piątek, 5 września 2014

Przygody Robin Hooda - Legenda wiecznie żywa


Kino przygodowe najlepiej kojarzy mi się z piratami. Jack Sparrow i jego męska kompania ,,odnowiła'' ten gatunek. Nawet powrót lekko zmęczonego nadwyżką emocji Indiany Jonesa w czwartej odsłonie da się oglądać bez bólu i tęsknoty za starymi czasami, gdy mężczyźni z wielką przyjemnością trafiali w sam środek niebezpiecznej eskapady. Czasem, gdy brakuje człowiekowi wrażeń, potrafi je przeżywać na dużym ekranie. I nie będę ukrywać uczuć, gdyż lubię, jak coś się dzieje i nie ma stypy.


Kto nie zna Robina z Sherwood, łotrzyka zabierającego bogatym oddając ich kosztowności biednym? Dla przypomnienia - o nim jest ta opowieść. Opowiadający się za nieobecnym królem Ryszardem, zostaje pozbawiony swych własności i nota bene skazanym na banicję. Z racji, że z charakteru jest buntownikiem i nie toleruje niesprawiedliwości, postanawia zebrać wesolutką drużynę, aby przywrócić pokój między Królestwem a Siuksami. Ten zuchwały, doskonały łucznik przeciwstawia się tyranii, żeby nikt nie musiał zaznawać głodu i czuć się gorszym od wyżej postawionych. 

I można nie dowierzać, że w kinie lat 30' tworzono epickie historie, ale tak w rzeczywistości było. Spokojnie potrafi konkurować z dzisiejszą modą na widowiskowe batalie dobra ze złem, jak się przyjęło, bo przygody Robin Hooda ogląda się z satysfakcją godną mistrzów epopei narodowych. Taką główną zasługą są bardzo dobrze dobrane role aktorskie - Errol Flynn w tytułowej postaci jest zarówno pewnym siebie złodziejaszkiem, jak i zabawnym zgrywusem nierobiącym sobie nic z konwenansów i wyższości jednych nad drugimi. Bez zaproszenia wpada na ucztę stulecia, przy okazji wytykając błędy zwierzchnikom. 




Najmniejszy pojedynek sprawia tak niewyobrażalną frajdę, że szybko zapomina się o tym, że mamy do czynienia z wiekowym produktem przeznaczonym na leniwe popołudnie. To niezwykle lekkie, brawurowe i wdzięczne kino z relatywnie zabawnym wyczuciem dowcipów ku uciesze widowni. Śmiechu jest co nie miara, każda z rzekomo ,,złych'' postaci ukrywającej się w lesie, to popis tworzenia niebywałych charakterów prześcigających się w dostrajaniu żartów dla rozluźnienia gorącej atmosfery. 

Nasz Robin jest tak sprytny i przenikliwy, że potrafi rozkochać w sobie Lady Marion, niestraszny mu szeryf z Nottingham, księciunio Jan i cała zgraja armii, którą łatwo przechytrzyć oraz wykpić przed królewską mością. To przygoda, w której chciałbyś uczestniczyć - oczywiście po strony rewolty, dbając o to, żeby do władzy nie dostali się ci, którzy ewidentnie na to nie zasługują. Tylko Król Ryszard Lwie Serce może zaprowadzić pokój, ale zanim to się stanie, trzeba samemu zabezpieczyć biednych i uciskanych. Kto ma broń niech przyłączy się do Sir Robina z Locksley. 



Czy naprawdę trzeba zachęcać? To po prostu kawał starego, ale nie starzejącego się kina przygodowego, po którym nic sobie nie obiecujesz, a dostajesz godną niepożałowania rozrywkę w bardzo nowoczesnym wydaniu. Wszystko zrobione z gracją i dla ludzi, którzy chcą się nacieszyć legendą facetów w rajtuzach. 

Przygody Chrisa, to znaczy Robin Hooda online

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz