piątek, 1 listopada 2013

Federico Fellini, Milo Manara ,,Dwie podróże z Fellinim'' - Fellini w pigułce



Fellini i Manara w jednym zespole?! To musiało się udać. Dwa wielkie punkty w swojej dziedzinie. Nieżyjący już Federico, który przysłużył się kinu opowiadając o sobie w rozbuchanych dekoracjach i nieposkromionej wyobraźni. Manara, jako rysownik i sporadycznie scenarzysta, oddaje hołd historiom wymyślonym przez reżysera, które nigdy nie mogły zostać wystawione w kinie. Z powodu wysokiego budżetu, na który nie mógł sobie pozwolić, która miała niebagatelny wpływ na kino, jakie Fellini nam nie skąpał. Producenci zresztą często nie rozumieli szczegółowego przywiązania do formy. Manara odtwarza obrazy, które Fellini sobie życzył, ponieważ uwielbia on komiksy, równie mocno, co sny. Trzeba powiedzieć, artyści z dwóch różnych światów, acz mających coś ze sobą wspólnego, dogadali się i utworzyli, to, co nie mogło zostać zarejestrowane przez kamerę. 


To jeden z tych komiksów, który z początku (na)rzuca nam spostrzeżenia prosto w oczy. Okraszony licznymi szkicami, obrazkami zarówno przez Manara, jak i Felliniego, scenorysem, fotografiami, wypowiedziami, portretami. Obrazy przeplatają się ze słowem czytanym. Sporo jest czytania na białym tle. Taka wprawka i odpowiednie przygotowanie dla pasjonatów komiksu. Zaznajomienie z Fellinim i jego towarzyszem od kreski. Teksty sporo wyjaśniają i uzupełniają głębię tego tworu. Wiemy, dlaczego okładka podsuwa nam obnażoną, upojoną pannę. Erotyzm jest stałym wątkiem obu panów w ich portfolio. Przestrzegam jednak głodnych wrażeń obserwatorów, nie oczekujcie pornografii, jest subtelnie i wyrafinowanie. Jest to jeden z tych elementów formy, który w odpowiednich rękach ma wartość ,,sentymentalną'' - to chyba odpowiednie słowo.




Podróż do Tulum to surrealistyczna opowieść o pełnej tajemniczych zdarzeń wędrówce, w której biorą udział Snaporaz - aktor o wyglądzie Marcello Mastroianiego - oraz dziennikarz Vicenzo. Bohaterowie wyruszają na poszukiwanie mitycznego miasta Tulum. Pośród azteckich piramid trafiają do wieży Babel, gdzie spotykają piękną Helen i starego czarownika... Piękna, inspirowana twórczością Carlosa Castanedy przypowieść o poszukiwaniu mądrości i nieśmiertelności.




Bohaterem Podróży G. Mastorny zwanego Fernet jest wiolonczelista z wyglądu przypominający clowna, którego samolot podczas burzy śnieżnej ląduje awaryjnie na placu w Kolonii u podnóża wielkiej gotyckiej katedry. Pasażerowie zostają przewiezieni do tajemniczego hotelu, w którym stają się świadkami niezwykłych wydarzeń. Komiks powstał na podstawie scenariusza niezrealizowanego przez Felliniego legendarnego filmu jeszcze z końca lat 60-tych. Filmu będącego jednym z najbardziej spektakularnych i widowiskowych projektów w twórczości Felliniego.

Obie historie dzielą się nie tylko długością (Podróż do Tulum jest znacznie wydłużona), ale także charakterystyką kreski. Bardzo sprytnie Manara ze scenarzystą rozdzielają zmysłowo te dwie przejaskrawione opowieści prosto z umysłu samego reżysera. Trudno się nie dziwić, gdyż  sam Fellini występuje jako główna postać. Robi ze środowiskiem, to co jawnie mu się podoba, dlatego też ujrzycie twarze sławnych pisarzy i persony komiksu. Pod wodą kryją się nie tylko zatonięte statki, a także samoloty?



Komiks bardziej skupia się na kadrach, rozwiniętych w swym bogactwie. Przemilczmy tutaj fabułę, ponieważ niewprawieni czytelnicy, nieznający twórczości włoskiego reżysera, nie będą w stanie z niej nic mądrego wynieść. 

Zwykły czytelnik, bez znajomości języka filmowego, raczej stwierdzi, że to miałki w odbiorze utwór, który ma tylko na celu prezentować wizję świata, który nie ma prawa istnieć. To prawda, komiks niejako sam nam podpowiada w tekście czytanym, że powinniśmy go ,,przejść'' na dwa sposoby. Pierwszy, delektując się obrazami i unikając słów. Wsiąknąć w ten oniryczny klimat i niecodzienne sytuacje. A kolejno, zainteresować się treścią i dopiero wzmocnić, poprzeć go słowami. Jest to historia całkowicie wyśniona, czająca się w pamięci reżysera, więc trzeba ją odbierać na sposób intuicyjny.  




Fellini zawsze był specyficznym reżyserem, dlatego też nie wszystkim przypadnie do gustu. Jest to o tyle komiks artystyczny, że dobór własnej interpretacji wydaje mi się najbardziej racjonalnym powodem polecenia tym, którzy nie mają zielonego pojęcia, kim jest obieżyświat, który jak tylko stanął za kamerą - tworzył autobiograficzne wspomnienia. 

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz