środa, 9 lipca 2014

Nim diabeł dowie się, że nie żyjesz - Ameryka zagubiona w gąszczu chciwości

Tak często piszę o Ameryce, że można byłoby mnie podejrzewać o zagraniczne korzenie. W istocie jednak jest zgoła odmiennie. Jestem polakiem od stóp do głów. I dobrze, bo życie w Ameryce wcale nie jest ciekawsze. Narastający panoptykon (Niemcy buntują się przeciw ,,Wielkiemu Bratu'', Holandia nie). Wojny toczone w celach pokojowych. Nietrafiony żart, czy ktoś jeszcze daje się na to nabrać? Wojny są, ale urządzone tylko po to, żeby przeważać gospodarczo, bo kogoś pochłonęła żądza mamony. 

,,Najcudowniejsi'' politycy działający dla dobra kraju zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach, i kto wie, czy nie był to pomysł rządu, jak głosi jedna z teorii spiskowych. Ta sama ręka ich karmi, co karci. Likwiduje tych, co wiedzą za dużo, bo boją się, że zagrożą ich pozycji, podważą system państwowy i inne bzdety wymyślone dla ładnie brzmiących słówek. Iluminaci otumaniają masy. Zdeprawowane jednostki drukują bezmyślnie pieniądze, żeby powiększyć dług społeczny. Dług, który jest napompowany po to, aby kontrolować nieświadomych. Korporacje tłumią jednostki i pożerają wolny rynek - cyberpunk się ziszcza. 


Sidney Lumet otrzymał Oskara za całokształt twórczości w 2005 roku.
Hollywood wcale nie jest oryginalny. Amerykańskie produkcje wielokrotnie zapożyczają koncepty z takich zakątków Ziemi, jak Polska, Węgry, Czechy, Francja, Japonia, czy Korea Południowa. Kopiując styl, formę, a nawet treść. Terrorystów nazywają wszystkich, którzy nie zgadzają się z ich polityką państwa, albo gdy gospodarze pragną zatrzymać terytorium, bo nie zgadzają się, żeby po ich ziemiach stąpali obcy i robili zamieszanie. Ani George Orwell, ani Aldous Huxley nie przewidzieli tego, do czego doszło. Ich śmiałe prorokowanie jest tylko ułamkiem procenta, co się obecnie dzieje. Telefony na podsłuchu, jestem zarejestrowany w Google, więc mają o mnie informacje, żeby wysocy panowie w czarnych garniturach z przyciemnionymi okularami przyjechali i zlikwidowali Chrisa, gdybym ujawnił coś niestosownego. Brzydka prawda boli, dlatego gdybym się już więcej nie odezwał - możecie być pewni, że zginąłem z ręki czarcich pomiotów. W opinii publicznej podadzą, iż dostałem zawału lub obmyślą inną banialukę, ale wy będziecie wiedzieć, że było inaczej. 



Dalej wymieniać nie trzeba. Wystarczy. Przejdźmy do filmu, w którym Ameryka płacze nad upadłymi wartościami. Już w pierwszej scenie jesteśmy świadkami seksu analnego. Pieprzna odwaga aktorska z mocnym wejściem z butami do czyjejś sypialni. Wcale nie wygląda, jak seks z miłości. Mechaniczny stosunek przejął tory nad zmysłowością i duchowością aktu. Ostry anal, w którym brakuje czerpania przyjemności z pozycji na pieska, na zasadzie: byle szybciej pędzić do zamierzonego celu. I tak jest przez cały film - nikt nikomu nie spojrzy szczerze w twarz, odwraca się uwagę od esencji piękna, tego, co jest najważniejsze. Chyba, że mnie niepoprawnie uczono? Po kopulacyjnej ,,satysfakcji'' dochodzi do rozmowy, by kolejno przejść do rozdziału rozpoczynającego dramat. Sidney Lumet jest sprytny i rozciąga napad na sklep w moralitet o przemocy, chaosie idei oraz rozpadzie związków rodzinnych - fundament społeczeństwa jest zakopany w zarodku. 

Główną rolę dostał Ethan Hawke (Hank) i Phillip Seymour Hoffman (Andy) - minuta ciszy dla zmarłego aktora. Obaj jako bracia postanawiają okraść sklep jubilerski ich własnych rodziców. Kradzież nie idzie zgodnie z planem, dopuszczono się matkobójstwa z kumpelskiej ręki, od Boba, ponieważ sam Hank nie odważył się podjąć ryzyka. I na tym nie koniec, to dopiero początek kłopotów w familii. Andy ma trudności z finansami. Jako yuppie lub inaczej mówiąc dorobkiewicz, defrauduje pieniądze z firmy na narkotyki. Cwaniaczkowaty wyraz twarzy aktora sprawia, że z łatwością przychodzi mu dorobek. To on jest głową operacji i gdy dowiaduje, się, że jego młodszy brat nieudacznik nie podołał prostej misji, dostaje impuls, żeby zabić go z miejsca, ale wymyśla lepszy plan, w którym przyjdzie Hankowi być wspólnikiem ciemnych interesów. Ojciec stara się dociec, kto jest odpowiedzialny za makabrę niespodziewanego zdarzenia.





Lumet przeszedł długą drogę, co myśli o ludziach. Niedawno pisałem o 12 gniewnych ludzi, gdzie dopatrujemy się wiary w ludzkość, nie widzi w nich bezdusznych maszyn w pancerzu, ale wraz z upływem czasu i kolejnym nowym dziełem wątpi w nasze pozytywne cechy. Nim diabeł dowie się, że nie żyjesz nie pozostawia złudzeń - ludzie okryli się hańbą, jak u powieściopisarza Coetzee. Nikt nie ma prawidłowych odruchów, żadnej pomocnej intencji. Starość doświadczyła ból egzystencji i doszła do wniosku, że nie należy do ,,nowego porządku świata''. Utraciła złudzenia i zrozumiała, jaką podłość wykonuje młodsza generacja (podobnie, jak w filmie Sieć, gdzie kamera objęła blichtr, a poważane sprawy zostały otoczone banałem i informacją ,,nieszkodliwą'' dla umysłu, czyli sprawiła, że mamy stać się obojętni, przygaszeni na krzywdę bliźnich). Ludzie zamieniają się w monstra, stojąc niżej niż zwierzęta. Mit kochanej komórki społecznej zostaje obalony, zatruty i zaprzepaszczony przez mroczną naturę ludzką, przez tajemnice zakrywające prawdę pod dywan. Niemożność zmiany rzeczywistości, wzajemna niechęć, brak uczuć, ucieczka przed nieznośnym cierpieniem - nawet w Mafii przejawiają gorętsze emocje. Głupota i nędza duchowa przejawia się w dyskusyjnych momentach opowieści o upadającej Ameryce z samego krawężnika - czy można paść jeszcze niżej?



Ćpanie towaru od dilera, mieszkanie w luksusowym domu staje się ważniejsze od zdrowych relacji z bliskimi. Pieniądz przejmuje rolę rozsądku, dla których ćwiartuje się kulą innych - morderstwo ma miejsce, ponieważ jest ku temu prozaiczny powód. Za brudne pieniądze się ginie - jakby Lumet chciał przekazać nam to, co sami wiemy z telewizji w wiadomościach od dziennikarzy lub z kina z USA, gdzie panuje nieustanny happy end od lat 20' z przerwami na ,,złe'' zakończenia. Miłość? Jej dawno nie ma w tym obłędnym kole fortuny, blask Hollywoodu przemija. Nadchodzi okres zapomnienia o wspaniałości Zachodu. Amerykański sen nigdy nie istniał. Seks zamroczył widok z oczu. Seks stał się przekaźnikiem związku z kobietą. Można wyczuć, że pary traktują się przedmiotowo. Dla korzyści. Świat zapadł się pod siebie, odsłaniając bezradność, nieuczciwość, obopólne pretensje i skąpstwo. Dwulicowość ojca i synów prowadzi do greckiej tragedii i romantycznego zakończenia niedokończonych spraw. 

Co do formy wypowiedzi. Sidney Lumet zabawia się z chronologią - film jest poukładany niechronologicznie, jak u Nolana. Z tym, że Nolan wymaga od widza dobrej pamięci, a Lumet stawia na delirium emocjonalne. Filmowy zabieg w skutku odkrywa przed odbiorcą fakty odbijające się na rozedrganej mowie ciał aktorów. Poznajemy to, co powinniśmy wiedzieć wcześniej - w kolejności chronologicznej. Plusem są ujęcia perspektywiczne, które nieustannie zmieniają układ kadru wraz z namieszaniem następujących po sobie scen. Suspens zwalnia, żeby dobić oglądającego chwytającą puentą. 




Smutna wymowa projektu przypomina kino egzystencjalne. Absurd życia, przewartościowanie wartości, męka cudzej śmierci. Współcześnie zabójstwo znaczy tyle, co spożywanie jabłek z nie własnego sadu - prędko zapominasz, że miałeś z tym do czynienia. Depersonalizacja, makiawelizm, owczy pęd, zepsucie - cztery podstawowe efekty, które stają się częścią zdegenerowanej Ameryki oczami Lumeta tuż przed jego śmiercią (to ostatni film w dorobku człowieka zajmującego się problemami kulturalnymi). Światełko w tunelu na końcu dramy jest nadzieją na odkupienie, czy sygnałem, że diabeł pochłonął duszę? Widz powinien sam zdecydować.

Nim diabeł dowie się, że nie żyjesz online


0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz