środa, 1 stycznia 2014

Postanowienia noworoczne - Chyba sobie żartujecie?



Zawsze mnie zastanawiało, co sprawia, że człowiek ma chęć coś zmienić w swoim życiu - nawet jeśli dotyczyłoby to rzucenie papierosów lub wychylanie kieliszka tylko i wyłącznie od święta (alkoholicy i abstynencja - toż to złudzenie). Nie zwracajcie uwagi na mój sarkazm. Szanuję to, że ktoś ma siłę woli i potrafi zrobić, to co sobie zaplanuje, ale czy jest to konieczność? Jasne, że nie, ale mówienie o tym, co ja nie zrobię w Nowym Roku zakrawa o uśmiech z politowaniem. Przykładowa lista, która ma wznieść życie na wyższy i bardziej szalony poziom:



- Włożę kostium i będę ratował ludzi po zmroku
- Jeden kieliszek na noc na poprawę humoru (ewentualnie półtora)
- Trzy razy w tygodniu odwiedzę siłownię (lato tuż tuż, a brzuszek wisi)
-  Znajdę sobie dziewczynę, bo wszyscy moi znajomi już mają
- Będę czytał dwie książki na miesiąc (chociaż w życiu przeczytał tylko Janko Muzykanta)
- Nauczę jeździć się samochodem z prędkością 30 km/h

Moim zdaniem tworzenie takich list (mniej abstrakcyjnych, rzecz jasna) nie będzie miała na Was żadnego wpływu, jeśli:

a) nie jest to głęboka potrzeba, lecz krótkotrwała motywacja
b) chcecie zmienić nawyki, ale tak na dobrą sprawę, żałujesz tego, że chcesz np. rzucić palenie 
c) listę sporządziłeś w Sylwestra, nad ranem już o niej nie pamiętałeś
d) jest trzydzieści punktów na liście i ty nie wiesz od czego zacząć (ho ho, powodzenia w naprawie swojego życia)
e) zakładasz z góry, że się nie uda (bez komentarza)

Powody można mnożyć, ale komu to potrzebne? Kto zresztą jest w stanie w ciągu roku obrócić swój los o 180 stopni. Udaje się to tak naprawdę nielicznym, a prawda jest taka, że człowiek nie zawsze chce zmienić to, co jest złe i nie naszą korzyść. I wcale nie jestem przeciwny zakładania sobie szczytnych celów lub uwag na temat własnego życia, ale wiecie co, ja się tam nie przejmuję, że mało zarabiam albo nadmiernie oglądam filmy przed ekranem telewizora (bo kino to mój żywioł i możesz się spierać, że zabija szare komórki, a zabija, lecz bez tego medium wiele dobrego by mnie ominęło). Może ktoś powiedziałby, że cwaniakuję, bo co z ludźmi, którzy biorą narkotyki i nie zamierzają tego rzucić? No cóż, radziłbym się dobrze zastanowić i lepiej zapisać się na odwyk zanim wykończysz się fizycznie i psychicznie.

Nowy Rok - nie traktujmy tego objawienia jako coś wyjątkowego. Będzie lepiej! - krzyczą radośnie w dniu Sylwestra. Kilka dni później, ale co ja mam ze sobą zrobić? Dalej będzie się spotykać z ludźmi, którzy nic nie wnoszą, dalej będzie odpalał szlugi na przystanku przed przyjazdem autobusu, dalej będzie smęcić, że żadna kobieta mnie nie chce, dalej się będzie zastanawiał po co żyje - a jeśli już ktoś jest konsekwentny jestem pewny, że z dresiarza wyrośnie na eleganckiego faceta, kupi sobie nowy telewizor, bo ten co posiada jest za mały, wyjedzie do Włoch i pozna gorącą ,,kocicę''. 

Już dawno doszedłem do wniosku, że nie jest mi to potrzebne. Bo jak będę chciał coś zmienić, to nie będę tworzył listę, jak mam to zrobić. Najpierw muszę mieć pewność, że warto podjąć się trudu. Nie da się z dnia na dzień uzyskać efekty. Trzeba mieć odpowiednie postawy, także jeśli nie rozumiesz fenomenu postanowień noworocznych, to ja się wcale tobie nie dziwię. Niektórzy podchodzą do tego na zasadzie, żeby zmienić cokolwiek. To znaczy co? Zmienisz kobietę na prostytutkę (co nie wyklucza, że też jest kobietą)? Dobra, dosyć tego dowcipkowania.

A co z blogiem? Czy tu zajdą zmiany? Chyba sobie żartujecie. Co ja mam tu zmienić? Jak chcecie możecie wystawić mi listę, co do poprawy, ale ostrzegam, że to na nic, jeśli nie poczuję, że faktycznie tak powinno być. 

Życzę Wam naprawdę udanego 2014 roku. Zakładam, że nie będzie gorszy od poprzedniego, bo tak mówić nie wypada (tu powinien pojawić się śmiech).


0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz