środa, 12 marca 2014

Duże złe wilki - Kto jest owcą w stadzie?



Nie jest dla mnie niespodzianką, że po obejrzeniu tytułowego filmu wynoszę optymistyczną relację. Spodziewałem się dobrego kina i otrzymałem solidny thriller z ciekawą obsadą oraz wyśmienitymi dialogami. Absolutnie nie jest to dzieło, które zapamiętam na długie lata, ale powiedzieć, że jest dobrym materiałem, to jakby nie mówić nic. W idealny czas wszedł do polskiej dystrybucji kinowej. W marcu jest mniej intrygujących premier niż w lutym - może rozsierdzić konkurentów.

Główną osią fabularną jest motyw dzieciobójcy, który niejaki Dror stanie przed trójką mężczyzn przekonanych o jego winie. Brutalne morderstwo na małej dziewczynce przynosi skazanie na śmierć przez samosąd. Zanim jednak dojdzie do czynów, widzów czeka gra w rytm ,,ale to już było''. 

Film wpisuje się w nurt współczesnego kina. Jest zabawa z emocjami odbiorcy, zagadka, którą rozwikłać można analitycznie. Nie brakuje krwawych scen, puszczanie oczka w naszą stronę. Cwanych sztuczek montażowych. Działania (anty)bohaterów nie są ani moralne lub co bądź, do końca przemyślane. Jedynie, co brakuje złym wilkom, to głębszego wniosku po napisach końcowych - ale patrząc na to, jak rozwija się akcja, podejście do tematu, nie mam nic za złe reżyserowi.


Ze wściekłych psów do złych wilków.


Tarantinowskie przedstawienie jest potraktowane ze smakiem. Żonglowanie schematami, które nabierają sens w bezsensie. Czarny humor i biznes rodzinny idzie w parze. Tragiczny motyw przewodni został podparty gryzącą ironią, śmiejemy się ze scen, na które zazwyczaj reagujemy nietaktem. Nie myślimy o tym, co się stanie z tym biednym człowiekiem przypiętym do nieruchomego obiektu. Próbujemy dociec prawdy, ale nie jest ona wartościowa dla izraelskich scenarzystów. Nastawiają do bezkompromisowej postawy, traktują kontrowersyjny temat z odrobiną kpiny. Przystajecie na ich warunki, albo rezygnujcie z seansu.



Duże złe wilki najlepiej potraktować jak bajkę dla dorosłych, jest zabawna i okrutna na przemian. Realistycznie podchodzi do sekwencji tortur, ale gdy matka dzwoni do syna, psychopata ulega syndromowi nadopiekuńczości. Właściwie trudno stwierdzić, kto w tym zamieszaniu faktycznie jest owcą. Ci którzy ze zbrodnią nie mieli nic wspólnego, okazuje się, że są nie gorsi od samego mordercy. Nie mają oporów i wyrzutów sumienia, by zadawać ból i cierpienie. Sprawne kino, od którego lepiej nie oczekiwać pytań natury ludzkiej. Jest rozrywką, ale czy przyjemność sprawić może oglądanie maltretowanego człowieka? Jak się uprzesz, potraktujesz to jak groteskę i zbędne znęcanie się nad bliźnim. Jeśli nie, to cóż, zostaje ci tylko zainteresować się produkcją, a nuż się uda docenić takie walory, jak zabawa z kinem i jego ograniczone środki z tym związane.

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz