Nastały mroczne wieki. Rycerski etos obowiązuje, ale każdy chce zawładnąć ziemią i stać na czele armii. Rycerze chcą zdobyć Świętego Graala, z czego śmiała się grupa Monty Pythonów sześć lat wcześniej. Pożądają kobiet, jakby ujrzeli Helenę Trojańską. Odwieczne pojedynki, które prowadzą do pożogi. A Excalibur jest najbardziej pożądaną bronią w historii. Mnogość wątków pokazuje, że reżyser zamarzył o epickiej opowieści ze Średniowiecza. Czy mu się to udało? - Polemizujmy.
Film oparty na legendach arturiańskich. Jest adaptacją książki Thomasa Malory'ego. Opowiada o narodzinach, dzieciństwie, dojściu do władzy, panowaniu i śmierci legendarnego króla Artura oraz o przygodach rycerzy Okrągłego Stołu. Wszyscy, którzy dobyli Excalibur, przejmują władzę królewską - a Merlin w roli czarodzieja uczestniczy przez lata w konflikcie rządzących. Jego nadludzkie zdolności pomagają przyszłym królom zdobyć to, czego dogłębnie pragną. Żądze okazują się największym punktem słabości, a czary są na tyle ciążące, że po nich wymaga się odpoczynku.
Excalibur pod wieloma względami przewyższa Hobbity i Władcę Pierścieni. A jednym z takich powodów jest to, że Władca Pierścieni powstał w czasach cyfryzacji medium. Twór został stworzony z użyciem komputera. Zaś John Boorman korzystał z celuloidu, który upadł w latach 90. Dlatego środowisko i efekty specjalne wyglądają realniej w Excaliburze.
Ustępuje pod względem rozmachu, ale nadrabia klimatem, który gdzieś uleciał w Hobbitach przez nadmierne nadużycie CGI. Nie ma tak nadętego patosu czy obrazu zrealizowanego z myślą o młodszych odbiorcach. Excalibur nie kryje się z odważnym podejściem do tematu. Powiewa chłodem, kodeksem honorowym, silnie akcentuje erotyką, a krew przelewana jest, by zatrzymać władzę nad terytorium. W przeciętnym filmie spod znaku magii i miecza jest lekkość, czas na bezkompromisową zabawę i humor, którego przecież nigdy nie brakuje. W Excaliburze tego prawie nie ma - jest jedynie kapka scen, w których się pośmiejesz. To poważne, brutalne, nie dające wiary w Boga i szczęśliwe zakończenie dzieło. Mrok przesiąkł estetykę.
Szeroki plan, ogromne panoramy czy przepiękny krajobraz za dnia, to stały wyznacznik tego, czym powinno zachwycać fantasy. Jest także wielka jakość muzyki, która doprawia dramaturgię w chwilach batalistycznych. Zagrzewa rycerzy do walki, albo wyolbrzymia potęgę i chwałę.
Problem z tym filmem polega na tym, że ujęcia zmieniają się średnio, co 5 sekund. Przyznaję - męczyłem się podczas oglądania. Wychowany na długich mastershotach nie mogłem się skupić na ciągłych przemianach ustawienia kadru. Ja np. rozumiem, że w Psychozie Hitchcocka w scenie pod prysznicem, gdy dochodzi do mordu użyto 45 ujęć dla lepszego efektu potęgowania w widzu lęku, bo tam miało to swoje zastosowanie. W filmie Boormana brakuje oddechu - zaczyna równie mocno, jak kończy. Aleksander Sokurow w Rosyjskiej Arce udowodnił, że można zainteresować widza kręcąc projekt w 2 ujęciach. Tak, w 2 ujęciach! W Excaliburze w ciągu minuty jest niebotycznie nadwyżka.
Oprócz Merlina, nie potrafiłem postawić się za żadną postacią. Wszyscy jacyś tacy mało wymiarowi. Nie potrafiłem przejąć się losami bohaterów. Najczęściej traktowałem ich jak niewdzięczną konieczność w koleinach fabuły. Brakowało zaskoczenia - są przewidywalni. Masa metalowych zbroi z ich wojownikami w środku uczestniczą w wielu bitwach, które przyzwyczajają nas do stronniczej postawy. Jak zna się historię o królu Arturze, łatwiej przewidzieć, co za chwilę się nadarzy. Przygody królów są z deczka przeciągnięte? Przynajmniej tak to przeżywałem, jakby dokręcili kilkanaście scen zaraz po spisaniu scenariusza. Szkoda, bo myślałem, że ponad dwugodzinny film minie w trybie przyspieszonym, a okazało się, że ciągnął mi się dłużej niż Drużyna Pierścienia - co jest całkowitą sprzecznością.
W ostatecznej konfrontacji Excalibur to film dobry, wręcz obowiązkowy dla fanów fantasy. Niestety naliczone wady zabiły we mnie przyjemność z oglądania. Przekonałem się, że gatunek fantasy mi nie odpowiada - nie umiem się w nim odnaleźć. W tych produkcjach niewiele mnie pociąga. Mam nieznośne poczucie, że są budowane na kliszach kina popularnego. Lepiej zostanę przy dramatach obyczajowych lub thrillerach. Szkoda mi czasu na coś, gdyż zamiast uczty czekam, aż zegar wskaże, że to już koniec.
Excalibur online
Excalibur pod wieloma względami przewyższa Hobbity i Władcę Pierścieni. A jednym z takich powodów jest to, że Władca Pierścieni powstał w czasach cyfryzacji medium. Twór został stworzony z użyciem komputera. Zaś John Boorman korzystał z celuloidu, który upadł w latach 90. Dlatego środowisko i efekty specjalne wyglądają realniej w Excaliburze.
Ustępuje pod względem rozmachu, ale nadrabia klimatem, który gdzieś uleciał w Hobbitach przez nadmierne nadużycie CGI. Nie ma tak nadętego patosu czy obrazu zrealizowanego z myślą o młodszych odbiorcach. Excalibur nie kryje się z odważnym podejściem do tematu. Powiewa chłodem, kodeksem honorowym, silnie akcentuje erotyką, a krew przelewana jest, by zatrzymać władzę nad terytorium. W przeciętnym filmie spod znaku magii i miecza jest lekkość, czas na bezkompromisową zabawę i humor, którego przecież nigdy nie brakuje. W Excaliburze tego prawie nie ma - jest jedynie kapka scen, w których się pośmiejesz. To poważne, brutalne, nie dające wiary w Boga i szczęśliwe zakończenie dzieło. Mrok przesiąkł estetykę.
Szeroki plan, ogromne panoramy czy przepiękny krajobraz za dnia, to stały wyznacznik tego, czym powinno zachwycać fantasy. Jest także wielka jakość muzyki, która doprawia dramaturgię w chwilach batalistycznych. Zagrzewa rycerzy do walki, albo wyolbrzymia potęgę i chwałę.
Problem z tym filmem polega na tym, że ujęcia zmieniają się średnio, co 5 sekund. Przyznaję - męczyłem się podczas oglądania. Wychowany na długich mastershotach nie mogłem się skupić na ciągłych przemianach ustawienia kadru. Ja np. rozumiem, że w Psychozie Hitchcocka w scenie pod prysznicem, gdy dochodzi do mordu użyto 45 ujęć dla lepszego efektu potęgowania w widzu lęku, bo tam miało to swoje zastosowanie. W filmie Boormana brakuje oddechu - zaczyna równie mocno, jak kończy. Aleksander Sokurow w Rosyjskiej Arce udowodnił, że można zainteresować widza kręcąc projekt w 2 ujęciach. Tak, w 2 ujęciach! W Excaliburze w ciągu minuty jest niebotycznie nadwyżka.
Oprócz Merlina, nie potrafiłem postawić się za żadną postacią. Wszyscy jacyś tacy mało wymiarowi. Nie potrafiłem przejąć się losami bohaterów. Najczęściej traktowałem ich jak niewdzięczną konieczność w koleinach fabuły. Brakowało zaskoczenia - są przewidywalni. Masa metalowych zbroi z ich wojownikami w środku uczestniczą w wielu bitwach, które przyzwyczajają nas do stronniczej postawy. Jak zna się historię o królu Arturze, łatwiej przewidzieć, co za chwilę się nadarzy. Przygody królów są z deczka przeciągnięte? Przynajmniej tak to przeżywałem, jakby dokręcili kilkanaście scen zaraz po spisaniu scenariusza. Szkoda, bo myślałem, że ponad dwugodzinny film minie w trybie przyspieszonym, a okazało się, że ciągnął mi się dłużej niż Drużyna Pierścienia - co jest całkowitą sprzecznością.
W ostatecznej konfrontacji Excalibur to film dobry, wręcz obowiązkowy dla fanów fantasy. Niestety naliczone wady zabiły we mnie przyjemność z oglądania. Przekonałem się, że gatunek fantasy mi nie odpowiada - nie umiem się w nim odnaleźć. W tych produkcjach niewiele mnie pociąga. Mam nieznośne poczucie, że są budowane na kliszach kina popularnego. Lepiej zostanę przy dramatach obyczajowych lub thrillerach. Szkoda mi czasu na coś, gdyż zamiast uczty czekam, aż zegar wskaże, że to już koniec.
Excalibur online
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz