środa, 10 grudnia 2014

Miesiąc z Polskim Kinem: Agent nr 1 - Polski James Bond



Agent nr 1 to taki film, w którym dostrzega się wady i zalety zaledwie po uruchomieniu go na ekranie. Wiemy, że nie będzie efekciarski, a ze zdrajcy zrobi bohatera, choć nie chciałbym oskarżać Jerzego Iwanowa za to, że postawił na samowolkę niż przyjęcie rozkazu od wyżej postawionych panów z radykalnym podejściem do spraw polityczno-militarnych. Film nie poucza, a historia jest zaledwie kłębkiem całości. Liczy się to, że mamy gwiazdę wśród bojowników.


Prowodyrem jest tytułowy Agent nr 1, Jerzy Szajnowicz-Iwanow wkracza do Brygady Karpackiej wiosną 1941 r. Niemcy obejmują coraz szersze kręgi na kuli ziemskiej. Polacy są podejrzliwi wobec interesów syna polsko-rosyjskiej rodziny. Na zlecenie Anglii - zostaje przydzielony do zorganizowania siatki wywiadowczo-dywersyjnej - udaje się do Aten. Tam szykuje się do brawurowych popisów ociekających ryzykiem i diablikami w oczach. Zbiera zespół i robi bum-bum, zanim niejaki Michael Bay wysadzi Pearl Harbor za pomocą sztuczek komputerowych. 

Filmogeniczna twarz Karola Strasburgera idealnie nadaje się na głównego sabotażystę majstrującego w szeregach niemieckich oddziałów. Film czerpie z tradycji kina szpiegowskiego. Wprowadza konspiracje, status quo, przyjaciół zamienia we wrogów, zaś kobiety stają się trybikiem do podpuszczania brzydkich pomówień. Agent unika broni palnej, ale wykorzystuje zdobycze techniki do niecnych planów. Komunikuje się szyfrem i kpi ze zbrodniarzy wojennych. Wie jak uciekać i nie dać się zamordować.




Iwanowi bliżej do Seana Connery, niźli do Daniela Craiga. Choć nie chodzi w skrojonym garniturze i nie ma przy sobie cudacznych gadżetów (to dotyczy przeważnie nowszych Bondów), oraz nie korzysta z luksusowego samochodu, to intelektem i podejściem do życia przypomina Agenta 007 z jego najwcześniejszych pozycji (Pozdrowienia z Rosji, Goldfinger). Nie brakuje odrobiny humoru, ale nie ma co się nastawiać na dowcipy. Twardo stąpa po ziemi, mimo że zagrożenie wpisane jest w jego kartotekę. Uwodziciel z niego żaden, ale nie zapominajmy o jego ważnej misji! Brytyjski Bond miał być tylko rozrywką, Agent nr 1 niekoniecznie. 

Film Zbigniewa Kuźmińskiego jest wykonany poprawnie, aż do bólu. (Pół)Udany debiut, chociaż mierzi czasem montaż - momentami za szybki przeskok ze sceny do następnej sceny. Czasem spotykałem niemiłe wrażenie, że akcja ciągnie się jak wagonik z węglem. Zapominając, że to ,,polski James Bond'' - on miał ciężej, bo istniał naprawdę. Nie wiem, na ile w tym prawdy, a ile ,,dodatków'' od scenarzysty, ale zakończenie przynajmniej jest mocne, jak w Austerii - najważniejszy fakt poznajemy poza kadrem. Agenta nr 1 najlepiej potraktować w kategorii: ciekawostka.

Agent nr 1 online

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz