sobota, 26 lipca 2014

Arcydzieła komiksu: Lwy z Bagdadu


Są takie komiksy, które po pierwszym przeglądzie nie nazwałbym arcydziełem. Są dzieła, które dopiero za drugim lub trzecim razem doceniam i zachwycam się nimi do przesady. Lwy z Bagdadu prawdopodobnie nigdy nie osiągną etykietki ,,kultowy'', ale warto byłoby się z nimi zapoznać. Lwy z Bagdadu są smacznym kawałkiem literatury faktu. Vaughan - scenarzysta komiksu zanim przystąpił do pracy - zbierał szereg informacji o działaniach ,,Irackiej wolności'', rozpoczętej w 2003 roku, gdy Amerykanie wkroczyli na Bliski Wschód.

Historia o wojnie w Iraku jest poprowadzona z perspektywy zwierząt, które uciekły z ZOO, tuż po tym, gdy nadleciały bombowce. Zanim jednak przejdziemy do sedna, warto zapoznać się z głównymi bohaterami. Mamy grzywiastego Zilla, który jest niejako przywódcą stada na ograniczonej przestrzeni, po której stąpają. Pogodził się z tym, że musi przebywać na małym skrawku ziemi, przyzwyczajony do wygody i komfortu, nie widzi nic złego w tym, że jest ,,niewolnikiem'', dając się oglądać dwunożnym. Nie myśli o ucieczce z ZOO. Jego stosunek do życia został nastawiony na korzystanie z tego, co się ma. Jego syn Ali urodził się w ogrodzie zoologicznym, ale ma wielką ochotę na poznanie dzikiego trybu ich rasy. Chce przemierzać miejsca, w których lew czuje się królem.



Najstarszą z tej ekipy jest Safa, na jedno oko nie widzi, ponieważ doświadczyła, czym jest wojna. Obrażenia, których doznała, już wystarczą, aby pogrążyć się w wyciszającym zakątku Ziemi. Dlatego niespieszno jej do wyjścia na naturę. Nie musi zabijać się o strawę, nie potrzebne jej bójki i zaczepki. Chce odpocząć i umrzeć ze starości. Klatka nie okazuje się więzieniem, lecz wyzwoleniem. Drugą samicą jest Noora. Chciałaby uciec i odzyskać utraconą wolność. Tęskni za dreszczykiem polowania na gazele, których nie brakuje w ZOO. Co ciekawe, próbuje nakłonić sąsiadów zabezpieczonych przez kraty i ogrodzenia, aby wspólnie zaplanować ucieczkę z mdłej powierzchni, w której warunki dyktują ludzie. 


Problematem komiksu jest głównie spór o wolność. Każda z postaci ma własne zdanie, co do wyznaczonych wartości. Jedni są szczęśliwi, gdy opuszczają zamknięty, ale bezpieczny dystrykt. Drudzy zadowalają się chwilą, gdy ujrzeli bezdroże i rubieże świata. Gdy zwierzęta opuszczą ciepły kącik zaczyna się walka o przetrwanie w dosłownym znaczeniu. Lwy zagrożone są przez nadciągające wojska, które tratują wszystko, co nadarzy się na ich drodze. Zill zauważył, że nie jest tak szybki, jak niegdyś, gdy wędrował po otwartym terenie. Noor jest niespokojna, ponieważ otrzymała wolność za darmo - bez wysiłku, a nie tego oczekiwała.

Zaufanie do ludzi stało się tak silne i instynktowne, że ciężko im się pogodzić z myślą, gdy będą musieli na nich żerować, ponieważ w kraju sytuacja gospodarczo-polityczna jest w opłakanym stanie. Stracili zmysły odpowiadające za przetrwanie. Komfortowe dogodnienia sprawiły, że ich możliwości zostały stłumione i zagłuszone przez chlebodawców. Wszystko to będzie miało konsekwencje w trakcie przeglądania kolejnych kadrów, które przekazują zrujnowane ulice Iraku. Miastu Bagdad potrzebne jest pogotowie  - wszędzie zgliszcza i wyniszczona architektura. Zamglone zdjęcia, jak w kinie lat 20. Wybuchy i płomienie rozcierające się po kadrach. Powietrze zatrute swądem, niebo wymalowane na pomarańcz, a dominującym kolorem jest złocisty brąz (o ile tak to można nazwać). Komiks omija detalizację. Efekt jest taki, że mimo ponurych pomieszczeń kreska przypomina bajki od Disneya. Ma się takie wrażenie, ponieważ lwy szczycą się przebogatą ekspresją twarzy. Król Lew w wersji komiksowej? Nie, ale wyglądem wspominamy o dziecięcym klasyku.


Komiks czyta się najlepiej, gdy zna się genezę konfliktu, i o to dlaczego Amerykanie wkroczyli do kraju, gdzie Husajn był publicznie uznany za terrorystę. Kontekst historyczny zawsze był ważny w tego rodzaju literackich komiksach. Lektura nie zajmuje dużo czasu - liczy sobie przeszło 120 stron i po przeczytaniu jej pozostaje uczucie zagubienia. Brian K. Vaughan z precyzją dokonał autoanalizy, do czego prowadzi zmiana środowiska, reżim i uciskanie społeczności. Lwy poniekąd są symbolem narodu irackiego - zdezorientowanego i pochłoniętego w wojnie domowej i zewnętrznych opresji. Zostali wepchnięci do ,,nory'', w której górą są silniejsi, bardziej zdyscyplinowani. Czujniejsi i wiedzący, czego pragną dowieść. Komiks ma wymowę pacyfistyczną, ale czy jest on jednostronny? Powiedziałbym, że krytykuje oba państwa - nieustannie upadające mocarstwo USA i zdruzgotany atakami geopolitycznymi Irak. Każdemu się oberwało - Irakowi mocniej, ale to dlatego, że nie byli przygotowani na to, co szykuje państwo, które wojuje tam, gdzie nadarza się okazja.




Lwy z Bagdadu są ostrzeżeniem przed nagonką negatywnych postaw, pokazuje, czym jest nieświadomość polityczna. Identyfikujemy się z krajem dotkniętym zarazą wzajemnych nieporozumień. Komiks Vaughana doceniłem w drugim podejściu. Czasami infantylizuje problem, podkreśla lewackie poglądy, ale potrafi rzucić celnym dialogiem, dla osób spostrzegawczych ma niespodzianki w formie znanych miejscówek. Komiks, który nazywam arcydziełem, ale myślę, że dopiero z upływem lat nabiera statusu ,,arcydzieła''.  

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz