skip to main |
skip to sidebar
W poprzednim odcinku: Ilona, to kobieta nieśmiała i nadwrażliwa. Chce wiedzieć, co oznacza miłość między kobietą a mężczyzną. Poznaje Romea, lecz boi się, że go utraci, choć oficjalnie nie są ze sobą w związku. Są bliskimi kumplami. Co się stanie z ich relacją? Jak potoczą się ich dalsze losy? Przekonajcie się...
Poszłam do pracy. Odrobiłam swoje do wczesnego popołudnia. Z pracy zabrałam się za sprzątanie i podgrzanie steków na mikrofali. Zjadłam skromny obiad i położyłam się na kanapie. Nie! To było inaczej. Wyszłam z pracy, zawędrowałam do domu i zdjęłam strój ,,roboczy''. Sięgnęłam do garderoby i ubrałam się przyzwoicie, jak na szarą myszkę przystało. Podgrzałam wczorajszą obiadokolację, zjadłam i wybrałam się na huśtawki. Miałam dwadzieścia minut na domysły, aczkolwiek w robocie też się zastanawiałam nad jego słowami.
Jak za dawnych lat huśtałam się w jednomiarowym, utulającym rytmie. Roztrząsając powód dla którego mnie ściągnął na plac zabaw, przypominając tym samym dzieciństwo i urok szczeniackich zabaw. Moje pierwsze spotkanie z chłopakiem odbyło się w parku, więc wydawało mi się to bardzo znajome. Nie miałam powodzenia, ale ci mniej wyrywni nieśmiało i lękliwie zapraszali mnie w bliskie miejsca, pod sam blok. Byłam szczęśliwa, że chłopcy mieli ochotę na towarzyskie spotkanie we dwoje, ale gdy się pojawiali rozczarowanie zakryło uciechę. Byłam ciekawa, czy on pojawi się wcześniej niż zapowiadał. Przyjemnie jest w takich miejscach. Dwójka dzieci zjeżdżała po malutkich zjeżdżalniach na które byłam za duża.
Dostrzegłam Romea zmierzającego w moją stronę. Rozpoznałam jego rezolutny chód. Z daleka wygląda równie pięknie, co z bliskiej odległości. Czy to dobra partia dla mnie? Lepiej nie zadawać tak nierozsądnych pytań. Powodują wątpliwości. Byłam tak ciekawa, że zerwałam się z huśtawki. Poprawiając bluzkę poszłam równym torem wymierzając jego sylwetkę.
- Hej! - Uśmiechnęłam się, żeby nie wyjść na spiętą.
- Hej. Co tak prędko? To chłopak powinien czekać na wybrankę.
- Nie bądź głupi. - A nie był. Pocałował mnie w policzek i zaczepiliśmy się pod ramię wędrując na huśtawkę. Czekał aż usiądę pierwsza. Potem sam się usadowił przy sąsiedniej.
- Słuchaj, żeby nie bawić się w podchody. Zapytam wprost: chcesz ze mną chodzić?
-Wybacz - Rzekłam. - Nie byłam gotowa na to pytanie. - Czy faceci zawsze są tacy stanowczy? Serce podskoczyło mi do gardła.
- Przepraszam. Za szybko to powiedziałem.
- Zacznijmy rozmowę od początku. - Zaproponowałam.
-Hej, co u ciebie?
- Leci pomału. A u ciebie?
- Jestem niepewny co do własnych uczuć.
- Ty?! Nie żartuj - Machnęłam ręką nieco teatralnie.
- Słuchaj, chcę ci zadać bardzo ważne pytanie.
- Zamieniam się w słuch. - Przypatrywałam się, jak spuszcza głowę, a potem zerka na mnie swoimi brązowymi oczyma.
- Chcesz ze mną być?
- Która odpowiedź jest prawidłowa? - Chciałam zakpić z jego poważnego tonu.
- Pytam serio. Czy chciałabyś być ze mną?
- Tak. - Spuściłam oczy w dół. Nie byłam gotowa na to wyzwanie. Czy trudno jest się przyznać przed tym, co ukrywamy głęboko w sercu? Odrzekłam jeszcze - Czy na to wyznanie nie jest aby za wcześnie?
- Nigdy nie jest za wcześnie. Tak uważam. - Ujął moją dłoń głaskając między palcami.
- Czy to już miłość, gdy dwójka osób chce ze sobą chodzić? - Niemądre pytanie, pomyślałam po fakcie.
- A ty tak nie uważasz?
- Sama nie wiem. To takie nierealne.
- Co jest nierealne? - Bacznie szukał wyjaśnienia.
- Skąd to nagłe pytanie o chodzeniu? - Zeszłam z huśtawki odrywając się od jego pieszczot. - Powiedziałam tak, ale coś mi mówi, że wcale ci nie zależy na chodzeniu. Tylko o to, by wiedzieć, że masz mnie w garści. Czy tak? - Dlaczego się tak zachowałam? Głupia!
- Jesteś zbyt przewrażliwiona na tym punkcie. Nie cierpisz, gdy coś cię zaskakuje.
- To nie tak! - Zasłoniłam oczy ręką, podreptałam, i gdy stałam do niego tyłem, on w tym czasie podszedł i złapał mnie za ramię.
- Słuchaj. Ty jesteś gotowa na być ze mną, a ja nie. Nawet się nie zapytałaś, czy ja chcę z tobą być.
- Zachowujemy się jak nastolatkowie! - Pomyślałam. - Czemu miałabym o to pytać, gdy ty zapytałeś?
- Chciałem mieć pewność, co do własnych uczuć. - Położyłam dłoń na jego policzku, pogłaskałam go i na nowo dreptałam.
- Muszę ci coś wyznać. - Mówił, lecz nie słuchałam. Malusieńkie kroki pochłonęły mą obecność.
- Hej!
- Co?!
- Wiesz, nie mam na imię Romeo. - Nagle przestałam chodzić jak głuptas.
- Co? Jak to?
- Sam sobie nadałem to imię, ponieważ jest bardzo romantyczne. Tak naprawdę jestem Fabian i staram się wytrwać z dnia na dzień, chcąc poznać wyciszoną kobietę.
Rozmowa trwała w przeciągu dwóch godzin. Wyjaśniliśmy sobie kilka przeinaczeń i słodkich kłamstewek. Nie wiąże się z kobietami, bo ma dość dbania o coś, co się rozpada. Jego rodzice są po kilku ślubach. W tych czasach nie do końca ufa trwałym związkom. Pewność miał tylko do jednego, że potrzebował cichej myszki, która nie będzie przysparzać kłopotów. Odpoczęliśmy od własnych głosów i wzorców postępowania przez trzy dni. Byliśmy zdesperowani, że wszystko wszystko potoczyło się zbyt szybko i przejednanie musiało poczekać na odpowiedni, intuicyjny moment. Wiedziałam, iż się nie uda. Powodzenie w miłości mają tylko nieświadomi głupcy lub ci, co są mniej podatni i nastawieni na doznania uczuciowe. Miłość z rozsądku. Czy tylko taka miłość ma szansę przetrwania? Na zasadzie obopólnej korzyści i podziału majątku?
Zapragnęłam więcej niż ten świat miał mi do rozdania i zaoferowania. Czy każdego czeka rozczarowanie i żałość, że nie istnieje pojęcie miłość? Albo to mrzonki i wymysł kultury, albo rzeczywistość nie poddana obróbce, by cel nie został osiągnięty. Nie mam daru, aby się zakochać. Ciąży nade mną klątwa. Zły urok. Po wybaczeniu sobie daremnych trudów, postanowiliśmy z Fabianem pozostać przyjaciółmi. Pamiętam, co powiedziałam zanim zapadłam w śpiączkę. Fachowo nazwaną koma.
- Przyjaźń jest trwalsza niż miłość. - Powtórzyłam słowa koleżanki z liceum. Nigdy nie zaznałam miłości.
Zanim odcięto mnie od sztucznie pompowanych funkcji życiowych Fabian chciał spędzić ze mną czas sam na sam. Krzyczałam, darłam się do zerwania głosu po drugiej stronie barykady. Nie usłyszał, a chciałabym, by wiedział, żeby nie miał mi za złe, że odchodzę. Roztrzęsiony, zbladły mężczyzna dotknął mnie swym delikatnym usposobieniem. Pogłaskał po jasnobrązowych włosach. Ucałował wewnętrzną część dłoni, jak na naszym pierwszym spotkaniu. Wyjął swój zabawny pisak i namalował serce. Chyba się jednak zakochał. Ja już nie będę w stanie, za chwilę mój umysł przestanie wysyłać sygnał. Pocałował zewnętrzną część dłoni i ułożył ją na mojej piersi. Pożegnał się, wyszedł zrozpaczony. Przed zamknięciem drzwi pojawili się osobnicy w białych fartuchach, zrobili to, co do nich należało po podpisaniu decyzji o odłączenie respiratora przez rodziców. Chciałam kochać, ale ważne, że Romeo był w stanie pokazać mi, jak należało przekazywać uczucia.
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz