozwiązujemy najprostsze łamigłówki logiczne. Never Alone ma coś z baśni i legend: plemienny folklor pozwala zetknąć się z czymś takim, jak: Ludzie Nieba, Toczące się głowy lub Człowiek Zamieci (kolos na miarę Bossa). Wierzenia Inupiaq są ciekawe i wprowadzają wyzwanie, choć poziom trudności rośnie dopiero przy finale, wymaga odrobinę skupienia i wyczucia czasu - skakanie pod wiatr może zakończyć się upadkiem w przepaść.




Gra nie ma tradycyjnego trybu multiplayer, ale pozwala, by na ekranie dorwało się dwóch graczy: jeden kierujący bohaterką, a drugi lisem. W Never Alone bardzo ważna jest kooperacja i kontakt z otoczeniem. Jeśli gramy w pojedynkę, niejednokrotnie przyjdzie nam występować w obu postaciach. Są nierozdzielni. Poszliby za sobą na dno lodowca. Śmierć kogokolwiek jest nie do zaakceptowania. Rozbijamy interaktywne obiekty na planszy, przesuwamy skrzynie, wspinamy się po pomagierach, czy po linie, a nawet słuchamy muzyki od sąsiadów z obszarów arktycznych i subarktycznych. Od razu wiemy, że autorzy do tematu podeszli bez fuszerki (nie wyobrażam sobie, aby przygrywały nam jakieś skoczne piosenki). 

Never Alone ma kilka irytujących wad. Kamera nie zawsze ,,słucha''. Jeśli nasz towarzysz oddali się od nas, potrafi skutecznie to zaburzyć pole widzenia i utrudnić manewr podczas działania w terenie - prościej o błąd, bez naszej winy. Sporą wadą dla wyjadaczy będzie to, że zbyt gładko idzie ukończyć grę. Mistrzowie klawiatury na próżno będą doszukiwać się wysiłku. Tytuł ten raczej nastawiony jest na młodszych odbiorców, dla osób, które nie chcą spędzać za długo czasu na powtarzaniu poziomów. Atmosfera, która udziela się podczas wędrowania po ośmiu rozdziałach, przypomina na myśl Limbo - z tym że tutaj więcej bieli, mniej czerni. Jeśli pokochaliście wspomniany tytuł, nie ma takiej siły, która spowodowałaby, że Never Alone nie przypadłby Wam do gustu, albo nie zainteresował z wyglądu. 




Never Alone pokochają ci, co szukają w branży elektronicznej, przede wszystkim, ślicznej oprawy graficznej bez strachu o to, czy uruchomi się na naszym domowym komputerze. Cenicie gry niezależne? Zajrzyjcie. Nie liczycie na wymyślną fabułę albo nie chcecie się denerwować przy sprzęcie? Never Alone ci to umożliwi. Takie gry uruchamiamy po to, żeby fascynować się wykreowanym światem. Chyba się zgodzicie?

Zakup gry - Buy now

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz