niedziela, 2 marca 2014

Dwa tygodnie z postapokalipsą: Ergo Proxy - Intertekstualna przyjemność



Ergo Proxy należy do bardzo złożonych historii, która zmusza do myślenia, odwołuje się do Schopenhauera czy kategorii medycznych. Znajdujemy się w niesamowitej hiperrzeczywistości, opiera swe rozwiązania fabularne na psychodelicznych ,,zajawkach''. Czasem ciężko odróżnić prawdę od halucynacji i snów naśladujących rzeczywistość. Żałuję, że nie powstała druga seria, bo 23 odcinki to za mało, by zadowolić się tak wysmakowaną opowieścią o poznaniu siebie. O odnalezieniu utraconej jaźni.

W świecie, gdzie ludzie i roboty wspólnie się dopełniają oraz współpracują ze sobą, istnieje tajemnicze kopuło-miasto zwane Romdo. Odizolowane od pozostałych terenów. Dzięki całkowitej kontroli, wydaje się być ono idealnym rajem dla mieszkańców, w którym jakiekolwiek uczucia nie mają większego znaczenia. Jednak najbardziej szlachetny cel ulega wypadkowi. Spokój zostaje zakłócony przez morderstwa nieznanej istoty. Meyer Rill, inspektor Citizen Information Board dostaje zlecenie doprowadzenia miasta do porządku. Jednak to, co spotka na ścieżce przeznaczenia, doprowadzi ją w głąb pytań i jeszcze silniejszej chęci dostania na nie odpowiedzi.




Po pierwsze i najważniejsze: trzeba wsiąknąć w klimat, inaczej nie przebrniecie do końca serii. Środowisko jest mało przyjazne. Obraz jest bardzo duszny, brudny, zdegenerowany, niewygodny i przerażający. Pozbawia przyjemnych odruchów. Ponura atmosfera zgrana jest z mroczną muzyką, która zapada w ucho, jest dynamiczna, niemal elektroniczna. Tylko garstka bohaterów ma kluczowe znaczenie dla opowieści. Osobiście najbardziej polubiłem Pino, ze swoim niewymuszonym uśmiechem wnosi sporo radości do skostniałego i wyniszczonego świata. Vincent Law to najbardziej enigmatyczny osobnik. Rill Mayer jest chłodna, zdystansowana i zapatrzona we własne intencje. Pozostaje jeszcze Raul, który też odegrał ważną rolę w tym zamieszaniu. Poza tym, ci niepozorni też mają sporo do powiedzenia. Mamią widzą, zakrywają prawdę i nie pozwalają odnaleźć się w syfie, w jakim zawędrowali postacie, i ci przed ekranem.

Z mojego punktu widzenia, jako widzowie najpierw jesteśmy ciekawi, czym są Proxy, ale prędko przychodzi wyjaśnienie i rozwianie podejrzeń, a potem wszystko jest już tylko bardziej skomplikowane. Autorave (android) okazuje się, że może nabyć samoświadomości, jeśli zarazi się wirusem cogito. Maszyny są przydzieleni jednostkom. Każdy ma własnego podwładnego, który ten musi być lojalny, ponieważ takie jest jego powołanie. Przychodzi taki moment, że wydaje się nam coś bezcelowe i niepotrzebne, włożone na siłę, by powiększyć długość serialu. Jednakże, o ile można mieć takie wrażenie przy odcinku 15 i 19, wpisują się w one ton filozoficzny, którego jest nie mało w tej produkcji. Są to bardzo autotematyczne wątki, luźno powiązane, odskocznią od przyciężkawego charakteru historii. Są częścią projektu, który wyjaśnia się w ostatnich dwóch odcinkach. 



To jest naprawdę mocne i wgniatające doznanie. Dylematy moralne, świat zewnętrzny zostaje wplątany w świat wewnętrzny, im dalej zgłębiamy historię miasta Romdo, tym jest coraz ciekawiej, coraz więcej niewiadomych, na wyjaśnienie trzeba poczekać. Im bardziej jesteśmy zainteresowani tym, co dzieje się na ekranie, tym lepiej dla ,,płynności'' konstestującego, poplątanego szkieletu Ergo Proxy. Od połowy serii można się pogubić, jeśli nieuważnie oglądamy lub nie rozumiemy motywów zastosowanych przez twórców. Były co najmniej dwa momenty, które wybiły mnie z rytmu, nie miałem pojęcia, co się dzieje. Niektóre elementy układanki rozumiemy dopiero po wydarzeniu. 

Pochwalić muszę zarówno opening, co ending, gdzie to całościowo funkcjonuje na prawidłowym poziomie. Doskonały przykład, jak powinny wyglądać takie składniki w anime. Świetny podkład muzyczny, ciekawe utwory. Po napisach końcowych mamy lakoniczne zapowiedzi kolejnego odcinka. Psychologiczne podejście do postaci jest świetnie poprowadzone. W ich głowach odbywają się projekcje, prowadzą ze sobą dialogi, komunikują się ze swoim drugim ,,ja''. Mają motywacje, których się trzymają aż do finalnego rozstrzygnięcia. Poszukują własnej tożsamości, przeszłości, wracają do wspomnień, gdzie tych kulminacji rośnie w miarę zakończenia serii. Bądźcie przygotowani na surrealizm i zapętlone wizje.




Polecam anime, jeśli oczekujecie ambitnej fabuły, nie straszne Wam doszukiwanie się źródeł, z których korzystał scenarzysta. Nie mieliście do czynienia z tak pogmatwanym kinem, a jesteście ciekawi, jak poradzicie sobie z rozwiązaniem i zrozumieniem egzystencjalnego dogmatu? Macie otwarte umysły i pragniecie burzę mózgów? Uwielbiasz cyberpunk i nie straszne ci rozważanie o kwestiach człowieczeństwa i jego naruszonych strukturach? Jest to anime dla ciebie. Jeśli nienawidzisz się trudzić podczas seansu, albo męczą cię obrazy wymagające skupienia, lub nie cierpicie przygniatających scen, z całego serca odradzam. Nie każdy przetrwa tak skomplikowany obraz ludzkich dramatów, zwłaszcza, gdy oferuje się rozmowy na wysokim poziomie - na granicy rozpaczy duszy.

Do obejrzenia

Ergo Proxy manga - one shot (Ang)

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz