sobota, 28 września 2013

Gry, które nie doczekały się zakończenia cz.5



Perfidnie ten cykl dobiega końca. Jest to niekoniecznie ostatnia, ale co najmniej przedostatnia część o grach bez zakończenia. Raz okazały się to tytuły, które nigdy nie dostały ostatecznych napisów końcowych i nie doczekały zamknięcia wszystkich pobocznych i głównych wątków. Były gry niedokończone, urwane w nieodpowiednim momencie, bo fundusz został obciążony i trzeba była wydawać nie końca dokończony produkt do sklepów. Są też tytuły, które miały większe ,,wzięcie'', nie zabrakło takowego szczęścia i doczekają się kontynuacji w najbliższych latach. Jakkolwiek by nie było, nie wszystko musi kończyć się dobrze, nawet jeśli czyjaś praca zasługuje na fanfary.




XIII (brak części drugiej)



Pamiętaj graczu - nie zabijaj niewinnych kobiet - Chris, ale to zła kobieta była!

Program ma wiele wspólnego z komiksem Van Hamme pod tym samym tytułem. Gracz staje się agentem, który musi zażegnać wiszące nad światem niebezpieczeństwo. Uniwersum bardzo podobne do powieści Roberta Ludluma ,,Tożsamość Bourne'a''. Mamy więc spiski, tajne organizacje, amnezję głównego bohatera, agentów od szemranych interesów. 

Wprawdzie nie jest to pierwsza gra, która graficznie przypominała komiks, ale mogę zasugerować, że miała niewątpliwie możliwość wpłynięcia na innych twórców i dzisiaj nie dziwi fakt, że ktoś stosuje cel-shading. XIII stała się obiektem pożądania w takiej, a nie innej formie.

Przygoda kończy się słynnym ,,Ciąg dalszy nastąpi''. Zamiast pełnoprawnej kontynuacji gracze otrzymali zupełnie inny produkt. Podtytułem ,,Lost Identity''. Strzelankę zamienili na przygodówkę, a fabuła nie miała nic wspólnego z pierwowzorem. Jedynie oprawa graficzna pozostała na swoim miejscu. Tak więc oczekiwania graczy nie zostały spełnione. Podano danie, które nie wiele osób skosztowało.





Frontier: Elite II (nie do przejścia)


Misja: Rozstrzelanie wirtualnych kartek na Literackiespelnienie.blogspot.com

Latanie do śmierci nabiera nowego znaczenia. Ten tytuł już przeszedł do historii elektronicznej zabawy. Miliony gwiazd, planet, księżyców powoduje, że szybujesz po wszechświecie niezliczoną ilość dni i nocy. Czy ktoś w ogóle ujrzał napisy końcowe? Nie wydaje mi się, gra niemal bez fabuły przypomina bardziej MMO, gdzie zabawa trwa nieprzerwanie, wiecznie i nie ma klamry. Handluj towarem, zajmuj się przemytem, wykonuj misje wojskowe i sprawdź, jak ,,kampania'' zamienia się w kosmos. Jest początek, nie ma końca...




Bulletstorm (brak części drugiej)


Tak wjeżdzam z buta do czyjegoś domu


Bohater gry, kosmiczny pirat i były członek elitarnej jednostki militarnej, trafia na planetę rekreacyjną, opanowaną przez hordy dzikich plemion i mięsożerną roślinność.

Otwarte zakończenie nie jest takie złe z widoku koncepcji. Gorzej, gdy okazuje się nadzwyczaj słabe. Zamiast obiecanej zemsty doczekaliśmy się zupełnie innego finału, który spokojnie można podciągnąć po krzyki z transparentem "Niech się go ktoś pozbędzie!'' Ktoś mógłby dopełnić zemsty za nas, w innym wcieleniu, w innym ciele. Ostatecznie zakończenie bardziej podchodzi pod niewypał. Nie wszyscy ucierpieli, którzy na to zasługiwali. Kontynuacja nie jest zbędna. Fabuła wskazuje na dalszy los skazańca.

Pieniądze jednak nie wpadały zbyt hojnie do kieszeni deweleperów i dlatego też ujrzenie kontynuacji jest niemal uniknione. Druga część idzie w odstawkę, ale panowie z People Can Fly może jednak kiedyś odkopią temat i postanowią zaskoczyć graczy.


0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz