Nie trzeba znać filmografii pana Jodorowskiego (Święta góra, Kret), by cieszyć się seansem. Muszę przyznać, że jak na debiut nie odstaje od abstrakcyjnej formy od pozostałych perełek filmowych ( z tym że nie polecam oglądać ,,Fando i Lis'', a także ,,Kieł'').
Poznajemy młodego mężczyzny, który odwiedza kobietę, w której najwidoczniej się zauroczył. Ta odrzuca go z powodu twarzy (ale tył jej się podoba). Niezadowolony młodzieniec postanawia zamienić głowę w sklepie, gdzie ma wybór i postanawia pozbyć się oryginalnej twarzy, na taką, aż w końcu go zaakceptuje. Jednak po kilku próbach wciąż wygania go z domu. Nie jest zainteresowana nowymi odsłonami ruchów i tożsamości min.
W tle przygrywa nam wesoła muzyka. Plan roi się od ekspresjonizmu. ,,Wycięte'' głowy w sklepie, które stoją na wystawie, obserwują, uśmiechają się, a czasem grają w szachy z ekspedientką? Tak, i to za pomocą gruszek i jabłek (w dodatku sztucznych). W tym krótkim eksperymencie (dwudziestominutowym) nie potrzeba operacji plastycznych, wystarczy przekręcić głowę i zamienić na odświeżoną.
Przywdziewa się nową ,,gębę'', gdyż nie doceniamy, jak blisko znajduje się nasze szczęście, nie zauważamy, ile straciliśmy tracąc własną osobowość. Ostatnia scena jest pozytywna i namawia nas, byśmy pozostali tym, kim jesteśmy. Bez zmian, ukrywania prawdziwej maski. Co do tytułowego krawatu. Jest symbolem skrępowania, by na koniec stać się wyzwalającym aspektem pogodzenia się z własną twarzą i jego specyfiką pantomimy. Krawat zostaje zrzucony. Nie brakuje humorystycznych mrugnięć do widza, jest to nieme widowisko, które trzeba traktować wyłącznie jako ciekawostkę ze świata filmu.
La Cravate
Thomas Mann inspiruje Jodorowskiego
0 Komentarz(e):
Prześlij komentarz