skip to main |
skip to sidebar
Tak, wiem, recenzja spóźniona o co najmniej miesiąc. Każdy, kto był zainteresowany nową odsłoną mutantów już dawno ma za sobą tę produkcję. I tak się zastanawiam: co z tego? Unikałem seansu jak ognia. Nie chciałem się spieszyć. Przeczytałem komiks o tym samym tytule i powiem szczerze, że film zdeklasował wersję historii obrazkowej. A to jest wystarczający powód, by sięgnąć po Przeszłość, która nadejdzie. Rzadko się to zdarza, żeby komiks był dla mnie mniej udany niż imitacja dzieła na szerokim ekranie. To doprawdy imponujące.
Co słychać w świecie X- Menów. Ano mają kłopoty. Starzy wyjadacze z uniwersum, jak Charles Xavier, Storm, czy Wolverine stają nad przepaścią wyginięcia ich rasy. Żeby przeciwstawić się niechybnej klęsce, Kitty jako przekaźnik międzyczasowy wysyła Logana w przeszłość, by zapobiegł zagładzie ludzi, jak i mutantów. Trzeba od razu zaznaczyć, że wiemy jak to się wszystko skończy, ale film potrafi przypieczętować dramatyzm, który tak cechował tę filmową rozrywkę o niespodziewanych genotypach. Twórca, Bryan Singer nagradza nas za znajomość tej wieloletniej historii o mutantach. Mamy nawiązania do części poprzednich, jak i tych, które są spin offem całości wykreowanego świata przez filmowców.
Cieszy fakt, że Singer udźwignął ciężar skali oczekiwań, jaki na nim ciążyło, pominął wątki z fatalnego Ostatniego bastionu, o którym nikt nie pamięta (ja nawet nie kojarzę żadnej ze scen, jaką obdarzono to ,,coś''!). Nowi X-Meni to przede wszystkim połączenie starej ekipy z twarzami z Pierwszej klasy. I podobnie jak w Pierwszej klasie najbardziej ucieszył mnie duet McAvoya z Fassbenderem, który jest jednym z najbardziej uzdolnionych aktorów młodego pokolenia, regularnie grając u Steve'a McQueen. Ich talent i magnetyczna postawa wyrasta na podłożu znakomitych konwersacji, których mogę słuchać do upadłego. I choć czasem przeszkadza nieznośne patetyczne kłapanie jęzorem, to nie jest wada, na którą chce patrzeć w takich produkcjach. W blockbusterach jest to już pewien rodzaj rytuału. Bez nich letni hit nie mógłby się pojawić.
Mimo błędów i luk w scenariuszu, przed którymi Singer nie miał prawa się ustrzec, to znakomicie jest śledzić poczynania herosów. Fabuła rozdzielona jest na rozmowy, które wiele wyjaśniają, o co toczy się konflikt, dlaczego jedni są bardziej źli, drudzy mniej. Film pokazuje jak zapoczątkowuje się panika na wieść o tym, że istnieją wśród nas osobniki o innym DNA w dokumentalizowanym stylu. Akcja nie przesłania tego, co najistotniejsze w X-Menach. Czy będą zagrożeniem, a może przyjacielem dla ludzkości? Czy uda im się zmienić złowrogą przyszłość? Czy przeznaczenie jest do ,,prześcignięcia''?
Efekty specjalne są rewelacyjne. Scena z Quicksilverem to apogeum zaprezentowania technologii z umysłem. Humor sytuacyjny łączy się z przyjemnością oglądania błyskotek inscenizacyjnych - wszystko unosi się w powietrzu i zatrzymuje w czasie, a Quick insynuuje swoje zdolności, których więcej niestety nie zobaczymy. Przykład jak powinno się kręcić współcześnie masowe widowiska. Mystique jest w centrum zainteresowania i na niej skupia się narratologia. Logan to w dalszym ciągu cynik potrafiący sypnąć zabawną uwagę. Starzy aktorzy rozumieją się bez słów, a młodsza obsada dotrzymuje im kroku. Czasoprzestrzeń się miesza ze sobą. Raz przechodzimy do przeszłości lub przyszłości, oglądamy albo słuchamy o wspomnieniach uczniów Xaviera. Humor jest w porządku. Nie ma go pod dostatkiem, ale przynajmniej nie psuje interwału przed właściwymi wydarzeniami.
Polecam jak najbardziej. Przyjemny w odbiorze, człowiek się na nim odpręża, zapomina o tym, że trzeba coś zrobić. Jak dla mnie, to kandydat do najlepszego blockbustera roku. Wiadomo jest, że nigdy nie wystawiam takich filmów na piedestał i tym razem będzie podobnie. To dobre kino, żeby się rozerwać od przykrych obowiązków. Dla fanów mutantów jest to seans obowiązkowy. Oglądajcie, jak tylko poczujecie, że jesteście gotowi zapomnieć o ,,ważniejszych'' produkcjach.
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz