Hallo-ween. Z racji, że mamy dziś Święto Duchów (zapożyczone z chińskiej tradycji) nastały przygotowania do odliczania niezapomnianej nocy, dla której przygotowałem filmy, z których mam nadzieję coś wybierzecie.
Zapraszajcie znajomych, rodzinę, przyjaciół i drugą ,,połówkę'' przed telewizory lub monitory. Chyba, że ktoś idzie do kina - w Halloween czeka gratka dla miłośników grozy. W dużych miastach zawsze coś serwują 31 października. Nocne marki budzą się do życia. Życzę Wam, abyście byli przerażeni, spoceni, zastraszeni, oniemieli z zachwytu nad podanymi niżej tytułami. Ja sam postanowiłem zasiąść przed szklanym ekranem i fundując sobie w tę szczególną noc dwa filmy - ale jakie to będą, jeszcze nie wiem. Nie zdecydowałem się. Więcej niż dwa filmy nie będę mógł w stanie obejrzeć, ponieważ zamierzam pograć w Corpse Party: Book of Shadows (także horror, a jakby inaczej).
Halloween (1978)
Najbliższy obraz poświęcony dzisiejszemu dniu. Carpenter nakreśla historię Michaela Myersa, który w brutalny sposób zamordował własną siostrę. Trafia za kratki, dlatego, że zdiagnozowano u niego czyste zło, ale czy na długo? Jak sądzicie?
,,Halloween'' straszy na klika sposobów. Świetnie dobranym udźwiękowieniem, akcją umieszczoną na osiedlu w jednorodzinnych domkach - mamy kapitalny klimat scenerii. Film bez większego budżetu został jednogłośnie okrzyknięty klasykiem dzieł grozy. Podobnie, jak ,,Piątek trzynastego'', który wywołał nie mniejsze zainteresowanie i reakcje u widzów. Cukierek, albo psikus. Tu nie ma wyboru, nie obowiązuje żadna zasada - oczekujcie wybryku godnego przerażenia. Otrzymacie dawkę odpowiednią na początek imprezy.
Świecące dynie opowiadają: Halloween
Mgła (1980)
Nie dziwcie się, że dwukrotnie przytaczam Carpentera. Uważam, że jego filmy idealnie nadają się na długie sesje. Kolejny obraz, który wytrzymał próbę czasu. Nowsze wersje starej historii nie dają rady, wymiękają i są tylko cieniem mistrza. Tytuł ten wpadł mi do głowy, gdy pomyślałem, jak często mgła miała udział tej jesieni. Fabuła jest prosta, jak zazwyczaj ma się w tym gatunku. Spikerka w radiu ostrzega przed nadchodzącą gęstą mgłą, potem duchy marynarzy (na morzach w taką pogodę i warunkach atmosferycznych jest niebezpiecznie), zaatakują mieszkańców nadmorskiego miasteczka.
Powolne budowanie drgawek na plecach, niespieszne tempo narracji, wyrazisty klimat i opanowani aktorzy na planie idą w parze z efektownym kinem. W tym filmie nie jest tak, że reżyser od początku wysuwa swoje karty na stół. Robi to dyskretnie. Duchy nie są pokazane w dość oczywisty sposób, co nadaje nutkę tajemnicy i niepewności, co kryje się za mgłą. Wywołanej przez...Polecam.
Nic nie widać u Chrisa: Mgła
Hellraiser (1987)
Czas na zmianę reżysera. Jak na debiut przez Clive'a Barkera został fantastycznie poprowadzony i zaprojektowany. Seria genialnych pomysłów. Zresztą film bazuje na opowiadaniu reżysera (bardziej pisarza) pt. ,,Powrót z piekła''. Z całą pewnością ,,Wysłannik piekieł'' (w polskim tłumaczeniu) należy do jednej z najoryginalniejszej linii fabularnej w dziejach horroru.
Frank Cotton, wieczny podróżnik, przez przypadek zostaje posiadaczem tajemniczej kostki LeMarchanda. Dzięki niej ma zaznać niespotykanych dotąd rozkoszy. W rzeczywistości kostka okazuje się być bramą do samego piekła. Konsekwencją tego jest śmierć Franka w niewyobrażalnych męczarniach. Wszystko to za sprawą Cenobitów, którzy nieustannie strzegą bram piekła. Wkrótce do domu Franka wprowadza się jego brat Larry wraz z żoną...
Wizja piekła robi piorunujące wrażenie, a sceny są na tyle nieprzyzwoicie brutalne, że nie mamy wątpliwości, iż za kamerą stanął pisarz. W przeciwieństwie do Johna Carpentera nie bawi się w układankę nakręcania napięcia. Jest szybciej, mocniej i z sugestią, co nie umniejsza mu wystawienia panteonu za wzór kina fantasy. Nie każdy chwyci i uwielbia ujęcia o tematyce sadomasochizmu. Doniosły, z liczną osoką krwi. Bliżej mu do nowoczesnych obrazów grozy niż działająca na staro szkolnym systemie i zasadach kreacja nastroju. Nie oglądać przy jedzeniu!
Clive Barker u Chrisa: Hellraiser
Sinister (2012)
Autor powieści kryminalnych znajduje na strychu w nowym domu projektor ze starymi taśmami na których odkrywa straszliwą historię.
Współczesny straszak, który gra i udziela się na znanych patentach w dobrym stylu. Jak na film, który garściami chwyta z innych tworów jest na swój sposób ciekawy i wciągający. Przyjemny w oglądaniu, dlatego nie odstrasza, jak wcześniejsze produkcje na tej liście.
Film, ot tak na zakończenie seansu, gdy poczujecie się śpiący lub strach zaprzątnął wam serca i umysły, że nie jesteście w stanie przełknąć więcej. Miłego seansu.
Halloween z Chrisem: Sinister
Bonus: alternatywny wieczór poświęcony trupom i czartom.
Martwe zło 2 (1987)
Hit dzieciństwa! Czarny humor wylewa się wiadrami. Jeśli nie
Zombieland (2009)
Tłuczenie zombi, to sielanka i zabawa. Nikt z bohaterów nie dramatyzuje i nie boi się chodzących trupów, jak w ,,The Walking Dead''. Odskocznia od poważnych scen i krycia się pod pierzynę, czy zamykania oczu ręką. Prześmiewczy ton historii przy włączonym obrazie i radocha na udanym poziomie - kto nie łapie takiego poczucia humoru - niech ogląda dreszczowce. Grunt, to dobrze się bawić w Halloween.
Halloween na wesoło: Zombieland
2 Komentarz(e):
Dzięki Chris. Ratujesz mi noc :D
Cieszy mnie to :)
Prześlij komentarz