Zastanawialiście się kiedykolwiek, co by było, gdyby na Ziemi zabrakło mężczyzn? Tak po prostu. W przeciągu kilku sekund. Brian K. Vaughan wziął na warsztat interesujący koncept, który, nie bójmy się tego powiedzieć, mógł zostać zaprzepaszczony przez wiele czynników, jak słaby scenopis i marny scenorys. Rozumiem, gdyby historia została rozpisana na dwieście stron, bo niektórym twórcom zabrakłoby pomysłów na kreację nietypowego tematu. Jednak Vaughan wybrnął z sytuacji i wrócił z bitwy o publikę na tarczy. Zdobył nagrodę Eisnera (Oscar komiksowy), a jego dzieło stało się najlepszą serią komiksową w 2008 roku. Pierwszy tom powstał w 2002 roku, dziesiąty okazał się ostateczną klamrą. W Polsce wydano tylko trzy pierwsze tomy. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Głupota ludzka nie zna granic.
Tajemnicza zaraza niszczy męskie nasienie, męski płód, i wszystkie ssaki z chromosomem Y (stąd litera w tytule). Jednak, żeby nie pozbawiać fabuły drobnego smaczku - twórca postanowił zatrzymać jednego mężczyznę, któremu udało się przeżyć. Jest nim Yoryk Brown (ewentualnie tytuł od imienia bohatera), a także jego zwierzak, samiec małpy kapucynki.
W jednej chwili mężczyźni padają jak muchy. Siada cały porządek świata. Umiera większość pilotów cywilnych, kierowców ciężarówek, kapitanów statków czy groźnych przestępców (bo faceci są niebezpieczni). Upada mechanika, elektryka i budowa. Religia jest zagrożona. Rabinów, księży, imamów muzułmańskich też nie oszczędzono. To kobiety przejmują męskie cechy i stają się żądne władzy, małostkowe w działaniu. Inne z powodu wyginięcia męskiej populacji, popełniły samobójstwo lub same zaczęły udawać mężczyzn (np. doklejając zarost).
W Izraelu kobiety między 18. a 26 rokiem życia odbywają obowiązkową służbę wojskową w Siłach Obronnych Izraela. Kobiety-żołnierze potrafią o siebie zadbać. Ich pobudki schwytania samca są bardzo ciekawe. Córki Amazonki, które powstały jako radykalne ugrupowanie, mają za cel tylko jedno, gdy dowiadują się o domniemanym osobniku z męskim atrybutem - zabić go! Amazonki to kobiety, które znienawidziły mężczyzn, uważają że to oni są powodem upokorzenia i przemocy na świecie - jednak same przelewają niewinną krew w imię własnej ideologii.
,,Plakaty'' są rewelacyjnie dopracowane - wirtuozeria stylu. |
Nie ma zmiłuj, Amerykanie mimo że trzymają sztamę z Rosjanami, mają powody, by zrywać układy. Izrael też ma własny interes w tym, żeby przejąć jedyny obiekt z chromosomem Y. Po jakimś czasie, podczas lektury łatwo zauważyć, że mamy do czynienia z propagandą i praniem mózgu. Nie wiemy do końca, kto po czyjej stronie stoi, a bycie jedynym mężczyzną wcale nie oznacza raju na ziemi. Bardzo dobrze, że główny bohater nie okazał się jakimś przeciętnym farciarzem, który korzystałby do woli z potrzeb kobiety. Mimo iż nie jest jakimś filmowym herosem, łatwo polubić jego nieokrzesany charakter. Jest ślicznym ,,chłopcem'', więc niektóre osobniki z chromosomem X chętnie przyjmują jego towarzystwo - a tak w ogóle to ostatni mężczyzna na Ziemi, więc i tak nie mają w czym wybierać. Ewentualnie pozostaje im opcja zabawiania się z inną żeńską postacią - co wcale nie jest takie szokujące. Niektóre kobiety to zwyczajne demony niepotrafiące zapanować nad nowym porządkiem wszechrzeczy. Są buntowniczkami, wypalają własne piersi na znak przynależności do organizacji, przeklinają niemniej niż szewc, strzelają nie gorzej niż żołnierze męskiego pochodzenia.
Pierwszy tom cechuje się silną dawką politycznej intrygi (cały komiks przepełniony jest terminami medialnymi i polityką), jednak wprowadzający komiks jest najbardziej podporządkowany amerykańskiemu rządu przez kobiety. Dlatego też uważam, że pierwszy tom był słabszy od części drugiej i trzeciej. Co nie zmienia faktu, że czytało się z niezwykłą przyjemnością. Imponuje słownictwo, nawiązania do kulturowych idoli, czy tytułów filmowych. Jest humorystycznie, trzyma w napięciu, gdy idzie o czyjeś życie. Wciąga jak ruchome piaski. Skorowidz pomaga się orientować w terminach i odniesieniach do innych dzieł, dzięki czemu nie przegapicie tego, o czym mówią bohaterowie (z ich przenośni ze świata rzeczywistego są wielokrotnie polewką i powodem do śmiechu). Ciężko nie natknąć się na znane postacie z filmu (rodzeństwo z Gwiezdnych Wojen), kapeli muzycznych (U2), historycznych postaci (Reagan).
Od drugiego tomu akcja nabiera tempa, duża część osób plotkuje i zna wiadomość na temat faceta, któremu udało się cudem przetrwać. Jest mniej używania słów, takich jak KGB czy Secret Service, skupiamy się na teraźniejszości. Przeszłość zazwyczaj jest pomijana, pojawia się tylko wtedy, aby zaostrzyć apetyt na spoglądanie kadr za kadrem - wprowadzając w nas stan zaciekawienia, co się dalej wydarzy, bo nam zaserwowano montaż w ważnym momencie. Nie ma się ochoty przerwać, jak wczujemy się w fabułę, polubimy postacie, pokochamy zakręcone pomysły, a niektóre sceny są tak kapitalnie zagrane, że nie zdziwiłem się, że Amerykanie postanowili nakręcić film o podobnym tytule.
W drugim tomie np. umieszczono szkicownik: pojawiają się w nim pierwszoplanowi bohaterowie. W tomie trzecim pojawia się teatr komiksu pt. Komedia i tragedia w aktach (obrazek wyżej). |
Mamy do czynienia z bardzo inteligentną satyrą na męską patriarchalność i ich dominację nad żeńskimi genami. Brakowało mi tak hucznie zaprezentowanego problemu homogenizacji społeczeństwa. Nasza polska komedia Seksmisja była bardzo zabawna, wątek dramatyczny schodził na dalszy plan, tutaj jest więcej zabawy z gospodarczo-ekonomicznymi konwentami. Jest przebojowo, momentami zaskakująco, dynamizm ,,powieści'' nie zwalnia ani na sekundę. Scenarzysta nie uniknął kilka przewidywalnych chwytów, ale czepiać się pójścia na skróty to... lepiej przemilczmy takie rozumowanie. Mógłbym rozpływać się nad komiksem, bo naprawdę mi zaimponował, i chociaż nie włożyłbym go w poczet najważniejszych komiksów, to jednak warto się zainteresować serią amerykańskiego paszkwila na to, że tylko faceci są w stanie wojować i prowadzić niedorzeczne porachunki.
2 Komentarz(e):
Świetna recenzja! Genialny komiks :)
Czytam 8 tom. Nadal jestem zachwycony :-)
Prześlij komentarz