piątek, 20 stycznia 2012

Nie straszna mi groza — recenzja The Next BIG Thing




Pomimo nachodzących zewsząd opinii, że przygodówki, to już gatunek wymarły wciąż istnieje kilka studiów, które wiernie trzymają się podtrzymania niszowych produkcji. I całe szczęście, trzymają pewien poziom rozgrywki. Można powiedzieć, że tego typu produkty już dawno nie reprezentują niczego nowego w kwestii mechaniki, ale jak mieć do kogoś pretensje, gdy utarty schemat sprawdza się najlepiej? Point & click jest na tyle użyteczny, że wszelkie zmiany nijak nie poprawiają zabawy. Sądzę, że rola dla poszczególnych przycisków poruszania się postacią , przeprowadzonych rozmów ze spotkanymi przez nas plejady charakterów i wymawianych komentarzy przez naszego bohatera, czy nawet użytek z inwentarza jest już przesądzona.



MONSTRA CHCĄ NAS PRZEKONAĆ DO SIEBIE

Na scenie pojawia się pan, najbardziej tajemniczy gość tego programu — aż do czasu, gdy ukończymy główny wątek. Opowiada historię, i to całkiem zabawnie, z zacięciami i dowolnie formowaną przez niego mimiką twarzy. Już od pierwszego przerywnika filmowego wiemy, że możemy się spodziewać uśmiechów na twarzy. Tuż po ,,incydencie’’ naszego tajemnego gawędziarza, kieruje nas na galę dla najlepszych filmów grozy. Zamiast prawdziwych aktorów, okazuje się, że prawdziwe potwory cieszą się większą popularnością w mega produkcjach. Horrory okazały się najbardziej dochodowe w dziejach kinematografii, i tak o to pan FitzRandolph, światowej sławy magnat tej branży osiągnął ogromny sukces. Jednakże tego samego wieczoru przez okno włamuje się Wielki Albert. Zostaje zauważony przez mistrza dziennikarstwa Dana, a następnie przez Liz, młodą i atrakcyjną panią dziennikarz. Ta z kolei postanawia przeprowadzić śledztwo w tej sprawie. I chociaż Dan, jej kolega, z początku nie przejawia większego zainteresowania włamaniem, szybko będzie musiał zmienić zdanie. Dalszych wieści nie będę odkrywać, musicie sami poznać o co tak naprawdę chodzi.



Bohaterowie naszej historii, to prawdziwi ekscentrycy. Zwłaszcza postacie drugoplanowe. Liz i jej obsesja gadania do siebie. Dan, miłośnik boksu o egocentrycznej postawie. W grze w cielimy się właśnie w te dwie, główne i najważniejsze postacie. W Dana i Liz. Po za tym będziemy mieli okazję poznać poetę, który ma wątpliwej jakości wersy, przepływa przez niego inspiracja, gdy tylko odczuwa ból. Wciąż musi być nowy, z bólem którym się nie zetknął. Nie przyjmuje już sprawdzonych konwencji. Profesor Mucha, naukowiec i projektant nowinek technologicznych. Edgar, marzący o sławie i wystąpieniu w bardzo znanym filmie. Czy chociażby Dr Zelsjusz, typowy objaw zła wcielonego. I kilka innych ciekawych postaci.


SFERA GRAFICZNA

Podobnie, jak to miało miejsce w Runway: Przewrotny Los, poprzedniej grze hiszpańskiego studia Pendulo Studios, ponownie zostaniemy oczarowani oprawą graficzną. Niesamowicie bogata w szczegóły, ciekawie zaprojektowana, aż chce się patrzeć! Animacja postaci, gesty i ruch mowy, cut — scenki wszystko stanowi wysoki poziom. Do tego bardzo dobrze podłożone angielskie głosy (trafiony dobór aktorów) dla naszych postaci z polskimi napisami dodają uroku. Dialogi są fantastycznie przetłumaczone. Trafiła się tylko jedna literówka, cała reszta sprawuje się bez zarzutu. Dialogi mają to też do siebie, że potrafią odwołać się do kultury, filmów i ludzi z wiązanych z branżą filmową. Niekoniecznie grozy.


ZAGADKI BEZ URYWANIA GŁOWY

Zagadki w The Next BIG Thing są wyjątkowo proste, nie wywołują bólu głowy, ani nie są zbyt wygórowane. Ta gra całkowicie stawia na kojarzeniu faktów i logicznego myślenia — pomijając momenty, gdy trzeba spróbować sił w myśleniu abstrakcyjnym. Często będziemy łączyć przedmioty ze sobą. Jeśli jednak ktoś miałby problem z tego typu gatunkiem, zwłaszcza jeśli ktoś dopiero zapoznaje się z nim, autorzy podsunęli nam podpowiedzi. Na poziomie łatwym, mamy możliwość usłyszeć tajemniczego pana na scenie, który bardzo dobitnie komentarzem i załączonym zdjęciem podpowiada w taki sposób, że nie ulegniemy w martwym punkcie. Na dokładkę istnieje bardzo dobre podświetlenie znajdujących się w koło nas obiektów. Na drugim poziomie trudności mamy na wyłączność tylko drugą opcję, na najwyższym poziomie, ani jednej.



ROZDANIE NAGRÓD

Grę polecam wszystkim zapaleńcom dobrej fabuły (nie wspominając już o fanach emocjonującej przygody). To niesamowicie ciepła, pełna humoru opowieść z zakręconymi bohaterami, z grozą na wesoło. Wykreowany świat urzeka, liczba lokacji nas zadowoli, a sterowanie jest łatwe i przyjemne. Jest to gra wprawdzie na jeden wieczór (ok.5 godzin), więc jeśli będziecie mieć problem z zaśnięciem, to może warto odpalić ją na własnym komputerze, hmm? Jak już wsiąknięcie, to z niej nie wyjdziecie. A jeśli chcielibyście faktycznie zakończyć grę, czeka na was miła niespodzianka.

P.S. The Next BIG Thing właśnie pojawiło się na płycie w czasopiśmie CD —Action.

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz