niedziela, 24 sierpnia 2014

Arcydzieła kinematografii: Rio Bravo - Ubaw na Dzikim Zachodzie


Ach, Rio Bravo, ten tytuł ma wszystko, co powinien zawierać wyborowy western. Dużo zdrowego humoru, strzelaniny w miasteczku, niebanalnych bohaterów, romans i strzelców do wybicia! O Rio Bravo nie trzeba przesadnie się rozpisywać. To rozrywka na najwyższym poziomie, a widz nie powinien grymasić przy ciekawie skrojonym konflikcie prawa z niebezpiecznymi typami. 

Szeryf tutejszej opustoszałej okolicy zamyka do więzienia Joe Burdette'a za morderstwo. Jego brat jest bogatym ranczerem i zarządcą miejscowych rabusiów, więc postanawia wydostać go siłą, gdyż nie może przekupić władzy. Od tej decyzji szeryf i jego wspólnicy: alkoholik oraz kuternoga będą wszelkimi staraniami przetrzymywać Joe tam, gdzie jego miejsce, aż do przybycia sędziego pokoju. Kto kogo przechytrzy? Łatwo się domyśleć.




Fabularnie nie jest niczym niezwykłym, ale dialogi są na tyle błyskotliwe i zapadają w pamięć, że gdybyście zajrzeli do książek w tematyce kino - z pewnością byście je znaleźli. Wyraziste, podszyte inteligentną wprawką składania frapujących wypowiedzi. Rio Bravo, to na pewno jeden z najzabawniejszych westernów, z którymi można się zetknąć. Tylko spaghetti westerny sprawiają mi większą radochę. Chyba że bezpośrednio połączymy komedię z Dzikim Zachodem - tedy Rio Bravo nie będzie figurować na wysokim stanowisku, ale oprócz Płonących siodeł, które wyśmiewają się z owego gatunku - nie przepadam za skrzyżowaniem oddzielnych koncepcji. 

Co powoduje, że to arcydzieło gatunku? Film nie ma słabych punktów. Za sam śmiech Stumpy'ego powinno przyznawać się Oskary - tak sympatycznej postaci próżno szukać we współczesnym kinie. Mamy niezawodnego Johna Wayne'a, który wciela się w przywódcę wiekopomnych rewolwerowców strzegąc zasad porządku społecznego. Dbając o bezpieczeństwo mieszkańców. Nie pozwala, by byle ,,knur'' zepsuł mu reputację jako prawego, odważnego kowboja. 




Na plus warto dodać figurantkę - Feathers, bo tak się zwie - kobietę niezależną. Jest drobną pięknością, która wie jak kusić i rozkochiwać w sobie mężczyzn grając mową ciała. Nie jest femme fatale, ale potrafi postawić na swoje. Trudno nie zakochać się w muzyce, to ona rozpala klimat, a scena ze śpiewem ballady połączona z instrumentami harmonijki i gitary jest bez wątpienia kanionen chwil magicznych - wprowadza człowieka w chillout.

Rio Bravo po przeszło 50 latach od daty premiery - ogląda się nadal z przyjemnością. Może nie zachłannie i tak, że tracicie głowę podczas seansu, ale ciężko nie mówić o tym, żeby dzisiaj ktoś był w stanie nakręcić taki drugi obraz. Western nie jest już popularnym gatunkiem - Marvel przejął pałeczkę.   

Rio Bravo online

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz