niedziela, 29 września 2013

Duchateau, Rosiński ,,Yans'' zeszyt 2 - 4: Chwała bohaterom



Nadal jestem zdania, że to świetny i wartościowy komiks, ale od ostatniej recenzji nie wiele mam do dodania. Cieszyłem się, że ponownie ujrzałem Orchideę, ponieważ po zakończeniu pierwszej wstawki nie byłem pewny, czy jeszcze ją zobaczę wraz z dymkami nad ustami. Byłaby wielka strata, gdyby taka kobieta miała zniknąć w tak wczesnym etapie komiksu.


Yans wylądował w Mieście, rząd przeprowadza na nim eksperymenty w postaci likwidowania jego niepotrzebnych i zagracających głowę wspomnień. O ile ,,Więzień przyszłości'', czyli część pierwsza była bardzo dobrym wstępem do tej sagi, tak kolejne zeszyty wciągają jeszcze mocniej. Pierwszy tom, to taka wprawka przed tym, co kombinuje Valsary. Niesamowicie inteligentny, przebiegły, podły i nie dający za wygraną czarny charakter. Nie cofnie się przed tym, by manipulować nie tylko przeszłością i teraźniejszością, ale przeszkodzić również przyszłości, ponieważ ma przed sobą zwisające szklane ekrany ukazujące los, jakie spotkają jego tron.




Widać drobne zmiany na plus jeśli chodzi o zarys postaci i tła. Choć kreska w zeszycie czwartym potrafiła blaknąć, a pojedynki z większą ilością przeciwników doprowadziły do chaosu i bałaganu kreślarskiego, to nie mogę się przyczepić o dbałość wizji, którą tak cichutko wychwalałem we wcześniejszej recenzji Yansa zeszyt 1.


Odwiedzimy znajome miejsca, a także poznamy nowe krainy. Choć nie da się ukryć, że już gdzieś to widziałem - patrz ,,Thorgal'' od tego samego rysownika. Rosiński nie przestaje mnie zachwycać, dlatego też nie jest to komiks wyłącznie do poczytania, ale i podziwiania.



Nie jest przypadkiem, że recenzję napisałem po skończeniu czwartego zeszytu. Zakończenie zostało podane na tacy już znacznie wcześniej i można było się domyśleć, że dojdzie do wyczekiwanego wydarzenia, ale i w dalszych numerach idzie wywnioskować, jak się będzie miała podróż ku przyszłości. Mam lekkie obawy, co do dalszych wędrówek Yansa i jego kobiety. Rosiński kończy rysować na zeszycie piątym i spadek formy komiksu wydaje się nieunikniony. Miałem okazję czytać niepochlebne opinie, a to klimat zatracony, a to dalsze konsekwencje postępowań dwójki bohaterów mogą się już nie wydać tak wspaniałe. Coś czuję, że po piątym zeszycie zabraknie Valsarego. Zaczną się spory z Ardelią - okrutną królową, ale w tym nie ma nic nadzwyczajnego. W takim uniwersum nikt nikomu zaufać nie może.

Przestarzały w formie komiks porwał mnie na kilka godzin. Klimat tej powieści graficznej nigdy nie uleci, a fabuła w swoim prostym założeniu cieszy. Agent Yansen, to taka postać, którą wielokrotnie widziałem i stokrotnie uwielbiałem w innych twórczościach. Za każdym razem. Na bakier nowoczesnym trendom. Stare to, ale jare.

1 Komentarz(e):

Anonimowy pisze...

Miałem ten numer Komiksu. Wspaniały zapomnianY-ANS.

Prześlij komentarz