piątek, 20 stycznia 2012

Morderca czyniący grzech za sprawę... recenzja Modlitwy za konających (Jack Higgins)




Martin Fallon były członek IRA, na którego wydano wyrok – chce odpłynąć do Australii. Martin to osoba, która przez jedną nieszczęsną pomyłkę porzuca organizację i szuka schronienia w Londynie. IRA chce go jednak z powrotem, a lokalny boss mafijny Meehan może mu pomóc - pod warunkiem jednak wykonania jeszcze jednego morderstwa. Na Janie Krasko. Jednak całe zajście dostrzeżone zostaje przez księdza Michaela da Costę, którego Fallon pozostawia przy życiu. Spowiada się mu, po czym da Costa nie może zeznawać przed policją. Fallon odbiera pieniądze i otrzymuje zapewnienie Meehana, że ksiądz jest bezpieczny. Okazuje się jednak, że ten nie postanawia tak tego zostawić...



Jest to dość niezwykłe doświadczenie. Nie będziesz domyślać się, kto stoi za brutalną zbrodnią, są świadkowie, którzy mogli by wszystko wypaplać w dowolnym czasie, oddając go w ręce prawu. Mamy podejrzanych, których dawno chciano by zamknąć, ale czy to naprawdę ich trzeba się bać? Wszystko zostało podane na tacy. Znamy najważniejsze, kto jest po stronie mordercy, a kto przeciw. Po mimo pewnej przewidywalności Higgins zaskakuje, bawi się niewiadomą. Czy ksiądz w końcu sypnie? Czy Meehan zostawi w spokoju Fallona? Czy Fallon odkupi swoje winy?

Nie ma tu opisów przepełnionych wybuchami, pociskami z lufy, dzieje się wiele, ale narracja nie skupia się przesadnie na zbrodniach, bardziej na odczuciach bohaterów. Główną rolę grają dialogi, które mają największe znaczenie w kryminalnej intrydze. Są zgrabne, rzeczowe i jednocześnie ciekawe. Zaskakujące często trafną uwagą. Najciekawszą postacią staje się ksiądz, a Fallon staje się mordercą, którego polubimy albo przynajmniej zrozumiemy, z jakim problemem się zmaga.

Modlitwa za konających jest mocną, zapadającą w pamięć lekturą, czyta się jednym susem. Bohaterowie są bardzo ludzko przedstawieni, nie brakuje mocnych charakterów, niejednoznacznych osobowości i zwyrodnialców, których od początku poznania nienawidzimy. Spotkamy się z opisem brutalnej przeszłości księdza i mordercy ze sprawą, obaj mają wiele wspólnego, a jednocześnie parę spraw ich oddziela, jak chociażby poglądy na temat Boga czy sprawiedliwości. Narracja jest dynamiczna - zalewa nas potokiem dalszych wydarzeń i coraz bardziej egzystencjalnymi pytaniami oraz komentarzami. To literatura zmagająca się z kompleksem mordercy, natury Boga. O przeciwnościach między religią, a prawem. To swoisty traktat o sumieniu, sakramencie spowiedzi i modlitwie, którą możecie poświęcić konającym.

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz