piątek, 1 sierpnia 2014

Batman: Atak na Arkham - Komu to potrzebne?


Nowy odcinek o Batmanie? Nie mogłem przegapić produkcji z jego podpisem, to nieodłączny element mojego życia. Żałuję jednak, że pomysł wyjściowy został zmarnowany przez sztubacką treść wynikającą z uproszczeń. Twórcy lecą na autopilocie, najeżdżając na gotowy schemat do opowiedzenia. Jay Oliva (reżyser) nie podołał, co martwi mnie o tyle, ponieważ na jego historiach nigdy nie byłem rozczarowany (może poza JL: War). Zmęczenie marką, czy wypadek przy pracy?

Główny wątek skupia się na wyciągnięciu laski Riddlera z azylu Arkham. Amanda Waller dyktuje to zadanie maniakom siania zniszczenia. Złapani i złączeni z bombą na karku do detonacji postanawiają wykonać zlecenie. Jeśli im się nie powiedzie, zginą. Ich misja ma być wykonana cicho, ze skrytobójczą precyzją. Tworzą team, w którym Deadshot wychodzi na przywódcę, bo inni nie zamierzają zajmować szczytnego miejsca.



Nowy Batman kategorycznie nastawiony jest na starszych odbiorców. Nie brakuje soczystych bluzgów, golizny i posoki zlewającej się z przemocy. To duży plus dla animacji, ale gorzej wypada, gdy przyjrzymy się, jak przebiega fabuła. Banda szaleńców przyprawia o uśmiech, bo potrafią człowieka rozbawić. Trudniej jednak u nich z myśleniem - jedynie Deadshot i Killer Frost przejawiają oznaki używania mózgu. 

Historia jest tak naszpikowana bzdurami, że gry z logiem Batmana mają więcej przysłowiowego ,,artyzmu''. Słabe wykonanie spowodowało, że podzieliłem seans na dwie części. Atakowi na Arkham brakuje mocnego, dosadnego klimatu - potrafi zagrać inscenizacyjnym baletem obłędu i w zasadzie kilka scen ogląda się bez przymusu, ale jest ich za mało, dlatego totalnie psują efekt końcowy. Wizerunek Batmana też nie należy do udanych - owszem, działa sprawnie i godnie prezentuje własne umiejętności taktyczne, ale przy kilku scenach miałem ochotę pozwolić sobie na upust złości, bo zrobił coś, czego nigdy nie dokonał - pozwolił umrzeć ludziom. Powinien doznać ujmy na sumieniu.




Animacja spłynęła po mnie jak letni prysznic. Chcę o nim jak najszybciej zapomnieć, żeby nie budzić nietoperzy. Już nawet Joker napisany przez Briana Azzarello, mimo że niczego konkretnego nie wnosił, przejawiał więcej pozytywnych emocji - stylistycznie brudny, jak na Gotham przystało. W komiksie było więcej noir - to, co cechuje tę serie. Gangsterski posmak smakuje lepiej. A i sam Joker wygląda jak nieuleczalny szaleniec. 


1:0 dla Jokera. Batman przegrał w rosyjskiej ruletce.

Atak na Arkham nikomu nie będę polecał. To tania rozrywka bez cienia polotu. Bez spójnych elementów z uniwersum o skrzydlatej zmorze dla przestępczego światka. Przez dłuższy czas oglądamy złoczyńców i ich przygłupie zacięcia kryminalistyczne. Sporo znanych twarzy ucieszy fanów, ale naprawdę nie warto. Miało być dojrzale - jest tylko doroślej.

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz