sobota, 8 marca 2014

Wielkie piękno - Wielka pustka


Wielkie piękno, jak sam tytuł wskazuje jest filmem przepięknym. Zaskakuje dekoracją wnętrz, rekwizytami, infrastrukturą budynków. Postacie są ubrani i skrojeni na miarę Armaniego. Zachwyca bogactwo kultury Rzymu (Koloseum!) i Włoch. Film czerpie garściami ze sztuki współczesnej, performancu i dokonań przodków. Sorrentino wzoruje się na Fellinim. Fabuła jest drugorzędna, liczy się to, aby przedstawić wizję, która zwyczajnie błyszczy (i nie mam na myśli tylko odbijających się fal słonecznych od morza)

Konstrukcja fabuły jest banalna. Podstarzały dziennikarz, który w życiu napisał tylko jedną książkę (za to bardzo ważną) przemierza ulice Wiecznego miasta. Wspominając o namiętnej, utraconej młodości. Wkradł się w łaski śmietanki towarzyskiej. Razem tańczą, spotykają się i dyskutują. Prowadzą próżniacze życie - bawią się przy skocznej muzyce (Far L Amore), niektórzy zażywają narkotyki, ich dyskusje bywają bezowocne i bez celu. 

Nasz bohater ma na imię Gep, samotnie spaceruje rozmyślając o straconym życiu. Poszukuje ukrytego piękna - nawet pragnie napisać coś nowego. Wiele osób ujrzanych na ekranie są postaciami antycznej tragedii. Są smutni, rozczarowani, pozbawieni siły zbawczej miłości, zatracili chęć uczestniczenia w spektaklu. Nie potrafią iść naprzód, nastąpiła regresja. Marzenia senne zastępują im teraźniejszość.


Oczywiście nie mogło zabraknąć pięknych, nagich kobiet - zarówno młodszych, jak i starszych, bo włoscy reżyserzy zawsze charakteryzują się tym, żeby ciało zostało wystawione na pokaz. Choreograficzne ruchy w rytm melodii układają się w całość. Najazdy kamery na twarze, popiersie, architekturę Rzymu i ludzi w pierwszej scenie jest zapowiedzią oglądania nietuzinkowego teatru. Zaciemnione przestrzenie pozwalają wybrzmieć grze świateł i wytwornej onirycznej atmosferze. Jest kilka scen perełek (bez zdradzania). Kamera unosi się nad powierzchnią. Reżyser kręci z perspektywy żabiej, pozwala aktorom mówić, tak, jak stoją przed ekranem. Dynamiczne ujęcia, nieco klipowe, łączą się z umiarkowaną grą kamery (szczególnie przy posiedzeniach na rozmowie). 

Obsada jest dobrze dobrana. W główną rolę wcielił się Toni Servillo i uważam, że odegrał ją kapitalnie. Jego mimika jest tak wyraźna, że wyraża więcej niż wysublimowany język. Film ochoczo odnosi się do literatury, filmu, kuglarskich sztuczek i sztuki ulicznej. Nie brakuje symbolicznych odwołań. Rzeźby są ostoją drugiego tła. Wszystko jest tak plastyczne i wysmakowane artystycznie, że mamy chęć wskoczyć do krainy Gepa. Arystokratyczne wyposażenie planu filmowego było strzałem w dziesiątkę!

Najłatwiej powiedzieć, że jest to film o nostalgii za młodością (jego kulcie i błogosławieństwie). Historia jakich wiele odznacza się niezwykłym pięknem. Pozwala ,,nawdychać się'' sielankowym krajobrazem Rzymu, jak niegdyś robił to Fellini. Skoro Gustaw Flaubert był w stanie przemycić treść w książce o niczym, tak Sorrentino idzie w jego ślady i kpi z zasady, że film musi mieć fabułę. Dlatego nie jest to obraz dla wszystkich, ale jeśli wam uleciało piękno i pragniecie osłodzić sobie życie: Wielkie piękno jest dla Was. Sztuka, najzwyczajniej sztuka - zagubiona pośród pustych wnętrz ludzkich ciał.

P.S. Wielkie piękno zdobyło Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny.


0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz