Silent Hill jako miasteczko zapełnione mgłą w powietrzu obrosło do miana kultowej. I dla mnie to jedna z najlepszych gier wszech czasów, jedna z najbardziej przerażających gier w historii i obfitująca w jedną z najciekawszych scenariuszy w tym medium. To jedna z najbardziej popularnych serii, czy najmocniej zapadająca ,,trylogia'' w głowę. Doceniona w kraju i za granicą. Czwórka przyniosła ogromne zmiany, dlatego gracze podzielili się na dwa obozy: ci, którym w dalszym biegu się podobała (jak mi), pozostali zwiastowali zmierzch kapitalnej serii o Cichym Wzgórzu.
Część czwarta nie podeszła wszystkim, ponieważ główna oś fabularna kręciła się poza tytułowym miasteczkiem, co było niewybaczalne przez zagorzałych fanów (ja nim jestem, a potrafiłem zaakceptować porzucony koncept ,,trylogii''). Czwóreczkę zapamiętałem z kilku powodów: za świetną fabułę, która potrafiła się wybronić pomimo, że nie dorównała dwójeczce. Za psychodeliczne momenty, które charakteryzują Silent Hill. Najbardziej ,,popieprzoną'' scenę przedstawiam poniżej. Brawo za wielką głowę, która odwiedzała mnie niespodziewanie w nocy!
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz