wtorek, 26 listopada 2013

Jo Nesbo - Czerwone gardło: Czy zasypiasz w nocy, gdy czytasz kryminały?




Jo Nesbo należy do tych osobistości, których jeszcze nie miałem przyjemności poznać. W 2004 roku według plebiscytu czytelników omawiana książka zdobyła tytuł norweskiego kryminału wszech czasów. Czy słusznie? Nie podchodziłbym tak entuzjastycznie do czytania, gdybym tylko wiedział, że będę musiał czytać ją przez tydzień, bo potrzebowałem nienagannej mobilizacji. Nie mogę jednak powiedzieć, że jest to niewypał lub słaba lektura na długie nocy. Na bezsenność jednak nie polecam.


Czerwone gardło należy do cyklu powieści kryminalnych z komisarzem Harrym Hole, a jednocześnie rozpoczyna trylogię z Oslo, w której w skład wchodzą także Trzeci klucz i Pentagram.

Harry Hole to samotnik, alkoholik i genialny śledczy przypadkiem wpada na ślad przemyconego do Norwegii snajperskiego karabinu Marklin. Stary hitlerowiec został odnaleziony z poderżniętym gardłem w pobliżu miejsca, gdzie zbierają się neonaziści.

Może zacznijmy od wad. Potrzebowałem dwóch prób zanim dobrnąłem do etapu, który powoduje, że nie zważasz na tykający zegarek i upływający czas. Ostatnie 220 stron (czyli przed drugą połową książki) przeczytałem z większym zapałem. Na początku razi to, że wolno się rozkręca przebieg wydarzeń. Autor przechodzi do pobocznych wątków bez których spokojnie można byłoby wytrzymać i zwyczajnie darować czytelnikowi niepotrzebnych wpisów. Powinien wytnąć część pierwszą (kryminał składa się z dziesięciu części). Zawsze istnieje myśl, że można pominąć fragmenty stron, ale uchroniłem się od tego i czytałem od deski do deski, jak to mawiają. 

Dla niektórych wadą okazać się może szczegółowe zajmowanie nazistami i motywami z II wojny światowej. Jasne, ma to kluczową rolę dla fabuły, ale o ile zachwycam się nad wątkami kojarzonymi z wojną, tak w Czerwone gardło odczułem zwolnienie suspensu. 

Akcja dzieje się współcześnie na przełomie 1999 - 2000 roku i przeplata się z wydarzeniami lat 1942 - 1944, a czasem nawet sięga w czasy postwojenne, ale dopiero pod koniec książki. Nesbo stara się być filmowcem. Skaczemy od jednego miejsca do drugiego. Wciąż ze zmieniającą się datą. Jednak sporo mu brakuje do kinowych kryminałów Finchera. Zrobić z tej książki film nie byłoby trudno, ale obawiam się, że bez utalentowanego reżysera, który zna się na ,,przeprowadzce'' powieści z kartek na ekran, nie miałaby racji bytu. Do tej roli obstawiłbym Milosa Formana, a w najgorszym przypadku Alana Parkera.

Tak czy inaczej, mnie wciągnęło i zassało od części czwartej. Potrzebowałem dużo czasu, żeby przemóc się przed niechcianymi informacjami. Na plus wypada wiedza autora, która rzetelnie prowadzi nas przez działania norweskich żołnierzy, w ten sposób poznajemy przeszłość i ich rolę w największym konflikcie zbrojnym, jaki kiedykolwiek został utworzony. Udziela nam sporo informacji o tym, jak działa norweska policja i służby porządkowe. Wielką zaletą uważam sceny, gdy dochodzi do flirtu między Hole, a panią Rakel (był nawet moment, kiedy bardziej zależało mi na ich relacjach niż na prowadzonym śledztwie). Właściwie to cała powieść tętni interesującymi charakterami. Nesbo bardzo dokładnie nakreślił psychologiczne rysy bohaterów. I niektóre z nich mogą wydać się skopiowane lub recyklingowo powtarzane w innych dziełach, mi pasowały do tej koncepcji, a o Harrym Hole jeszcze nie wszystkiego się dowiedziałem - wciąż trzyma przede mną sekret z przeszłości (unika jej jak ognia).

Jakkolwiek nie wychwalali by tej powieści, to wzorem pozostanie dla mnie Wallander Henninga Mankella (tak wiem, to szwedzki kryminał), a nawet dreszczowce Harlana Cobena. Do Jo Nesbo jeszcze wrócę, ale zacznę od początku cyklu i przeczytam Człowiek Nietoperz (i pisząc w humorystycznym tonie może przyjdzie mu się zmierzyć z Batmanem).

 Werdykt

Inaczej mówiąc, przeczytać można, ale nie trzeba. Warto jednak samemu zajrzeć i wystawić własną opinię, bo uważam, że lepiej wyczuwam kino niż literaturę. Sam jestem ciekaw, czy wy też uważacie, że Jo Nesbo napisał najlepszy norweski kryminał wszech czasów? Jeśli tak opisana została prestiżowa książka, to ja się boję zaglądać do innych tytułów z Norwegii. Spodziewałem się efektu WOW, ale prócz niewielkiego zadowolenia nie pozostało mi nic z tej powieści.

Kupno trylogii z Oslo 

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz