niedziela, 22 czerwca 2014

Rozważna i romantyczna - Czyli na serio: Przewidywalna i oklepana


Minirecenzja jest satyrą na staroświecki film z gatunku melodramat.

Schyłek XVIII wieku, witajcie w Anglii. Henry Dashwod umiera, więc jego majątek przechodzi na syna z pierwszego małżeństwa. John każe opuścić posiadłość drugiej żonie zmarłego ojca i jego trzem córkom. Najstarsza z nich, Elinor, jest najbardziej wykalkulowana z ukazywania uczuć, która na swej drodze życiowej spotyka Edwarda w masce Hugh Granta, który w tym filmie jest zbędny i wolałbym go nie oglądać przez resztę dni istnienia kina. Jest też młodsza Marianne, ale niedoświadczona w emocjach ulega romantycznym ideałom. Pochłonięta romansem ignoruje konwenans i sztywniactwo wyższych sfer. Trzecia jest jeszcze dzieckiem, więc ją nie obchodzi ,,mizianie'' się do chłopców.


Fabuła jest prosta, jak spłuczka od klopa. Co z tego, że są wystawne kostiumy, wytwornie udekorowane domy, przepiękne plenery i oddanie ducha epoki skoro nie wciąga i zostawia spoglądanie na ekran z myślami ,,Niech się to już skończy, Magda Gessler leci na dwójce'' (nie cierpię Gesslerowej, ale chyba przyznacie mi rację, kto wolałby oglądać Gesslerową od filmów?!).

Film jest rozwleczony, powściągliwy w stosunku do zamierzonych intencji małostkowej arystokracji. Skoro scenariusz nie oddaje tego, co ponadczasowe romansidło, jakim prawem zachwycili się tym ,,znawcy'' filmowi? Aktorzy nie wiele pomagają przez teatralność skażoną babskim gadaniem o miłości i małżeństwie, jakby nie było innych tematów.




Męczyłem się, starałem zrozumieć zmanierowane przybytkiem damy do towarzystwa uwielbiające śpiew, sztukę, czy granie na pianinie, ale ich próżność charakteru jest nie do zniesienia. Więcej tu pustosłowia niż na Eurowizji, a faceci wyglądają na znużonych mundurowych przesadnie udając ekstatycznych dżentelmenów, którym wcale nie zależy na hajtanie się z eleganckimi kobietami. Straszne to było, nie każcie mi ponownie tego przeglądać. 

Kto odważył się oddać statuetkę za tak mierny scenariusz napisany przez dłonie Emmy Thompson?! Komu łapy przetrącić?! Film miał mnie zauroczyć, tak? Chcieli żebym wpatrywał się w film, jak w obrazek, tak? Zaraz ich pogonię widłami. Nie moi kochani, po takim rozmemłanym rzemiośle jestem rozwścieczony. Wolałem, żeby damulki zamknęły niewygadane ,,paszcze'' i ofiarowali mi w podzięce, za poświęcony trud, krajobrazy natury, ale nie, truły dalej - wolałem widoki od dialogów, do tego doszło!. Gwiazdorska obsada nie pomogła. Wybaczcie, jestem na nie.

P.S. Ta piosenka podkreśla, że powinno być inaczej.



0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz