środa, 28 grudnia 2011

Nieporozumienie z Władcą Stworzyciela Świata — recenzja Szninkiela





Na wstępie zastrzegam: nie przeglądajcie, nie czytajcie Szninkiela nie zapoznając się z twórczością Tolkiena (Hobbit, Władca Pierścieni — chodzi o postać Froda.), Browna (Kod Da Vinci), Kubricka (2001: Odyseja kosmiczna). Film (a właściwie animację fantasy) Jimi Hensona pod tytułem ,,Ciemny kryształ'' będzie doskonałym dopełnieniem mojej listy. Zastrzegane jest znać Stary i Nowy testament biblijny. Orientować się w mitologii sumeryjskiej, egipskiej, w podstawach ontologii.
Oczywiście można sobie darować tego typu uwagę, ale w jakiś sposób niszczymy sobie zabawę z intertekstualnością komiksu.




To liczący już sobie niebagatelna dwadzieścia trzy lata komiks. Spod pędzla i pióra Rosińskiego i van Hamme. Obaj panowie już doskonale się znali zanim przystąpili do Szninkiela. Wiele wspólnych lat wcześniej pracowali (ten duet zakończył się dopiero w 2007 roku) pracując nad jednym z najbardziej znanych komiksów, ,,Thorgal''.

Wersję czytałem tylko w pierwotnym czarno białym kolorze. Przejrzałem zaś, w wersji bez kolorów, jak i w kolorze. Z racji bycia zwolennikiem oryginalnych wersji, zrezygnowałem z technikoloru. Opowiem jednak, jak prezentują się te trzy formy, zafundowałem sobie taki pokaz!

Powodem dla którego wybrałem pierwsze wydawnictwo była też pewna prawidłowość. Była to powieść graficzna kompletna. Kolejne wydanie, te w 2001 roku jest podzielone na trzy tomy, a tego znieść nie mogłem. Trzecie wydanie, wydane w 2010, bez tej niepotrzebnej podziałki, nie było złe, powiem więcej, wykonaniem stała na najwyższym poziomie. Posiadała przedmowę wprowadzającą nas do krainy małego człowieczka, szkice obrazków, okładki z wydań, projekt postaci, ale coś przemawiało do mnie abym tego nie robił. Bo cóż się okazało, kiedyś już to czytałem, w latach młodzieńczych, lecz z pamięci ten tytuł całkowicie mi wyleciał!





Przejdźmy do otoczki fabularnej. Cóż tu może przykuć nasze piękne oczyska i nasz bezcenny czas? Szninkiel to opowieść o planecie Daar okrążającej podwójne słońce, na której ciągle toczy się wojna pomiędzy trzema nieśmiertelnymi: Jargotem Pachnącym, Zembrią Cyklopką oraz Barr-Findem Czarną Ręką. Odpowiedzialni za rzeź jaka toczy się bezustanku. Podstawowym bohaterem jest osoba przypominająca hobbita, szninkiel Jˀon, niewolnik Barr-Finda, który przeżywa jedną z bitew, ale zostaje zapomniany na polu walki, dzięki czemu odzyskuje wolność. Monolit Oˀn ukazuje się Jˀonowi w przestworzach. Szninkiel wybrany przez Oˀna, musi przywróci pokój na Daarze. Jˀon zostaje wbrew własnej woli uznany za wybrańca oraz wyzwoliciela uciemiężonych szninkli.

Historia fantastycznie dotyka wszelkiej maści problematyki. Od filozofii, teologii, historii, przerabiając znane mity, legendy i wątki z popkultury. Sam podczas czytania zadałem sobie kilka pytań, na które niekoniecznie musiał stawiać sobie autor scenariusza.

Bezkresna wojna, bez celu, bez namysłu. Nieśmiertelni się tylko przyglądają mordom, a cały utwór ma oddźwięk zaszczucia, postacie są zagubione w tej otchłani głupoty. Nadzieja już dawno umarła, co teraz, czekać na marny i bezsensowny koniec?



Niziołek najwyraźniej nie rozumie Stworzyciela, każe mu uratować świat. Inaczej stworzyciel unicestwi ziemię. Powierza mu misję, jemu, niewolnikowi, istocie, która nie jest do tego zdolna. A jest znacznie gorzej, Stworzyciel świata okazuje się ograniczonym w działaniu bogiem. Nie wiele może przyczynić się do lepszego bytu jakiejkolwiek istoty. Wszyscy są zdani na siebie. Ginie mit o wszechmocnym Bogu, o ile można w ogóle o czymś takim dyskutować w komiksie, w którym skrzy humor, pomimo poważnej parafrazy zbawiciela Jezusa Chrystusa. Można byłoby się zastanowić się nad pewnym pytaniem w dziedzinie religii. Czy Bóg zabawia się naszym losem skoro tak pompatycznie ślepo wierzymy w jego istnienie?

Podoba mi się, że J'on nawet jeśli nieświadomie, próbuje zrozumieć sens naszej egzystencji, rolę zbawiciela. Rozważa nad wolnością, myśli o przyziemnych sprawach, walczy ze sobą, i tak jak człowiek, często pozostaje samotny w obliczu takich spraw.

Bardzo podoba mi się patent motyw drogi i odkupienia. Ten pierwszy motyw, zawsze na myśl przychodzą mi świetne prace Cormaca McCarthego, odkupienie łatwo kojarzy mi się z filmami Clinta Eastwooda, jednak w tym przypadku, lepiej jest się wzorować Nowo Testamentową księgą. Wszystko dzieje się szybko, liczba detali wciąż narasta, postaci przybywa, oczy dostają szoku i pragną odpoczynku, ale Ty nie ustępliwie, nie koniecznie będziesz chciał zakończyć tej powieści, nie wcześniej niż po zakończeniu.

Szkoda tylko, że Szninkiel potrafi pokazywać bardzo stereotypowe wyobrażenia. Balansując gdzieś na granicy rasizmu, dyskryminacji i utartych zasad i reguł rządzących światem.




Rysunki są naprawdę na szczeblu arcydzieła. Duże, przerażone, strachliwe oczy naszych bohaterów odwzorują ich samych. Ich charaktery. Nie ma wreszcie żadnego podziału dobra i zła. Tego tu się nie da nałożyć. Nie wiem nawet czy końcowe sceny mam uznać za godne uznania, chyba jednak nie potrafiłbym nikomu przyklasnąć. Nie mogę też jednak nikogo potępić, główny bohater chce żyć własnym życiem i nie potrafi za cholerę zrozumieć, dlaczego on został wybrany. A może to właśnie na tym polega ten wybór, na przypadkowym wylosowaniu, bo i tak ludzie, to znaczy stworzenia z krainy Daar nie są nic warci, każdy musi się poświęcić w imię wyższej istoty jeśli tego wymaga od nas Stworzyciel?

Oby Tadeusz Rydzyk tego nie czytał — mówiąc żartobliwie — mogłoby mu się nie spodobać ukazanie Twórcy świata w wersji Rosińskiego i Van Hamme.

Szninkiel już od swojej premiery wywołał zamieszanie i stał się klasykiem z miejsca. Wiele osób wychowało się na tym komiksie, a do dziś są wśród nas osoby, którym zwyczajnie w dzieciństwie zabroniono czytać przygody małego zbawiciela. Najczęściej z przyczyn pojawiających się tam scen erotycznych, scen bezcelowego okrucieństwa, ale pewnie też z łatwego powodu, prawdopodobnie jako dzieci, nie zrozumielibyśmy o czym w tym wszystkim chodzi.

Szninkiel zdobył nagrody na Grand Prix Alp – Szwajcaria, festiwal komiksu w Sierre – 1988, Nagroda Dziennikarzy – festiwal komiksu Durbuy – Belgia 1988, nagroda dla najlepszej postaci komiksowej za rok 1988 i inne.

Zdecydowanie polecam.

0 Komentarz(e):

Prześlij komentarz