piątek, 8 listopada 2013

Chris na premierze w Toruniu: Kapitan Philips - Wszystko będzie dobrze



Miałem dziś okazję udać się do kina. Wydane pieniądze uważam za dobrze ,,stracone'', a ,,Kapitan Philips'' z pewnością należy do jednych z najciekawszych obrazów tego roku. 

Ciekawostką jest, że jako pierwszy zasiadłem na sali. Ugościłem się i czekałem na widowisko. Sporo nas nie przybyło. Zaledwie szóstka uczestników - wliczając mnie (o 11:15 ludzie pracują). W prezencie dostałem do picia razowy kwas chlebowy (całkiem smaczne w małych ilościach) i rabat 20% na zakup kolekcji ubrań w Vistula do 30.11.2013 roku.


Reżyser Paul Greengrass (Krucjata Bourne'a, Lot 93) spisał się po raz wtóry. Powiem więcej, jako reżyser staje się coraz doskonalszy w swoim fachu. Hollywood może się od niego sporo nauczyć. Jeśli ktoś zamierza tworzyć w stylu paradokumentalnym, niech bierze lekcje od Greengrassa. Jego film zrealizowany jest z rozmachem, a przy tym nie popada w śmieszność, nie tonie w bezmyślnym serwowaniu efektownych scen, by przykryć i zaćmić dziury w scenariuszu. 

Rzetelnie poprowadzony od strony wizualnej i fabularnej. Mogłoby się wydawać, że dwie godziny to za dużo, jak na opowieść o napadnięciu na amerykański statek z żywnością przez bezradnych Somalijczyków - i jak przystało na ironię - dla biednych ludzi, z Afryki, tym również z Somalii. 




Wraz ze zbliżającą się kulminacyjną sceną, naprawdę żal mi się zrobiło Somalijczyków - szczególnie młodego osobnika, dla którego ta wycieczka po miliony z pewnością czegoś nauczyła. Zdecydowanie nie było jeszcze za późno, by ocalić go ze złej drogi.

Kapitalnie filmowiec buduje napięcie. Jest stopniowane, a ważne wydarzenia przesuwające akcję do przodu, są napompowane dynamiczną muzyką. Film można podzielić na dwie części - tą, która dzieje się na statku, a potem po za nim. W drugiej części urząd morski wpływa do interwencji, ponieważ porywacze mają ze sobą zakładnika.

Obraz ten nie byłby tak porywający, gdyby nie zastosowanie realizmu. Postacie porozumiewają się żargonem kapitańskim. Wszystko zostaje podane w milach, węzłach, a każde naruszenie powoduje pewne procedury. Mam wrażenie, że film pokazuje, jak działa marynarka wojenna i departament obrony, ich zachowanie i wyrachowanie w pozbywaniu się problemów. Film stara się i próbuje poruszyć kwestie między bogatą Ameryką, a zdegenerowaną przez ubóstwo i wojny Somalią. Jednak wydźwięk jest taki, że pozostawia nas z pytaniami po seansie - nie są nachalne i wypełniają kadry, gdzie toczy się bój osobowości. 


Ten po lewej jest strasznie nieobliczalny, po prawej kapitan Philips (Tom Hanks)

Gdyby nie zróżnicowanie osobowości, zakładam, że film nie uderzyłby mnie tak mocno w sferze uczuć i emocji, co do wybranych kreacji. Jest widoczna różnica między kapitanem statku, a dowódcą Muse z Trzeciego Świata. 

Kapitan ,,rybaków'' (w swoim mniemaniu, tak się zwą piraci) i reszta załogi twierdzi, że Philips za dużo mówi, a ten z kolei uważa, że nie potrafią słuchać. Ich relacja przebiega w przewrotnym tonie. 

Pochwalić muszę grę aktorską. Tom Hanks ponownie mnie nie zawiódł. Spisał się na order.  I mimo że, to on jest w centrum zainteresowania, nie można odmówić pozostałej ekipie należnego im honoru. Somalijczycy, to prawdziwi kozacy - groźni, szaleni i poddawani są samoistnym emocjom, nieco zagubieni i wystraszeni wraz z sypiącą się sytuacją, wychodzącą poza ich kontrolę. Nie bawią się w pół środki, nie cierpią sztuczek i gier w podchody, nie wahają się pociągnąć za spust. Ich umysł skupia się na tym, by zarobić grube pieniądze (30 000 dolarów potraktują jak zaliczkę). 




Tak powinny wyglądać filmy biograficzne! Ruszać do kin, młodzieży. Poproście nauczycieli o wyjazd, poprzyjcie go argumentami, że porusza wątek między przepaścią dwóch skrajnych światów, które same sobie szkodzą. Inteligentne kino z dramaturgią, pełna psychomanipulacyjnych zagrywek, relacje opierające się na przekonaniach, zepchnięcie zwycięzców do upadku. Jedni drugim upychają swoją rację i wydaje się, że finał opowieści jest przewidywalny, robi jednak tak mocne wrażenie, że sam kapitan Richard Philips opisał swoje traumatyczne przeżycia w swojej książce zatytułowanej Kapitan. Na służbie

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz